Reklama

"102 Dalmatyńczyki": REALIZACJA

Na planie "102 dalmatyńczyków" ponownie spotkała się większa część ekipy odpowiedzialnej za sukces aktorskiej wersji klasycznej książki Dodie'ego Smitha "101 dalmatyńczyków". Dołączył do nich debiutujący reżyser Kevin Lima, który zyskał uznanie animowanym "Tarzanem". Na ekran powracają bohaterowie, których znamy z pierwszego filmu z niezastąpioną Cruellą De Mon (Glenn Close) i jej służącym Alonso (Tim McInnerny) na czele, a obok nich oglądamy Ioana Gruffudda w roli właściciela schroniska dla psów oraz Alice Evans w roli podejrzliwej kurator Cruelli - Chloe. Producentem ponownie został Edward S. Feldman.

Reklama

Niesamowite kostiumy, w których paraduje między innymi Glenn Close, są dziełem trzykrotnego laureata Oscara Anthony’ego Powella ("Tess", "Śmierć na Nilu", "Podróże z moją ciotką"). Powell i Close poznali się nie na planie filmowym, lecz podczas prób do inscenizacji musicalu Andrew Lloyd Webbera "Bulwar Zachodzącego Słońca". Scenografię zaprojektował Assheton Gorton, zdjęcia są dziełem Adriana Biddle'a ("Mumia, "Obcy – decydujące starcie", "Thelma i Louise" – nominacja do Oscara).

Aktorzy to oczywiście nie jedyne gwiazdy filmu o "102 dalmatyńczykach". Filmowymi psami opiekował się Gary Gero, jeden z najlepszych treserów w tej branży. Gero i jego ekipa pracowali na planie poprzedniego filmu z udziałem łaciatych psiaków, tym razem postanowili jednak pójść dalej i przygotować swoich podopiecznych do wykonywania jeszcze bardziej wymyślnych trików. Jednocześnie zadbali o to, aby wszystkie psy powróciły do swoich domów całe i zdrowe.

Oprócz dalmatyńczyków w filmie oglądamy przedstawicieli innych ras i gatunków, m.in. bullmastiffy, border terriery, rosyjskie charty oraz papugę, która myśli, że jest psem.

Aktorska wersja "101 dalmatyńczyków" pozostaje jednym z największych przebojów studia Walta Disneya. Producent Edward S. Feldman doskonale zdawał więc sobie sprawę z wyzwania, które podejmuje: ”Chcieliśmy wymyślić coś niezwykłego, a szefowie studia wspierali nas od samego początku. Wszyscy chcieli zrobić film, który dorówna pierwszej części, a nawet ją przewyższy” – mówi.

Pomysł kontynuacji zrodził się dwa lata temu. Dla producenta kluczem do sukcesu było pozyskanie Glenn Close do roli Cruelli De Mon, bez której film nie mógłby powstać. Edward S. Feldman mówi: ”Nie sądzę, by udało się nakręcić ten film bez Glenn”. Bezzwłocznie skontaktował się z aktorką i zaproponował jej ponowne wcielenie się w rolę Cruelli. Wiosną 1999 Close powiedziała "tak". ”Nie mogłam oprzeć się pokusie ponownego wcielenia się w postać, która urosła do rangi symbolu. Poza tym byłam pewna, że scenariusz będzie świetny i nie ukrywam, że marzyłam, by po raz kolejny spotkać się z ekipą, z którą pracowałam przy poprzednim filmie” – mówi.

Zapewniwszy sobie udział Glenn Close producenci zaczęli rozglądać się za reżyserem. Kevin Lima pracował nad animowaną wersją przygód "Tarzana" i wyraził życzenie spróbowania swych sił w filmie fabularnym. W dążeniach tych wspierał go Peter Schneider, obecny szef studia. Kevin Lima mówi: ”Tak się złożyło, że zakończenie prac nad Tarzanem zbiegło się z mianowaniem Petera Schneidera na stanowisko szefa studia Walta Disneya. Peter wiedział, że moim marzeniem jest wyreżyserować film fabularny, zadzwonił więc do mnie, gdy skierowano do produkcji 102 dalmatyńczyki.

Edward Feldman kontynuuje: ”To na prośbę Petera spotkałem się z Kevinem. Muszę podkreślić, że Peter nie próbował niczego mi narzucać, chciał jedynie, abym porozmawiał z Kevinem. Tymczasem ja byłem nim wprost zachwycony. Widziałem Tarzana" i uważałem go za jeden z najlepszych filmów animowanych ostatnich lat, z przyjemnością więc zaprosiłem Kevina do współpracy nad 102 dalmatyńczykami.

Glenn Close, która zdążyła już poznać styl pracy Limy, użyczając głosu Kali w oryginalnej wersji językowej "Tarzana", podziela entuzjazm Feldmana. Jak mówi: ”Czułam, że mogę mu ufać. Wiedział dokładnie, czego chce i miał bardzo sprecyzowaną wizję przyszłego filmu. Kiedy powierzono mu reżyserię "102 dalmatyńczyków", zaofiarowałam mu pełne poparcie. Kevin jest niezwykle utalentowanym człowiekiem. Byłam pewna podziwu, widząc jak radzi sobie z przedsięwzięciem takiego kalibru. Okazał się profesjonalistą w każdym calu. Cała ekipa wyczuła to już pierwszego dnia”.

Kevin Lima mówi: ”Praca nad filmem animowanym i fabularnym niewiele się od siebie różni. W obu przypadkach zadaniem reżysera jest powołanie do życia bohaterów, z którymi widz bez trudu się zidentyfikuje. Różnice oczywiście istnieją. Nogi się pode mną ugięły na samą myśl, że będę reżyserował Glenn Close. Wcześniej miałem okazję spotkać się z wielkimi świata filmu, ale tylko przy okazji udzielania przez nich głosu postaciom z kreskówek. Żywy aktor kreujący postać, którą zna lepiej niż ktokolwiek inny, to zupełnie coś innego. Ponadto podczas kręcenia każdego ujęcia trzeba zwracać uwagę na tysiące szczegółów. Minęły czasy, gdy mogłem sobie pozwolić, by odłożyć decyzję na jutro...”.

Dzięki roli w ”101 dalmatyńczykach” Glenn Close poznała swą bohaterkę od podszewki. Okazało się jednak, że w trzy lata później dojrzała w postaci Cruelli aspekty, których nie była wcześniej świadoma. Jak mówi: ”Pierwszy film nauczył mnie, że im bardziej będę zła, tym zabawniej będę wyglądać. Dzieci boją się Cruelli, ale jednocześnie śmieszy je jej widok i zachowanie. Jest jak czarny charakter z ulubionej bajki, który przedstawia maluchom mroczniejsze aspekty życia. One wiedzą, że ciemność istnieje, ale chcą też być pewne, że ktoś je przed nią uratuje. Aby dzieci zrozumiały, czym jest dobro i światło, muszą jednocześnie stawić czoła ciemnościom, które zwykle uosabia wiedźma lub złowroga macocha. Wydaje mi się, że Cruella spełnia właśnie taką rolę”.

Podobnie myśli Kevin Lima. Reżyser mówi: ”Aby w pełni cieszyć się filmem, trzeba poznać wszystkie aspekty przedstawionej w nim rzeczywistości, a więc także i smak strachu. Doskonale rozumieli to najlepsi twórcy ze studia Disneya. Pamiętam do dziś, jak bardzo przeraziła mnie zła królowa z "Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków”. Uważam, że bez tego dzieci nie będą potrafiły dać sobie rady z codziennymi problemami. Jeśli zobaczą, że szczeniaki potrafią wyjść z opresji, zrozumieją, że im również się to uda. W tym zawiera się pozytywne przesłanie naszego filmu”..

Aby podkreślić to przesłanie, Lima i Feldman wprowadzili do filmu nową postać, francuskiego dyktatora mody Jeana Pierre Le Pelta, w którego wcielił się Gerard Depardieu. Kevin Lima mówi: ”Myślę, że Le Pelt tchnął w nasz film nowe życie. Stanowi przeciwwagę dla Cruelli i z ogromną przyjemnością obserwowaliśmy dynamiczną więź rodzącą się między nimi”.

Opuszczając więzienie, Cruella De Mon – teraz preferująca imię "Ella" – obiecuje zapomnieć raz na zawsze o trawiącej ją obsesji. Z początku terapia behawioralna, której się poddaje, pozwala jej trzymać na wodzy swoje fantazje. Kiedy jednak Cruella zaczyna odzyskiwać swoje prawdziwe "ja", zdaje sobie sprawę, że jedynie udawanie może uratować ją przed powrotem do celi. Właśnie dlatego zwraca się o pomoc do swego dawnego wroga i wielbiciela futer - Le Pelta i prosi go, by ten kradł dla niej szczenięta. W zamian obiecuje mu, iż wkrótce, odziani w psie futerka, oboje ruszą na podbój świata mody.

Producent Edward S. Feldman widział w tej roli tylko jednego aktora: ”Nie wyobrażałem sobie, aby Anglik lub Amerykanin mógł zagrać prawdziwego Francuza. Od razu pomyślałem o Gerardzie Depardieu. Na szczęście pracowałem z nim wcześniej na planie "Zielonej karty" oraz "Taty i małolaty", więc pozwoliłem sobie na krótki telefon i zaoferowałem mu rolę Le Pelta. Zgodził się natychmiast. Kiedy chciałem wysłać mu scenariusz, stwierdził, że chce zagrać w moim filmie bez względu na wszystko”.

Glenn Close mówi: ”Gerard jest niczym żywioł, nikt mu nie dorówna. Nie potrzebował czasu, by wcielić się w swoją postać, bo zjawił się na planie w pełni przygotowany do roli”.

Gerard Depardieu mówi: ”Kocham pracować z Glenn Close, bo myśli jak wokalistka. Gra jak nut”.

”Dałem Gerardowi pełną swobodę – mówi Kevin LimaChciałem, aby zachowywał się jak dziki niedźwiedź. W ten sposób zamierzałem wydobyć z postaci Le Pelta jak najwięcej humoru, jednocześnie nie przekraczając cienkiej granicy autoparodii. Le Pelt kocha życie podobnie jak Gerard”.

Gerard Depardieu również dojrzał w postaci projektanta mody wiele humoru i niezwykłej siły. Jak mówi: ”W swoim życiu zagrałem wielu skomplikowanych bohaterów, więc tym razem z przyjemnością przyjąłem rolę człowieka o prostych zasadach. Jean Pierre kocha siebie i życie, które wiedzie”.

Zarówno Cruella jak i Le Pelt zawdzięczają swój niezwykły styl projektantowi kostiumów Anthony'emu Powellowi, trzykrotnemu zdobywcy Oskara. Wcześniej Powell zaprojektował wszystkie stroje Close na potrzeby pierwszej części filmu. Jak mówi: ”Największym wyzwaniem była dla mnie Cruella. Musiałem pokazać jej miłość do futer bez korzystania z nich. Cały sens tej postaci wynika z tego, że zazwyczaj zachowuje się jak osoba na krawędzi. Musiałem zatem odnaleźć równowagę pomiędzy "polityczną poprawnością", którą nagle manifestuje i jej prawdziwą naturą. Najważniejsze stało się, aby cała jej siła i energia nie znikły w momencie ‘pojawienia się’ dobrej Elli”.

Wielkim wyzwaniem okazało się wykreowanie wyglądu Le Pelta, który równie mocno kocha futrzaną odzież. Anthony Powell mówi: ”La Pelt jest człowiekiem próżnym, a przy tym niezwykłym. Zastanawiałem się, na którym ze słynnych projektantów mody powinienem oprzeć jego wizerunek i w końcu zdecydowałem się zaczerpnąć pomysły od nich wszystkich. W rezultacie otrzymaliśmy wybuchową mieszankę Karla Lagerfelda, Johna Galliano i Jean-Paula Gaultiera”. Nie umknęło to uwadze samego Depardieu, który mówi: ”Nie interesuje mnie moda, ale Anthony Powell wydawał się mistrzem swego fachu, pełnym wyobraźni i nowych pomysłów”.

Aktorską dynamikę pomiędzy Close i Depardieu podkreśliła ponadto brawurowa kreacja Tima McInnerny’ego, który po raz drugi zagrał prześmiesznego służącego Cruelli - Alonso. Aktor mówi: ”Alonso kocha Cruellę i zrobiłby dla niej wszystko, mimo iż ona traktuje go w myśl zasady "podaj, przynieś, pozamiataj". Gdy u boku Cruelli pojawia się Le Pelt, Alonso staje się zazdrosny i robi wszystko, by odzyskać względy swojej pani”.

Jak w każdej baśni, tak i w "102 dalmatyńczykach" złu przeciwstawia się dobro. Dobro reprezentują w filmie kuratorka sądowa Chloe Simon i właściciel schroniska dla zwierząt Kevin Shepherd, wspomagani przez legion zwierzęcych aktorów. Kevin Shepherd prowadzi schronisko dla psów. Jest człowiekiem poczciwym, ale i naiwnym. Wierzy, iż każdy zasługuje, by dać mu drugą szansę, nawet Cruella. Nic zatem dziwnego, że staje się uczuciowym niewolnikiem jej alter ego, czyli kochającej zwierzęta "Elli". To dzięki niej schronisko nie zostaje zamknięte, Kevin ma więc powody, by ufać jej bezgranicznie.

Rolę Kevina powierzono młodemu brytyjskiemu aktorowi, Ioanowi Gruffuddowi, którego wypatrzył producent Edward Feldman. Jak mówi: ”Siedziałem w domu i oglądałem telewizję, kiedy na ekranie pojawił się Ioan. Był rewelacyjny i w tym momencie postanowiłem, że jeśli kiedykolwiek będę kręcił film w Anglii, zaangażuję go. Tak się też stało. Nasz reżyser poparł mój wybór, zdając sobie sprawę z ogromnego potencjału drzemiącego w Ioanie”.

Dla reżysera Ioan Gruffudd był uosobieniem cech młodego Kevina: ”Szukaliśmy doświadczonego aktora, ale Ioan podbił nas swoją szczerością i niewinną ciekawością świata. Mocno stąpa po ziemi, lecz jednocześnie cechuje go pewna niewinność” – mówi.

Twórcy nie kryli zdziwienia, gdy okazało się, że Ioan Gruffud kocha zwierzęta. Jak mówi: ”Pochodzę z dużego miasta, a w moim domu rodzinnym nie było psów. Kiedy zaproszono mnie na zdjęcia próbne, moim pierwszym zadaniem było zabawianie szczeniaków i dużych psów, i to tak, jakbym nic innego nie robił przez całe życie. Najwyraźniej byłem bardzo przekonywający. Z początku czułem pewien opór wewnętrzny, ale poszło mi jak po maśle, gdy przekonałem się co to za wspaniałe i łagodne zwierzęta”.

Ioana Gruffudda czekało jeszcze poważniejsze zadanie. Grany przez niego Kevin Shepherd miał bowiem olśnić młodą panią kurator Chloe Simon. Łączące ich relacje miały stanowić doskonałą przeciwwagę dla niemal antagonistycznego związku pomiędzy Cruellą i Le Peltem. Reżyser Kevin Lima zdawał sobie sprawę, że musi znaleźć aktorkę o silnej osobowości, tak by grana przez nią bohaterka mogła stawić czoła Cruelli.

Jak mówi: ”Chloe musiała być całkowitym zaprzeczeniem Kevina, a więc osobą pewną siebie, która odważy się rzucić wyzwanie Cruelli. Alice Evans nadawała się do tej roli jak nikt inny. Doskonale zna kilka języków i wiele wie o świecie, na który zazwyczaj spogląda krytycznym okiem”.

Dla Alice Evans rola Chloe była spełnieniem marzeń. Aktorka o brytyjskich korzeniach spędziła kilka ostatnich lat w Paryżu, gdzie kształciła swoje umiejętności. Zna włoski i francuski, występowała więc w obu krajach. Jednak dopiero rola w "102 dalmatyńczykach" uczyniła z niej międzynarodową gwiazdę. Jak mówi: ”Otrzymywałam wiele ofert od brytyjskiego przemysłu rozrywkowego, nie chciałam jednak popełnić błędu i postanowiłam czekać na właściwą rolę. Przesłuchanie do filmu było najdziwniejszym przeżyciem w całej mojej karierze. Pamiętam, że w tym samym czasie starałam się o rolę w filmie telewizyjnym. Poszłam na spotkanie z twórcami "102 dalmatyńczyków" bez większych nadziei. Postanowiłam, że będę się dobrze bawić i w spokoju zaczekam na werdykt. Na wejściu dano mi zwinięty sweter, który miał udawać szczeniaka i kazano improwizować. Próbowałam wydobyć aspekt komediowy tej przedziwnej sytuacji, ale i tak byłam przekonana, że nie dostanę roli”.

Tymczasem okazało się, iż to właśnie jej opanowanie zwróciło uwagę reżysera Kevina Limy, który mówi: ”Zdążyliśmy już obejrzeć wiele aktorek, ale żadna nie miała w sobie tyle energii, aby w filmie stać się godnym przeciwnikiem dla Cruelli. Alice była pierwsza i ostatnia”.

Oczywiście film taki jak "102 dalmatyńczyki” nie mógł obejść się bez psich gwiazd. Nietrudno się domyślić, że gdyby nie wysiłki tresera Gary’ego Gero i jego zespołu, film nigdy by nie powstał. Bez wątpienia Gero dał z siebie wszystko podczas kręcenia pierwszej części, wszyscy jednak byli zgodni, że tym razem przeszedł sam siebie. Jak mówi: ”Różnica polegała na stopniu skomplikowania zadań, które postawiliśmy szczeniakom, a zwłaszcza Albiemu, który walnie przyczynia się do pokonania Cruelli”.

Również reżyser Kevin Lima szybko przekonał się, przed jakimi wyzwaniami scenarzyści postawili filmowe psy: ”Byłem świadom ogromu trudności, gdyż naszym podstawowym zamierzeniem było przydanie każdemu z filmowych szczeniaków cech indywidualnych. Mogłem jednak spać spokojnie, bo to, co osiągnął Gero, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Często wydawało mi się, że wymagam niemożliwego, ale za każdym razem zwierzęta były w rewelacyjnej formie aktorskiej” – mówi.

Oczywiście przez cały okres kręcenia filmu bezpieczeństwo i wygoda psów były sprawą nadrzędną. Chociaż Gero i jego podopieczni ciężko pracowali każdego dnia, nigdy nie działo się to kosztem zdrowia zwierząt. Producent Feldman wspomina, iż Gero wolał zrezygnować z danej sceny, niż narażać szczeniaki na szwank.

Gary Gero współpracował ściśle ze scenografem - Asshetonem Gortonem. Zadaniem Gortona było zagospodarowanie przestrzeni w taki sposób, aby odpowiadała ona potrzebom nie tylko aktorów, ale i zwierząt. Jak mówi: ”Fabuła "102 dalmatyńczyków” była znacznie bardziej skomplikowana niż fabuła pierwszego filmu. Nie zmieniła się za to główna zasada mojej pracy – dekoracje musiały spełniać wymogi bezpieczeństwa, by rozbrykanym psiakom nic się nie stało. Tłem akcji jest tym razem piekarnia, będąca odpowiednikiem posiadłości z pierwszego filmu. Włożyłem w nią wiele wysiłku, bo liczyła się nie tylko atrakcyjność wizualna, ale i względy bezpieczeństwa”..

Zadbano o każdy szczegół. Specjalne siatki zabezpieczały szczeniaki, tak by przez przypadek nie spadły z miniaturowych schodów. Miniaturowych, ponieważ podczas kręcenia części pierwszej Gorton przekonał się, iż schody o normalnych rozmiarach były przeszkodą nie do pokonania dla małych dalmatyńczyków. Osiągnięcia scenografa spotkały się z aplauzem ze strony aktorów. Glenn Close mówi: ”Kiedy po raz pierwszy wkroczyłam na teren filmowej posiadłości, zaniemówiłam z wrażenia. Efekt pracy Gortona przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. To był wspaniały prezent dla nas aktorów, bo dekoracje ułatwiały nam pracę pomagając lepiej wcielić się w role. Poczułam się dumna, że biorę udział w tak prestiżowym przedsięwzięciu”.

Kevin Lima mówi: ”Wiele osób w branży ostrzega przed pracą z dziećmi i zwierzętami, ale szczerze mówiąc bez wahania zrobiłbym to raz jeszcze. W kreowaniu świata, który nie istnieje, kryje się pewna doza magii. To coś innego niż wyjście z kamerą na ulicę i filmowanie zwykłych ludzi i zdarzeń. Wszyscy mamy nadzieję, że mityczne światy istnieją gdzieś tam, daleko stąd. Kino pozwala nam do nich dotrzeć”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: 102 Dalmatyńczyki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy