Jeden z najlepszych filmów wszech czasów. Mocne słowo pada w nim aż 246 razy
"Chłopcy z ferajny" to dziś jeden z najdoskonalszych przykładów kina gangsterskiego. Dzieło Martina Scorsese oparte na zeznaniach Henry'ego Hilla szokowało intensywnością zdarzeń i dużą dawką mocnej rozrywki. W scenariuszu nagradzanego arcydzieła nie brakowało również niecenzuralnych słów. Jedno z nich zostało wypowiedziane aż 246 razy!
Historia Henry'ego Hilla, który "od kiedy pamięta, chciał być gangsterem", do dziś budzi zachwyt. Brawurowe dzieło Martina Scorsese sprawnie balansuje między humorem i przemocą. Wyrazisty portret nowojorskiego świata przestępczego z lat 50. i 60. XX wieku oparty został na autentycznych zeznaniach gangstera, zawartych w książce "Wiseguy" Nicholasa Pileggiego.
Poza wciągającym scenariuszem "Chłopców z ferajny" wyróżnia także znakomite aktorstwo. W obsadzie znalazły się takie wybitne gwiazdy, jak Robert De Niro, Ray Liotta czy Joe Pesci. Mamę głównego bohatera odegrała rodzicielka reżysera - Catherine Scorsese.
Produkcję doceniano podczas wielu wydarzeń branżowych. W 1991 Joe Pesci odebrał Oscara dla Najlepszego aktora drugoplanowego. Tytuł zdobył również pięć statuetek BAFTA, w tym za najlepszy film, reżyserię oraz montaż. Martin Scorsese został także uhonorowany Srebrnym Lwem na MFF w Wenecji. Krytycy do dziś są zgodni w opiniach, że jest to jeden z najciekawszych filmów gangsterskich w historii kina.
W jednej z najbardziej znanych scen z "Chłopców z ferajny" Henry Hill (Ray Liotta) mówi Tommy'emu DeVito (Joe Pesci), że jest zabawnym gościem. Ten jednak nie przyjmuje tego najlepiej i zaczyna agresywnie dopytywać o szczegóły. Atmosfera gęstnieje z sekundy na sekundę, a Henry zdaje sobie sprawę, że nieprzemyślane słowa mogą się dla niego skończyć nawet śmiercią. W końcu okazuje się, że DeVito żartował, a wszyscy oddychają z ulgą.
Przerażenie i dezorientacja na twarzach pozostałych aktorów nie były efektem umiejętności. Jakiś czas przed nakręceniem tej sceny Pesci zdradził reżyserowi historię z czasów młodości. Gdy był kelnerem w restauracji, powiedział jednemu z lokalnych gangsterów, że jest zabawny, jednak komplement nie został najlepiej przyjęty. Scorsese tak polubił tę anegdotę, że postanowił przenieść ją na ekran. Nie zamieścił jej jednak w scenariuszu - poprosił Pesciego, by zaimprowizował całość przed pozostałymi aktorami i wywołał tym ogromne zaskoczenie.
Mimo wielu pozytywnych recenzji i uznania na całym świecie, w tekstach na temat filmu zwracano uwagę na dużą ilość mocnych scen i niecenzuralnych słów. W artykule, który można było przeczytać w "Kulturze" (dodatku do "Dziennika Polska-Europa-Świat"), zwrócono uwagę, że jedno z przekleństw pojawiło się w produkcji aż 246 razy.
"Film [...] szokuje ładunkiem agresji i przemocy niektórych scen, a niecenzuralne słowo pada w nim 246 razy. Scorsese podbija napięcie szybkim montażem, lubi też podkręcać znaczenie ważnych epizodów mocnym kontrapunktem".
Zobacz też:
Reżyserowi filmu o Springsteenie spłonął dom, a on został na planie i kręcił dalej
