"Hiacynt": Milicja, geje i PRL [recenzja]

Tomasz Ziętek w filmie "Hiacynt" /Bartosz Mrozowski / Netflix /materiały prasowe

Piotr Domalewski nie zwalnia tempa. Niecały rok temu do kin weszło jego "Jak daleko stąd", w kwietniu reżyser uraczył nas czterema odcinkami "Sexify", a podczas 21. edycji festiwalu Nowe Horyzonty zaprezentował swój najnowszy film. "Hiacynt" potwierdza, że Domalewski jest obecnie jednym z najlepszych rodzimych twórców. Jednocześnie ma się wrażenie, że to najmniej udane z jego dotychczasowych dzieł.

Tytuł filmu nawiązuje do niesławnej akcji Milicji Obywatelskiej, wymierzonej w środowisko homoseksualistów. Głównym bohaterem jest Robert (Tomasz Ziętek), młody funkcjonariusz, który wraz ze swoim partnerem (Tomasz Schuchardt) zostaje oddelegowany do sprawy tajemniczego zabójstwa. Gdy okazuje się, że denat był gejem, milicjant postanawia przeniknąć do środowiska homoseksualistów. Tak oto na jego drodze staje Arek (Hubert Miłkowski). Robert zamierza go uczynić swoim informatorem. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak bardzo ta relacja skomplikuje jego życie.

Reklama

"Hiacynt": Posępny klimat, wspaniałe zdjęcia, przestrzelony finał

Najnowsze dzieło Domalewskiego można odczytywać na kilku płaszczyznach. Niestety, pozostawia niedosyt w każdej z nich. Jako thriller "Hiacynt" angażuje od pierwszych minut. Z każdą nową informacją intryga staje się coraz gęstsza i trzyma w napięciu. Bardzo dobrze wypada także duet wierzącego w sprawiedliwość młodzika i nieco starszego milicjanta, który nie ma problemów z przekraczaniem swoich uprawnień, a od standardowego przesłuchania woli wymuszanie zeznań przemocą. Tyle że po trzydziestu minutach Schuchardt gdzieś znika, a fabuła zaczyna się niemiłosiernie rozwadniać. "Hiacynt" zachowuje do końca posępny klimat, głównie dzięki wspaniałym zdjęciom Piotra Sobocińskiego Jr., ale historia z każdym nowym "twistem" staje się coraz bardziej nieskładna - i tak aż do przestrzelonego finału.

Film nie spełnia się także jako melodramat. Kto spodziewał się polskiej "Tajemnicy Brokeback Moutain", ten srodze się zawiedzie. Relacja Roberta i Arka, od początku zmierzająca w jasnym dla wszystkich kierunku, pozbawiona jest pasji. Świetnie wypadają natomiast wątki poboczne - narzeczonej Roberta (Ada Chlebicka) oraz ojca bohatera (Marek Kalita), jego bezpośredniego przełożonego i zatwardziałego homofoba zarazem. Aż prosi się, by bunt protagonisty przeciwko swojemu rodzicielowi otrzymał więcej miejsca. Podobnie jest z odniesieniami do współczesności - te wydawałyby się oczywiste w erze uchwał anty-LGBT. Pozostają jednak nieczytelne.

"Hiacynt": Porządny thriller

Narzekam, ale "Hiacynt" to wciąż porządny thriller. Bardzo dobrze zagrany (dlaczego Schuchardta jest tak mało?), przybliżający trudny byt homoseksualistów w ostatnich latach PRL-u, dopracowany w warstwie technicznej. Znakiem rozpoznawczym Domalewskiego byli jednak wiarygodni bohaterowie, relacje między nimi oraz perfekcyjny scenariusz. Trudno jednak zrozumieć motywacje Roberta i zbyt poplątaną intrygę oraz zdzierżyć przypadkowe lub nagłe przełomy w śledztwie. Gdyby chodziło o innego twórcę, być może nie byłbym tak zawiedziony. Po kinie Domalewskiego spodziewam się jednak nieco więcej.

6/10

"Hiacynt", reż. Piotr Domalewski, Polska 2021, dystrybucja: Netflix

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hiacynt (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy