O kulturze rave w Polsce. Recenzujemy dokument "Rave"

"Rave" /materiały prasowe

Film dokumentalny "Rave" autorstwa Dawida Nickela i Łukasza Rondudy, który od 4 października można oglądać na ekranach kin, pokazuje historię kultury rave w Polsce. Seans jednak pozostawia uczucie niedosytu i rozczarowania. Pomimo interesującej interakcji między pokoleniami, wyraźnie brakuje w filmie Nickela i Rondudy pełniejszego przedstawienia rzeczywistości.

  • Film "Rave" opowiada historię muzyki techno i kultury rave (imprez tanecznych z muzyką elektroniczną) w Polsce. Dokument pokazuje zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość tej kultury.
  • Za reżyserię filmu odpowiadają Dawid Nickel ("Ostatni komers") i Łukasz Ronduda ("Wszystkie nasze strachy").
  • Film dokumentalny "Rave" od 4 października można oglądać na ekranach polskich kin. W sieci jest dostępny zwiastun.


Idąc na pokaz przedpremierowy filmu dokumentalnego "Rave" w reżyserii Dawida Nickela i Łukasza Rondudy aż chciało się założyć ortalionową kurtkę i odpalić w słuchawkach współczesne utwory z gatunku techno. Wspomniani twórcy już wcześniej pokazali, że nie boją się bezkompromisowo ukazywać polskich realiów (magnetyczny "Ostatni komers" Nickela i mocne "Wszystkie nasze strachy" Rondudy). Miałam okazję być na kilku imprezach rejwowych, od czasu do czasu słucham tego typu muzyki, więc można powiedzieć, że tematu trochę "liznęłam". Spodziewałam się, że seans "Rave'u" na nowo rozbudzi we mnie ochotę do głębszego eksplorowania kultury rave, lecz finalnie pozostawił uczucie rozczarowania i głębokiego niedosytu.

"Rave": problem filmu tkwi w narracji

Tak jak wspomniałam - po duecie Nickel i Ronduda można było się spodziewać dosadnego obrazu kultury rave na przestrzeni ostatnich 30 lat. Chociaż ich poprzednie produkcje nie były bez wad, doceniłam je za odwagę w przedstawianiu otaczającej nas gorzkiej rzeczywistości. Zważając na fakt, że "Rave" to dokument, oczekiwałam ukazania zarówno jasnych, jak i ciemnych stron imprez rejwowych. I tu pojawiło się moje największe rozczarowanie. Ale po kolei.

Moim największym problemem z "Rave'em" jest chaotyczny sposób poprowadzenia narracji. Nie ma jednego wyraźnego narratora. Tę funkcję pełni kilku bohaterów: m.in. Marcelo Zammenhoff, będący przedstawicielem pokolenia wychowanego na muzyce techno lat 90., młoda DJ-ka Marysia jako postać współczesna, stała bywalczyni imprez w klimacie Wixapolu oraz rysująca wpływ socjologiczny dziennikarka i DJ-ka Dominika Sitnicka.

Całościowo film wydaje się być nierówny, bowiem o wiele ciekawsze historie okraszone archiwalnymi nagraniami opowiada charyzmatyczny Marcelo, za to nudą trącą wywody w wykonaniu Dominiki. W przypadku komentarza DJ-ki czasami ma się wrażenie, że jej słowa zupełnie nie oddają tego, co aktualnie dzieje się na ekranie. Wraz z kolejnymi wypowiedziami narasta poczucie niespójności i splątania.

"Rave": jednowymiarowa historia kultury rave

Jeśli chodzi o historię Marysi, na ekranie towarzyszy jej tancerz, Janusz. I chociaż momentami można czuć wewnętrzny sprzeciw, gdy zbyt dogłębnie eksploatuje się temat imprez Manieczek, Energy 2000 i Wixapol, które dla wielu zwolenników kultury rave zahaczają o świętokradztwo, uważam, że narracyjnie to najlepiej i najrówniej poprowadzona opowieść w całym filmie. Poznajemy środowisko bohaterów, dowiadujemy się, co przyciągnęło ich do rave'ów. Mają oni pchający fabułę do przodu cel, który motywuje widza, by towarzyszyć im w drodze do niego.

W pewnym momencie Marcelo Zammenhoff spotyka się z Marysią i Januszem. Doceniam kontrast dwóch pokoleń i zderzenie ich przekonań. Niestety jest to jeden z niewielu pozytywów dokumentu. Największy zarzut mam do jednowymiarowości storytellingu. Nie poświęcono czasu ekranowego istotnemu problemowi, jaki często towarzyszy tego typu imprezom, czyli uzależnienia od narkotyków, alkoholu. Często to właśnie w opuszczonych magazynach, w których rozbrzmiewa przytłaczająca muzyka techno, młodzi ludzie, niekiedy niepełnoletni, rozpoczynają przygodę z używkami i nie można powiedzieć, że ma ona pozytywny finał. Poza tym, takie imprezy potrafią trwać kilkanaście godzin, czasami nawet dwa dni! Zabrakło mi tego wątku w filmie "Rave", przez co uważam, że nie obrazuje ona dogłębnie tytułowej kultury w Polsce i jej wpływu na kolejne pokolenia.

5/10

"Rave", reż. Dawid Nickel, Łukasz Ronduda. Data premiery kinowej: 4 października 2024 r.

Czytaj więcej: Powstał dokument o polskich raperach! Poznajcie gatunek poprzez historię największych!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy