"16 przecznic": PRODUKCJA
Zdjęcia do 16 PRZECZNIC kręcono przez 2 miesiące wiosną 2005 roku w Toronto, po czym ekipa na 2 tygodnie przeniosła się na Manhattan. Temperatury w Nowym Jorku sięgały 33 stopni, co dodało autentyzmu filmowi, którego akcja rozgrywa się w upalny poranek na Manhattanie. Prace przebiegały zgodnie z chronologią wydarzeń w scenariuszu, reżyser unikał skrótów i przesunięć w czasie, aby wiarygodnie oddać rodzenie się nietypowej przyjaźni między wypalonym policjantem a młodym, charyzmatycznym przestępcą.
Operator Glenn MacPherson („Mroczna dzielnica”, „Romeo musi umrzeć”) starał się nadać filmowi chropowaty, niemal dokumentalny wygląd, aby podkreślić realizm sytuacji, ukazanej przez Donnera. „Richard Donner chciał, żeby widz poczuł się, jakby znalazł się w samym środku akcji”, wspomina MacPherson. „Największym wyzwaniem było więc pokazanie akcji, tak jakby rozgrywała się w ciągu 2 godzin, mimo że całość kręciliśmy przez 55 dni, w słońcu, deszczu i gradzie”.
Najbardziej złożoną sceną w 16 PRZECZNIC był pełen napięcia pościg za wypełnionym po brzegi autobusem, który zdesperowany Jack uprowadza, aby przebyć ostatni odcinek drogi prowadzącej do budynku sądu. Oficerowie drużyny SWAT otaczają pojazd i strzelają w opony, doprowadzając do zderzenia na placu budowy. 30-tonowy pojazd taranuje barykadę i rozbija się na ulicy w chmurze dymu, deszczu iskier i tłuczonego szkła. Rozplanowaniem sceny zderzenia, realizowanej przez 12 dni, zajął się Branko Racki („Świt żywych trupów”, „Pojutrze”). Do jej nakręcenia potrzeba było 46 kaskaderów i 25 autobusów. Jeden posłużył do rozbijania szyb, inny wzmocniono, aby nie rozpadł się w trakcie zderzenia, a kolejny przecięto na pół dla potrzeb dramatycznej kolizji, wieńczącej pościg. Do rejestracji spektakularnego zderzenia, kończącego pościg użyto 12 kamer. „Rozstawienie wszystkiego zajęło 3 tygodnie, a zniszczenie zaledwie 40 minut”, żartuje specjalista w dziedzinie efektów specjalnych Laird McMurray. Sceny rozgrywające się wewnątrz autobusu wymagały umieszczenia pod nim sterowanych komputerem poduszek powietrznych, dzięki którym osiągnięto efekt przechylenia i wstrząsu w momencie detonacji opon.
Z podobnym pietyzmem do swojej roli podszedł sam Bruce Willis. Ceniony charakteryzator Jordan Samuel pomógł mu w ukazaniu problemów, z jakimi zmaga się jego bohater: nałogu i przedwczesnych objawów starzenia. Na twarz gwiazdora „nałożono” pęknięte naczynka, „powiększono” żyły, a twarz sztucznie poczerwieniono. Efekt utykania osiągnął Willis umieszczając pod prawą stopą kamień, z którym chodził w trakcie zdjęć.
Przygotowując się do roli, Bruce Willis jeździł wraz z detektywem Mike’iem Keenanem (22-letni staż w nowojorskiej policji) na patrole po dzielnicy Brooklyn. W ten sposób poznał tajniki policyjnej procedury, uzbrojenia i języka, jakim posługują się funkcjonariusze. Keenan, który wcześniej służył swoimi wskazówkami twórcom serialu „Brygada ratunkowa”, nadzorował przebieg strzelaniny i pracę 250 aktorów, odgrywających role członków ekipy SWAT i innych funkcjonariuszy pojawiających się w filmie.