Reklama

"3D Mania. Tajemnice Trzeciego Wymiaru": O PRODUKCJI FILMOWEJ

Wielkoekranowy film wytwórni nWave Pictures „3D Mania. Tajemnice Trzeciego Wymiaru” jest adresowany do publiczności w każdym wieku. Opierając się na faktach, pokazuje w zabawny sposób rozwój technologii 3D. Film łączy elementy żywej akcji z supernowoczesnymi obrazami tworzonymi za pomocą techniki komputerowej i ukazuje niewiarygodne możliwości filmów trójwymiarowych.

Początki 3D sięgają sto lat wstecz. Kręcony dwiema kamerami na 35-milimetrowej taśmie przez Francuzów, braci Lumiere w 1903 roku, „Wjazd pociągu na stację” był jednym z pierwszych filmów trójwymiarowych. Tak jak inne filmy powstałe w tym czasie, twórcy „Wjazdu pociągu” korzystali z kamery ustawionej w jednym miejscu. Film składał się z pojedynczej sceny pokazującej pociąg wjeżdżający na stację. „3D Mania. Tajemnice Trzeciego Wymiaru” prezentuje znakomitą rekonstrukcję tego filmu. Czarno-biały pociąg z przełomu wieków pędzi pełną parą w stronę widzów. Zamiast zatrzymać się na stacji, wpada przez ekran kina wprost na widownię! Mimo że oryginalny film był króciutki, trwał zaledwie około minuty, reakcja widzów była zaskakująca. Szok okazał się tak duży, że widzowie ponoć uciekali z kina w popłochu i w przerażeniu po tym, co przeżyli!

Reklama

We wczesnych latach 50-tych, kiedy uwaga Amerykanów skupiła się na telewizji, Hollywood szukało nowych dróg, żeby przyciągnąć publiczność do sal kinowych. Wytwórnie filmowe wkrótce odkryły filmy trójwymiarowe i uwierzono, że to właśnie one mogą być następnym wielkim hitem. „Bwana Devil”, zrealizowany w 1952, został odrzucony przez krytykę, lecz gorąco przyjęty przez widzów kin. Przyniósł niemal sto tysięcy dolarów w pierwszym tygodniu projekcji i, tym samym, osiągnął błyskawiczny sukces.

Od 1952 do 1954 roku w Hollywood nakręcono ponad 65 filmów w technologii 3D. W „3D Mania. Tajemnice Trzeciego Wymiaru” Profesor wyświetla szereg fragmentów tych filmów, od filmu klasy B “Kobieta-kot na Księżycu” po wodewilowy musical “Those Redheads from Seattle”. W modny trend wpisali się nawet Dean Martin i Jerry Lewis, grając w trójwymiarowym “Money from Home”. Do 1953 roku w Hollywood kręcono około trzydziestu filmów 3D rocznie. Każda wytwórnia chciała mieć na koncie choć jeden obraz z trójwymiarową akcją i każda próbowała przebić inne bardziej niesamowitymi efektami. Publiczność kin była bombardowana przedmiotami wypadającymi z ekranu, od głazów i włóczni po wazony i samochody, a nawet biustonosz Rity Hayworth!

Pomimo różnorodności filmów, ogólny efekt każdego z nich był ciągle ten sam i widzowie wkrótce poczuli się znużeni. Trójwymiar zaczął tracić na popularności. Niebawem tańszy i mniej skomplikowany wynalazek zaczął przyciągać uwagę publiczności – szeroki ekran. W 1954 roku hollywoodzka przygoda z 3D zdawała się kończyć. Po dwóch krótkich latach 3D umarło śmiercią naturalną.

Chociaż kariera 3D się skończyła, nie zapomniano o tej technologii. Wiele współczesnych filmów trójwymiarowych to produkcje powstałe dla potrzeb wystaw światowych, wesołych miasteczek i muzeów na całym świecie. W swoim laboratorium Profesor przechowuje najlepsze z filmów z ostatnich dwudziestu lat. Kiedy z dumą popisuje się swą kolekcją, widzowie stają oko w oko z olbrzymim pająkiem z obrazu „Terminator 2: 3D” Jamesa Camerona i są ścigani przez dinozaury w scenie z „Return to Dino Island”.

Po prezentacji filmu 3D, Profesor postanawia zademonstrować swój symulator ruchu i zaprasza Maxa na próbną przejażdżkę. Max wsiada do dziwacznego urządzenia rodem z powieści Julesa Verne’a. Dzięki olbrzymiemu ekranowi rozpiętemu nad laboratorium, tak Max, jak i publiczność przeżywają trójwymiarową wyprawę w filmie „Podróż do wnętrza Ziemi”.

Urządzenie przypominające okręt podwodny przewierca się przez Ziemię, nurkuje w tajemniczych podziemnych pieczarach i żegluje dziką rzeką lawy do jądra planety. Pośród jasnych promieni światła podróż prowadzi nas aż na drugą stronę kuli ziemskiej. Statek przedziera się przez skorupę ziemską i wynurza się w Chinach przy Wielkim Murze.

Po wyjściu z symulatora, Max pokazuje publiczności różnorakie próby tworzenia efektów 3D w historii ludzkości – od prac renesansowych artystów po dziewiętnastowiecznych fotografików. Magiczna podróż Maxa przez czas dowodzi, że ludzie od zawsze usiłowali utrwalić obrazy otaczającego ich świata. Historycy odkryli prehistoryczne malowidła w jaskiniach, stworzone przez ludzi pierwotnych i starożytne hieroglify będące dziełem Egipcjan. W czasach rzymskich, w II wieku przed naszą erą iluzoryczne freski pompejańskie starały się ukazać głębię obrazu. Mimo wszystko dzieła te nie uzyskiwały efektu trójwymiarowości. Zmieniło się to dopiero w Renesansie, kiedy artyści po raz pierwszy zaczęli eksperymentować z perspektywą geometryczną. Artyści korzystali z nowych osiągnięć nawet po to, by stworzyć złudzenie istnienia kolumn w elewacjach budowli architektonicznych.

Niemal 300 lat później, Sir Charles Wheatstone, opierając się na renesansowych teoriach perspektywy, wynalazł pierwszy na świecie wizjer stereoskopowy. Skonstruowany z ustawionych pod różnymi kątami lusterek, wynalazek pokazywał dwa różne obrazy – jeden dla lewego oka, drugi dla prawego. Kiedy patrzono na obydwa jednocześnie, wizjer Wheatstone’a tworzył obraz stereo.

Urządzenie Wheatstone’a zapoczątkowało nową erę zarówno w fotografowaniu ruchu, jak i martwej natury. Fakt, że nasze lewe i prawe oko widzą przedmioty pod innym kątem, jest podstawą trójwymiarowej fotografii. Jeśli spojrzymy na jakiś przedmiot jednym okiem, a potem drugim, zauważymy, że nieznacznie zmienił swoje położenie. Lecz kiedy otworzymy oczy, dwa obrazy, które każde oko widzi z osobna, nasz mózg łączy w jeden. Dzięki temu, że jesteśmy wyposażeni w parę oczu, nasz mózg pozwala nam doświadczać głębi obrazu i oceniać odległość. Żeby powtórzyć ten proces na kliszy, używa się dwóch obiektywów odpowiadającym parze oczu.

Filmowcy umieszczają dwa obiektywy kamery 3D w podobnej odległości, jaka oddziela ludzkie oczy. Przestrzeń tę nazywa się odległością międzysoczewkową lub międzyosiową. Zwykle wynosi ona około 6 cm. Max demonstruje publiczności działanie tej zasady. Przesuwa swoje oczy daleko jedno od drugiego i zachęca widzów, żeby zrobili to samo. Jak nam wyjaśnia, oczami rozmieszczonymi z dala od siebie widzielibyśmy świat oczyma olbrzyma: wszystko wydaje się bardzo, bardzo małe. A kiedy Max przesuwa swoje oczy-obiektywy bliżej siebie, obrazy stają się olbrzymie. Max pokazuje, co dzieje się z wyglądem rzeczy, do widoku których jesteśmy przyzwyczajeni, kiedy zmienia się odległość międzysoczewkowa: ruchliwa autostrada wygląda jak miniaturowe miasteczko pełne pędzących samochodów z pudełek po zapałkach, sowa wydaje się być rozmiarów Godzilli, a wielbłąd wygląda jak maleńka nakręcana zabawka.

Stosując obrazy tworzone techniką komputerową, „3D Mania. Tajemnice Trzeciego Wymiaru” przygląda się zasadzie funkcjonowania filmów 3D. Kiedy patrzycie na odległy przedmiot, linia patrzenia każdego oka jest prosta i równoległa do tego przedmiotu. Tymczasem oczy nie są w stanie dostrzec głębi bez pomocy mózgu. Kiedy skupiamy na czymś wzrok, linie patrzenia zaczynają się zbiegać. Mimo że nie jesteśmy tego świadomi, mózg jednocześnie umożliwia skupienie wzroku i określenie punktu, w którym obrazy się stykają, czyli określenie odległości.

Tak samo jest z płaszczyzną zbieżności w filmie 3D. Punkt w którym dwa obrazy stykają się stanowi o tym, czy przedmiot wydaje się być z tyłu ekranu, dokładnie naprzeciwko was, czy też gdzieś pomiędzy. Twórca filmu decyduje o tym, w jaki sposób widzowie odczują głębię obrazu, podejmując decyzję, gdzie umieścić płaszczyznę zbieżności.

Gdy proces ten przebiega przy użyciu dwóch kamer, obiektywy oddzielają ostrość i zbieżność. Jeśli twórca umieści przedmiot z tyłu lub przed punktem zbieżności, obraz nie będzie postrzegany jako połączony, lecz rozdzielony na dwa. Mózg nie może połączyć tych obrazów, gdyż kamera wykonała nienaturalną czynność oddzielenia ostrości i zbieżności. Lecz widziane za pomocą okularów trójwymiarowych zawierających specjalne filtry, obrazy te zespolą się w jeden i stworzą iluzję głębi.

Żeby wyświetlić film trójwymiarowy, dwa osobne obrazy przedstawiające perspektywę lewego oka i prawego oka są równocześnie wyświetlane na ekranie. Bez specjalnych okularów podczas projekcji stwierdzilibyśmy, że widzimy podwójnie, gdyż tak naprawdę widzimy podwójnie. Na szczęście trójwymiarowe okulary korygują ten problem. Każda soczewka okularów 3D posiada specjalny filtr, który przysłania drugi widok, pozwalając każdemu oku widzieć tylko jeden obraz. Nasz mózg postrzega połączenie dwóch osobnych obrazów jako jeden trójwymiarowy obraz.

Istnieje kilka sposobów wyświetlania podwójnych obrazów, żeby pokazać film 3D, i nie wszystkie metody wymagają dwóch osobnych projektorów. Format filmu anaglifowego pozwala jednocześnie wyświetlać dwa różne obrazy z jednej kliszy. Jedna strona jest pokryta zielonym (albo niebieskim) obrazem, druga strona - czerwonym. Widzowie dostają okulary z jedną zieloną (lub niebieską) soczewką, a drugą czerwoną. Zanim powstały dzisiejsze olbrzymie kina, w których używa się dwóch zsynchronizowanych projektorów, wyświetlano równocześnie dwa kadry w różnych konfiguracjach - jeden nad drugim, bądź obok siebie.

Współczesne filmy 3D zaczęły używać obrazów tworzonych techniką komputerową (CGI) w celu maksymalnego zwiększenia złudzenia trójwymiarowości. Zastosowanie grafiki komputerowej pozwala filmowcom na całkowitą kontrolę nad zbieżnością i ostrością, dwoma najtrudniejszymi aspektami w realizacji filmów 3D. Dzięki komputerowemu stworzeniu tła, punkt zbieżności może zostać dokładnie ustalony przez autora filmu. Co więcej, cały kadr może być ostry, co było prawie niemożliwe do osiągnięcia, gdy filmowano w tradycyjny sposób. Oznacza to, że kiedy film jest wyświetlany na ekranie, widzimy obraz w niemal taki sam sposób, jak w rzeczywistym świecie. Stąd złudzenie trójwymiarowości.

Laboratorium Profesora w Instytucie Techniki Trójwymiarowej powstało w całości w pracowni grafiki komputerowej cyfrowego studia. Na początku animatorzy zaprojektowali komputerowy schemat laboratorium, potem wypełnili rysunki, żeby nadać im kształt i wstępny wygląd. Na końcu dodano dużą rozdzielczość kolorów, efekty świetlne i aurę otoczenia dla dopełnienia obrazu.

We wszystkich scenach, w których prawdziwi aktorzy ukazują się na wirtualnym planie, korzystano z wykonanego na zamówienie sprzętu operatorskiego 3D. Aktorzy byli filmowani na tle zielonego ekranu, grając w wyimaginowanych dekoracjach i z użyciem rekwizytów, które musieli sobie wyobrazić. Później aktorzy zostali cyfrowo „przeniesieni” z zielonego tła i „umieszczeni” w wirtualnych dekoracjach. Żeby złudzenie mogło funkcjonować, twórcy filmu musieli wcześniej ustalić wszystkie szczegóły. Gdzie będzie patrzył aktor? W jakiej odległości od aktora powinna stać kamera? Na jakiej wysokości i pod jakim kątem ma być umieszczona? Jakiego rodzaju obiektywów należy użyć, żeby być pewnym, że aktor dokładnie „wpasuje się” w dekoracje?

Kiedy elementy żywej akcji włączono do królestwa cyfrowego, i zakończono tworzenie obrazów, pliki cyfrowe zostały przeniesione na kliszę za pomocą sprzętu rejestrującego. Jest to zasadniczo urządzenie składające się z komputera i monitora o dużej rozdzielczości z kamerą dużego formatu na górze. Pliki komputerowe są skanowane do monitora, który odczytuje kolory podstawowe – czerwony, zielony i niebieski. Następnie monitor trzykrotnie naświetla kliszę, po kolei dla każdego koloru.

Przy filmach o dużym formacie i rozdzielczości, jak „3D Mania. Tajemnice Trzeciego Wymiaru”, sprzęt rejestrujący potrzebuje prawie dwóch minut, żeby zarejestrować każdy kadr. Biorąc pod uwagę, że cały film trwa 40 minut i wymaga dwóch kompletów obrazów (dla prawego i lewego oka) z 24 kadrami na sekundę, „3D Mania. Tajemnice Trzeciego Wymiaru” ma w przybliżeniu 115 tysięcy kadrów. Pracując non-stop dwadzieścia cztery godziny na dobę, w rekordowym tempie 800 kadrów dziennie, przeniesienie „3D Mania. Tajemnice Trzeciego Wymiaru” z komputera na wielki ekran zajęło prawie pięć miesięcy. Ostateczny rezultat zdecydowanie był tego wart!

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy