"102 Dalmatyńczyki": ZWIERZĘTA
Był rok 1998, kiedy jeden z najbardziej rozchwytywanych treserów zwierząt w Hollywood dowiedział się o przygotowaniach realizacji drugiej części "101 dalmatyńczyków”. Gary Gero mówi: ”Twórcy skontaktowali się ze mną już na wstępnym etapie przygotowań. Wspominali coś o czarnych psach z białymi plamkami... Od czasu nakręcenia części pierwszej wszyscy zdążyli zrozumieć, na czym polega różnica w tresowaniu szczeniaków i dorosłych osobników różnych ras, producenci nalegali więc, abym sprawował kontrolę nad całym procesem od samego początku”.
Mozolna praca rozpoczęła się w pierwszych dniach maja 1999 roku. Po przybyciu do Londynu, Gero i jego zespół podjęli się zadania wyszukania dorosłych psów, które miały zagrać główne role zwierzęce. Jednocześnie zaś zaczęli rozglądać się za odpowiednimi szczeniętami. Gary Gero mówi: ”Zdawaliśmy sobie sprawę z wymogów, jakie stawiają nam autorzy scenariusza i z tego, że czeka nas znacznie więcej roboty niż poprzednio. Dodatkowo potrzebowaliśmy trzech psów innych ras, ptaka, no i oczywiście zastępu maluchów, które i tym razem były głównymi bohaterami filmu”.
Najłatwiejszym etapem pracy było znalezienie Dottie i Czubka. Ich role przypadły w udziale dalmatyńczykom, które wystąpiły w pierwszej części filmu. Okazało się bowiem, że wszystkie psy, które "grały" role Pongo i Perdy w "101 dalmatyńczykach", mieszkały z Garym Gero i członkami jego ekipy od czasu zakończenia zdjęć w 1995 roku.
’Sprowadziliśmy na plan sukę o imieniu Kita, która zagrała rolę Dottie. Znaleźliśmy ją w Anglii. Doskonale nadawała się na psią aktorkę” – mówi Gary Gero.
Następnym krokiem było znalezienie zwierząt z filmowego schroniska - psów Dziabka, Śliniaka i Grzebyka oraz ptaka o przydomku Gaduła. Gero natychmiast pomyślał o border terrierach i bullmastiffie. Jak mówi: ”Musiałem szybko podjąć decyzję, a w tym czasie nie znaliśmy jeszcze nazwiska reżysera. Na szczęście kiedy Kevin przyleciał do Londynu, pochwalił wszystkie nasze wysiłki. Wprowadził tylko jedna zmianę. Do roli Grzebyka zakupiłem małego ratlerka, ale Kevin zamienił go na charta rosyjskiego. Biorąc pod uwagę czas realizacji, nie mogłem liczyć na wypożyczone zwierzęta, byłem zatem zmuszony je zakupić. Zazwyczaj działo się to na dwa sposoby. Albo szukaliśmy udomowionych psiaków z rozbitych rodzin, gdzie nie było już dla nich miejsca, albo kupowaliśmy je od starszych ludzi, którzy byli zbyt słabi, by opiekować się swoimi milusińskimi”.
Nie szukano psów w schroniskach dla zwierząt, ale Gero zauważa, że gdyby nie on i jego ludzie, ich przyszłe gwiazdy filmowe mogły właśnie tam skończyć. Tymczasem po zakończeniu zdjęć, wszystkie psy trafiły do domów treserów, którzy opiekowali się nimi podczas całego okresu realizacji.
Psy nie były jedynymi "zwierzęcymi" gwiazdami filmu. Kevin Lima poprosił Gero o znalezienie odpowiedniego ptaka do roli Gaduły - papugi, która sądzi, że jest psem. Treser od razu zasugerował zieloną arę, bo pracował z papugami już wcześniej. Jednocześnie sam od ponad 30 lat jest dumnym właścicielem ary zielonej, wiedział więc, że przedstawiciel tego właśnie gatunku doskonale poradzi sobie z naśladowaniem psich nawyków. Jak mówi: ”Sprowadziliśmy trzy ary ze Stanów i kupiliśmy kolejne trzy w Anglii. Zrobiliśmy tak, gdyż martwiły mnie trochę warunki, w jakich przewozi się zwierzęta do Europy i obowiązkowy okres kwarantanny, przez który musiały przejść. Na szczęście zdołaliśmy wybudować własny ośrodek kwarantanny na planie filmowym i tym samym trzymać psy i ptaki przy sobie od momentu ich przybycia do Londynu”.
Zaskakujące jest to, iż tresura ptaków nie różni się tak bardzo od tresury psów, jeśli tylko do samego początku wybierze się właściwy gatunek. Gary Gero mówi: ”Ze wszystkich papug ary są najsprytniejsze. Są tak mądre jak psy. Zazwyczaj w szkoleniu przeszkadza strachliwość ptaków. To w końcu dzikie zwierzęta, które nienajlepiej reagują na harmider panujący na planie filmowym. Tymczasem ary są inne. Poznają, kto jest przyjacielem, a kto nieznajomym, więc spędziliśmy sporo czasu, aby przyzwyczaić je do aktorów”.
Kevin Lima mówi: ”Wcześniej realizowałem filmy animowane, nabrałem więc dziwnych przekonań, że zwierzęta będą zachowywały się jak postaci z kreskówek i ruchem pyska przekażą pełen wachlarz uczuć i emocji. Wkrótce przekonałem się jednak, iż nie wszystko, co sobie zamierzyłem, będzie możliwe do zrealizowania. Dlatego zależało mi, aby widzowie odnieśli wrażenie, że obcują z istotami o niepowtarzalnych cechach charakteru”.
Oczywiście dorosłe psy nie były jedynymi zwierzętami, z którymi Lima pracował na planie. W pewnym momencie pojawił się problem szczeniąt. Reżyser mówi: ”Bardzo szybko zorientowałem się, że szczenięta interesuje tylko jedno – jedzenie. Musieliśmy zatem pokazywać je w taki sposób, by widzowie pomyśleli, że wykonują jakąś czynność, choć tak naprawdę wciąż szukały pożywienia. W praktyce oznaczało to filmowanie danego ujęcia po kilkanaście razy!”.
Małymi dalmatyńczykami opiekował się oczywiście Gary Gero i jego zaufany zespół treserów. Najważniejszym zadaniem okazało się wyselekcjonowanie odpowiednich osobników. W tym celu Gero dał ogłoszenie w jednej z brytyjskich gazet, w którym prosił o kontakt wszystkich tych, którzy mieli dorosłe dalmatyńczyki spodziewające się potomstwa. Zgłoszenia były weryfikowane przez głównego tresera szczeniaków Julie Tottman lub weterynarza Petera Scotta. Jeśli tylko zaistniało podejrzenie o celowy rozród z myślą o czerpaniu konkretnych zysków, właścicieli psów skreślano z listy oczekujących. ”Nie chcieliśmy, aby ktokolwiek hodował psy tylko po to, by potem nam je sprzedać. Nasze szczeniaki powinny mieć prawdziwy dom, także po zakończeniu zdjęć” – mówi Kevin Lima.
Kiedy każdy z wybranych szczeniaków osiągnął wiek sześciu tygodni, przydzielono mu osobistego tresera, który spędził z nim oraz jego właścicielami kolejne 14 dni. Następnie szczeniaki przetransportowano do Shepperton, gdzie zamieszkały w zbudowanej specjalnie na tą okazję luksusowej psiarni. Jeśli właściciel nie chciał rozstawać się ze swoim ulubieńcem, zakwaterowywano go w pobliskim hotelu i umożliwiano przebywanie ze szczeniakami na co dzień. Kariera aktorska małego, łaciatego dalmatyńczyka trwała cztery tygodnie, po czym "delikwent" wracał do domu.
Zdolności aktorskie młodych dalmatyńczyków zaskoczyły wszystkich. Najwyraźniej uczyły się szybciej od dorosłych osobników, a należy pamiętać, że druga część stawiała im dużo większe wymagania niż "101 dalmatyńczyków". ”Nasze psiaki bez trudu siadały i wstawały, przewracały się i aportowały. Ograniczał nas jedynie czas, bo maluchy szybko rosły i co rusz zmuszeni byliśmy tresować nową grupę” – mówi Kevin Lima.