Reklama

"100 dziewczyn i ja": O PRODUKCJI

Michael Davis otwarcie przyznaje, że uwielbienie dla kobiet skłoniło go nakręcenia filmu "100 Girls". "Kocham kobiety. Uwielbiam ich szmaragdowe oczy, które przypominają górskie jeziora. Kocham ich długie włosy, którymi, kiedy całują, głaszczą delikatnie twarz mężczyzny. Ubóstwiam ich miękką jak kaszmir skórę" – twierdzi reżyser.

Terence Michael, producent filmu, był jedną z pierwszych osób, które zwróciły uwagę na talent Davisa. "Obejrzałem debiut fabularny Davisa, Eight Days A Week i byłem zachwycony. Również widzowie w kinie niemal oszaleli, śmiejąc się do łez" - mówi Terence Michael.

Reklama

Reżyser zwraca uwagę na różnice między jego debiutanckim filmem, a "100 dziewczyn i ja". "Podczas gdy Eight Days A Week opowiada historię dziewczyny z przedmieścia, 100 dziewczyn i ja skupia się przede wszystkim na tym, co różni kobiety i mężczyzn. Jednocześnie chciałem nakręcić film, który prezentowałby możliwie najszerszą gamę kobiecych typów: od brzyduli, która w sobotnie noce siedzi sama w domu do bogini budzącej zachwyt gdziekolwiek się pojawi" – mówi twórca.

Jednym z najważniejszych etapów w powstawaniu filmu był casting. Jak mówi Michael Davies: "90% pracy reżysera to szukanie aktorów. Reżyserzy oszukują samych siebie, kiedy sądzą, że to oni są najważniejsi i poradzą sobie zawsze, nawet kiedy aktor nie pasuje do roli".

Przy takim podejściu znalezienie setki odpowiednich dziewczyn wymagało od Davisa i reszty ekipy ogromnej pracy. "Każdemu, kogo pytałem, bardzo podoba się tytuł filmu. Michael Davis i jego asystent od castigu bardzo dobrze wykonali swoją pracę. Znaleźli fantastyczne dziewczyny - nie tylko piękne, ale utalentowane i obdarzone szczególnym charakterem" - mówi producent Yitzhak Ginsberg.

Pierwszą, do której uśmiechnęło się szczęście, była Larisa Oleynik, która zagrała wcześniej w "10 Things I Hate About You", przeboju kinowym wytwórni Disneya.. Filmowcy byli zaskoczeni jak wielką popularnością cieszy się Larisa. "Byłem zdumiony, że w Internecie jest tak dużo stron poświeconych Larisie. Kiedy dotarło do nas, jak wielu ma fanów i wielbicieli, uznaliśmy, że jest najlepsza do roli Wendy, miłej dziewczyny z sąsiedztwa" - mówi reżyser.

Obok Larisy w filmie wystąpiły: Katharina Heigl w roli ambitnej Arlene, Emmanuelle Chriqui jako Patty, Marissa Ribisi w roli inteligentnej Dory a Jaime Pressly jako piekna Cynthia.

Rolę głównego bohatera powierzono Jonathanowi Tuckerowi. Davis bardzo dobrze pamiętał Tuckera z filmu "Uśpieni" Barry'ego Levinsona, gdzie ten młody aktor zagrał obok Roberta de Niro.

Nie mniej ważną rolą do obsadzenia była postać Roda, współlokatora Matthew. Rod i Matthew w pewnym sensie uzupełniają się. Matthew jest słodki, pozytywnie nastawiony do świata i trochę obawia się kobiet. Rod jest tzw. "twardym facetem", traktuje kobiety jak przedmioty.

"100 dziewczyn i ja" opowiada o tym, jak kobiety potrafią zauroczyć mężczyzn. Jak mówi Michael Davies, każda kobieta potrafi zrobić wrażenie na mężczyźnie. "W porównaniu z kobietami, mężczyźni to klauni. Kobiety pociągają swoją szczerością, zrozumieniem i wychowaniem. Mężczyźni robią wrażenie jakby cały czas byli na polu walki, zamykają się w sobie, przyjmują postawę pełną nieufności i podejrzliwości, zażyłość traktując jak słabość' – twierdzi reżyser.

Michael Davis podkreśla, że zaczynając zdjęcia do "100 dziewczyn i ja" nie chciał nakręcić kolejnego filmu o miłości. "Większość filmów, które powstały w ostatnich latach, to filmy, w których świat zakochanych jest cudowny i fantastyczny. Miałem tego dość! W tych filmach brakuje prawdziwego życia!" - mówi twórca. Zdaniem Davisa, większość scenarzystów i reżyserów źle podchodzi do filmów o miłości i seksie. "Większość to filmy płytkie i bardzo dalekie od realizmu. Nie chodzi o to, by w scenie erotycznej młody mężczyzna tylko wsunął się między nogi dziewczyny. W trakcie intymnego kontaktu między dwojgiem ludzi bardzo wiele się dzieje. Kochankowie rozmawiają ze sobą, śmieją się… Mój film jest bardziej otwarty i bezpośredni. Sceny miłosne zostały sfilmowaliśmy z bardzo dużym wyczuciem i troską" - mówi Davis.

Michael Davis do pracy przy "100 dziewczyn i ja" zaprosił swego przyjaciela, Jamesa Spencera, operatora filmowego. Zanim rozpoczęły się zdjęcia obaj dyskutowali nad wyborem odpowiednich sposobów filmowania, które najlepiej zobrazowałyby główny wątek. Michael Davis: "Filmowy język jest bardzo elastyczny i wystarczy uruchomić swoją wyobraźnię, by oddać wielowymiarowość rzeczywistości. Niestety niewielu reżyserów wykorzystuje te możliwości. Podam bardzo prosty przykład. Kiedy ktoś nam opowiada jakieś zdarzenie widzimy nie tylko samego opowiadającego, ale jednocześnie wyobrażamy sobie tę historię. Bardzo mi zależało, by w filmie oddać ten dualizm, z którym chyba każdy ma do czynienia. W filmie jest bardzo wiele scen, które ilustrują, co dzieje się w głowie Matthew. Oczywiście, nie są to psychologiczne analizy".

W "100 Dziewczyn i ja" Michael Davis odważnie przełamuje tradycyjny schemat romantycznej komedii, opierając typową historie miłosną na strukturze filmu kryminalnego. Matthew, jak detektyw, tropi cierpliwie tajemniczą dziewczynę, którą poznał w windzie. Rolę podejrzanych pełni setka dziewczyn ze studenckiego internatu - wśród nich ukrywa się "ta jedyna". W filmie kryminalnym detektyw najczęściej spotyka ludzi z różnych warstw społecznych, w tym filmie główny bohater poznaje różne typy kobiet. Dobry kryminał skupia się nie tylko na tropieniu zabójcy, odsłania także psychikę samego detektywa. W "100 Dziewczyn i ja" Matthew poszukując tajemniczej dziewczyny dowiaduje się również czegoś o sobie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: 100 dziewczyn i ja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy