Reklama

"Drużyna A(A)": Miało być lekko, absurdalnie, ale z morałem. Nie wyszło

Na hasło film o alkoholikach przed oczami staje nam ciężki dramat, którego seans nie będzie należał do łatwych i przyjemnych. Reżyser Daniel Jaroszek postanowił wyłamać się z tego schematu kręcąc... komedię. Miało być lekko, absurdalnie, ale z morałem. Niestety "Drużyna A(A)" przypomina raczej niestrawny koktajl.

Jest ich czwórka: Leszek (Michał Żurawski), Karolina (Maria Sobocińska), Wiola (Danuta Stenka) i Dominik (Mikołaj Kubacki). Poznali się na terapii uzależnień. Każde z nich dźwiga bagaż własnych problemów, ale dzięki wsparciu Wojtka (Łukasz Simlat) mają nadzieję wyjść na prostą. Kiedy więc spada na nich informacja o problemach finansowych i konieczności zamknięciu ośrodka, nie zamierzają poddać się bez walki. Dzięki koneksjom Leszka są w stanie szybko zarobić pieniądze potrzebne na uratowanie placówki. Trzeba tylko przewieźć dwie cysterny nielegalnego spirytusu z gorzelni do odbiorcy...

Reklama

"Drużyna A(A)": miał być morał, wyszło miernie

Punkt wyjścia filmu Daniela Jaroszka może kojarzyć się z filmem "Whisky dla aniołów" Kena Loacha, w którym czwórka życiowych nieudaczników chciała odmienić swój los kradnąc drogocenną partię tytułowego trunku. O ile jednak brytyjski reżyser w komediowej formule zawarł celne obserwacje społeczne, to Jaroszek we współpracy ze scenarzystami Tomaszem Kwaśniewskim i Jackiem Wasilewskim postawili na komedię absurdu. Oto więc bohaterów ściga krwiożercza Celniczka Klementyna (Magdalena Cielecka) lubująca się w strzelaniu ze snajperskiego karabinu. Ubrana w szykowny mundur, obdarzona sadystycznym uśmiechem postać wygląda jak wyjęta żywcem z uniwersum Wesa Andersona i przypomina bohatera "Grand Budapest Hotel" granego przez Willema Dafoe. Mocno "andersonowska" jest też, skąpana w pastelowych kolorach, scenografia filmu.

Bohaterowie na swojej drodze spotykają zaś różnego rodzaju szemrane indywidua, a nawet trafiają na... imprezę country. Inspirowana m.in. kompozycjami Ennio Morricone ścieżka dźwiękowa Macieja Dobrowolskiego przywodzi na myśl skojarzenia z Rodriguezem i Tarantino. Niestety wszystko to nie jest nawet odrobinę zabawne, a w nadmiarze nawiązań i fajerwerków gubi się to, co powinno być najważniejsze czyli fabuła. Bohaterowie krążą po filmowej krainie bez ładu i składu, a ścigająca ich pogoń zawodzi jako siła napędowa tej historii.

Gdy reżyser próbuje przez moment być poważny i z pomocą czarno-białych animacji przedstawić nam przeszłość głównych bohaterów i ich emocjonalne zagubienie, wypada to sztucznie i wywołuje wyłącznie wzruszenie ramion. Także dlatego, że bohaterowie są po prostu nieciekawi. Jedyna postać, która się wyróżnia, to pokaleczona przez życie Wiola grana przez Danutę Stenkę. Patrząc na jej fizyczną metamorfozę i grę można ubolewać, że polskie kino nie ma zbyt wiele do zaproponowania tej znakomitej aktorce.

Na dodatek wszystko to zostało upstrzone ujęciami z drona, które w malowniczych sceneriach ukazują nam wypełnione alkoholem ciężarówki stanowiące de facto flotę handlową jednego z partnerów filmu. To chyba najbardziej nachalny i absurdalny product placement w historii polskiego kina.

Trwający ponad dwie godziny film przypomina domowej roboty koktajl przyrządzony ze wszystkiego, co akurat było pod ręką. I naprawdę potrafi sponiewierać. Powinno się opatrzyć go etykietą: Oglądacie na własne ryzyko.

Rafał Pawłowski

Ocena: 2,5/10

"Drużyna A(A)", reż. Daniel Jaroszek, Polska 2024, dystrybucja: Next Film, premiera kinowa: 20 września 2024.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Drużyna AA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama