"Przechwycone": halo tu wojna. Tego filmu trzeba... posłuchać

Kadr z filmu "Przechwycone" /© materiały dystrybutora /materiały prasowe

"Przechwycone" to wyjątkowe świadectwo wojny w Ukrainie. Korzystając z pochodzących z 2022 roku zapisów telefonicznych rozmów rosyjskich żołnierzy z bliskimi dokumentalistka Oksana Karpovych pozwala nam poznać motywację agresorów, ukazując w ten sposób grozę i absurd putinowskiej napaści. Komentarzem do rozmów są kadry składające się na przerażający "krajobraz po bitwie".

"Pierwsze, co nas zdumiało, to dobre drogi. Duże wiejskie domy... Doniczki z kwiatami, ładne zasłonki w oknach nawet w szopach. W domach - białe obrusy. Drogie naczynia. Fajans. Po raz pierwszy zobaczyłam tam pralkę..." - wspomina czasy II wojny światowej radziecka sierżantka Aglaja Borisowna Niestieruk w głośnej książce Swietłany Aleksijewicz "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Dla większości maszerujących 80 lat temu na Berlin Rosjan cywilizacyjne zderzenie z Zachodem było kulturowym szokiem i... okazją do wzbogacenia się. Zajmowane niemieckie miasta traktowano jak wojenny łup, a na Wschód wędrowały paczki z zegarkami, biżuterią, ubraniami, obuwiem czy kuchennymi zestawami. Rabowano wszystko, co miało jakąkolwiek wartość tłumacząc się, całkiem słusznie, wyrównywaniem wojennych krzywd oraz nienawiścią do hitlerowców.

Reklama

To, co dotąd znaliśmy z książkowych relacji i odtwarzających rzeczywistość wojennych filmów, niespodziewanie wróciło w lutym 2022 roku, gdy Rosjanie dokonali pełnoskalowej agresji na Ukrainę. Po początkowych obrazach zniszczeń i grozy przyszły kolejne: prezentujące żołnierzy wywożących z Ukrainy pralki, kuchenki, sprzęt elektroniczny i wszystko inne, co udało się znaleźć w domach w pośpiechu porzuconych przez ratujących życie Ukraińców. Retoryka również okazała się podobna jak w 1945 roku. Na potrzeby propagandy wyciągnięto na sztandary slogany o faszystowskim reżimie i denazyfikacji Ukrainy, by za ich pomocą tchnąć życie w ulepionego z postsowieckiego błota golema, siejącego śmierć i zniszczenie.

"Przechwycone": co rosyjscy żołnierze mówią swoim bliskim

Dzięki niezwykłemu dokumentowi Oksany Karpovych "Przechwycone" stajemy się na moment uczestnikami tych współczesnych wydarzeń. Budując narrację swojego filmu na podsłuchanych przez ukraiński wywiad rozmowach telefonicznych, które prowadzą z bliskimi wnukowie i prawnukowie bohaterów II wojny światowej, reżyserka pokazuje zarazem zarówno absurd rosyjskiej agresji, jak i zaczadzenie propagandą żołnierzy i ich rodzin.

Mamy tu całe spektrum emocji: od zdziwienia, że nikt nie wita "wyzwolicieli" kwiatami, przez radość, że udało się przywłaszczyć jakiś sprzęt, opowieści o torturach zadawanych znienawidzonym chachołom [pogardliwie określenie Ukraińców - przyp. red.], po nieliczne refleksje na temat piekła wojny. W opowieściach dwudziestoparolatków posłanych na front swobodnie mieszają się ekscytacja, poczucie spełnienia, fascynacja walką, ale też zmęczenie, niepewność i strach.

Dzwoniący do swoich żon, dziewczyn i matek mężczyźni szukają u nich bliskości, potwierdzenia sensu i wsparcia. A tym, co najbardziej szokuje, są właśnie reakcje bliskich oddalonych od frontu o setki kilometrów. Padające w rozmowach słowa aprobaty i zachęty pokazują siłę rosyjskiej propagandy, której udało się całkowicie zdehumanizować Ukraińców i są potwierdzeniem banalności zła, którego źródeł niemiecka filozofka Hannah Arendt dopatrywała się m.in. w braku refleksji czyniącej zwykłych ludzi zdolnymi do popełniania najbardziej okrutnych zbrodni.

Jeden obraz wart jest więcej niż tysiąc słów

"Przechwycone" stanowią niezwykły rewers popularnego stwierdzenia o tym, że jeden obraz wart jest więcej niż tysiąc słów. Obrazy wojny to coś, co znamy doskonale od dziesiątek lat, a ich permanentna obecność w kanałach informacyjnych sprawiła, że utraciły swoją siłę rażenia. Przemierzając z kamerą postapokaliptyczną rzeczywistość zniszczonych ukraińskich wsi i miasteczek, Oksana Karpovych pozwala nam wejść do głowy najeźdźców swobodnie wyrażających swoje myśli. Te słowa miały nigdy nie trafić do naszych uszu. Ich świadkami, poza osobą po drugiej stronie słuchawki, miały być wyłącznie ściany opuszczonych domów i wypełniające je przedmioty, które być może za moment służyć będą nowym właścicielom. Czasami więc kilka zdań warte są więcej niż kolejny obraz wojennej pożogi. A wywołane nimi echo wybrzmiewa jeszcze długo po zakończeniu seansu...

Globalne wydarzenia ostatnich tygodni zdają się dopisywać gorzką puentę do "Przechwyconych". Amerykański prezydent Donald Trump głośno przelicza dotychczasową pomoc udzieloną Ukrainie na dolary i atakuje prezydenta Ukrainy oskarżając go o wywołanie wojny. Słowa Trumpa, zestawione z ogromem wojennych zniszczeń, brzmią równie obrzydliwie i cynicznie, jak radość rosyjskich żołdaków, grabiących ukraińskie domy.

9/10

"Przechwycone", reż. Oksana Karpovych, Kanada, Francja, Ukraina 2024, dystrybucja: Festiwal WATCH DOCS i Helsińska Fundacja Praw Człowieka, premiera kinowa: 7 marca 2025 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Przechwycone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy