Reklama

Słabe filmy w konkursie w Gdyni

To nie był dobry dzień na festiwalu w Gdyni. Kuriozalny nowelowy "Demakijaż", kiczowato prorodzinne "Nigdy nie mów nigdy" oraz - to największe rozczarowanie w konkursowej stawce - mało prawdziwe "Świnki" Roberta Glińskiego.

Nie wiem na czym polega problem ze Studiem Munka, które powołane zostało do życia, by promować twórczość młodych reżyserów, że na swój debiut wybiera kompilację trzech nowelek powstałych wcześniej w ramach programu "30 minut".

"Droga wewnętrzna" Doroty Lamparskiej nakręcona została w 2006 roku, kolejne dwa filmiki - "Non stop kolor" Marysi Sadowskiej i "Pokój szybkich randek" zrealizowane zostały rok później. Teraz, jeden po drugim, składają się na startujący w Konkursie Głównym festiwalu "Demakijaż".

Sprzeciwiam się temu filmowi bez względu na jakość nowelek, które wchodzą w jego skład. Nie podoba mi się sam producencki pomysł, by trzy, powstałe zupełnie niezależnie i opowiadające kompletnie różne historie filmy, ostemplowywać mianem autonomicznego dzieła. To jest groźny precedens, świadczący albo o braku producenckiej inwencji, albo uwiądzie kreatywności młodych reżyserek. Albo jedno i drugie.

Reklama

Same nowelki? Najbardziej podobała mi się "Droga wewnętrzna" - spokojnie, ale z wyczuciem opowiedziana historia blokady psychicznej pewnego mężczyzny (Adam Woronowicz), który boi się opuścić klatkę schodową swojego bloku. Niezły jest też "Pokój szybkich randek" - nerwowa, pełna realizacyjnego napięcia historia młodej dziewczyny, która postanawia zajść w ciążę ze swoim, odbywającym karę więzienia, mężem.

Widać w Lamparskiej i Maliszewskiej spory potencjał. Kompletnym nieporozumieniem okazał się za to "Non stop kolor" - reżyserski debiut piosenkarki Marysi Sadowskiej. "Ekranizacja Aktivista" - skomentował jeden z moich znajomych i w swej złośliwości trafił w sedno. Jedną trzecią 30-minutowego metrażu tracić na ekspozycję swych własnych piosenek? Brak skromności i całkowity brak klasy.

Kolejnym filmem zaprezentowanym w środę, 16 września, na festiwalu w Gdyni była komedia romantyczna "Nigdy nie mów nigdy" (ech, stęskniłem się za tymi tytułami: "Nigdy w życiu", "Teraz albo nigdy!"). Na etapie realizacyjnym, funkcjonujący jako "Headhunter", jest film Wojtka Pacyny (o co chodzi z tymi dorosłymi Wojciechami, dlaczego upierają się by być Wojtkami?) opowieścią o młodej, energicznej kobiecie sukcesu (Anna Dereszowska jako - uwaga, czy jest takie imię? - Ama), która dojrzewa do roli matki i przemienia się w ostoję prorodzinnych wartości.

Przyznam szczerze, że seans tego filmu był dla mnie naprawdę niezłą rozrywką - śmiech, do którego zmusił mnie reżyser "Nigdy nie mów nigdy", następował jednak w momentach, które nie ucieszyłyby Wojtka Pacyny.

Było w "Nigdy nie mów nigdy" kilka zabawnych dowcipów, były momentami zabawne role, m.in. epizodzik Roberta Więckiewicza (czy on potrafi coś w ogóle schrzanić?) czy kreacja Anny Romantowskiej w roli mamy Amy. Całość jest jednak tak nieznośnie lejdisopodobna (najlepszą psiapsiółkę postaci Dereszowskiej gra Edyta Olszówka), że mogłaby też nosić tytuł... "Idealny facet dla mojej dziewczyny" (idealnego faceta gra tu Jan Wieczorkowski).

Sporo zainteresowania i żywą reakcję publiczności wzbudził kolejny z konkursowych filmów - "Świnki" Roberta Glińskiego.

To historia Tomka (debiutant Filip Garbacz) - kilkunastoletniego chłopca z polsko-niemieckiego pogranicza, który zaczyna świadczyć niemieckim pedofilom usługi seksualne. Jest w tym, mającym być socjologicznym opisem zjawiska, filmie klimat znany z jednego z wcześniejszych obrazów Glińskiego "Cześć Tereska". Ale "Świnki" zatrzymują się w pół drogi - starają się być równocześnie drastyczne i subtelne. Chcąc pokazać jak najwięcej, zbyt wiele rzeczy wstydliwie chowają przed okiem kamery.

Fakt, materia tego obrazu jest wysoce delikatna, jeśli jednak decydować się na realizację tak złożonego tematu, dlaczego poprzestawać na poziomie parasocjologicznego opisu zjawiska? Panie Gliński - Larry Clark zrealizował "Dzieciaków" niemal 15 lat temu!

Jaki pożytek ze "Świnek"? Kilka starszych pań dowiedziało się, że młodzi chłopcy z przygranicznych terenów sprzedają się za forsę bogatym Niemcom i nie omieszkało tego przekazać reżyserowi na konferencji prasowej. Brawo!

Dziś na festiwalu zapowiada się lepszy dzień. Prasowy pokaz będzie miał wysoko oceniany w kuluarowych rozmowach "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego, film-zagadka, czyli "Zero" Pawła Borowskiego oraz długo oczekiwany obraz Janusza Morgensterna "Mniejsze zło".

Czytaj blog naszego redaktora o festiwalu w Gdyni!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gliński | demakijaż | 'Demakijaż' | świnki | filmy | Gdynia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy