Reklama

Główny faworyt Złotych Lwów

To będzie ogromna niespodzianka, jeśli "Róża" Wojciecha Smarzowskiego nie dostanie Złotych Lwów podczas 36. FPFF w Gdyni. Gala rozdania nagród już w sobotę, 11 czerwca, wieczorem.

Co więcej, znakomite kreacje stworzyli w obrazie Smarzowskiego Marcin Dorociński oraz Agata Kulesza i to również oni są głównymi faworytami do sięgnięcia po tytuły: najlepszego aktora i aktorki festiwalu.

Także sam Smarzowski, którego "Wesele" i "Dom zły" nie wiedzieć czemu pominięto, przyznając Złote Lwy na 29. i 34. odsłonie gdyńskiej imprezy, ma duże szanse odebrać nagrodę za najlepszą reżyserię (ma już taką w dorobku za wspomniany film z 2009 roku). Gdyby dodać do tego jeszcze, że bez szans na statuetkę nie jest też scenarzysta "Róży" - Michał Szczerbic, to mamy przed oczami faworyta do zgarnięcia pięciu najważniejszych wyróżnień na 36. FPFF.

A nie zapominajmy, że "Róża" ma także doskonale dobraną muzykę (Mikołaj Trzaska), jest wspaniale fotografowana (Piotr Sobociński jr), udźwiękowiona (Katarzyna i Jacek Hamela) i zmontowana (Paweł Laskowski), więc jej zwycięstwo w kilku kategoriach technicznych także jest bardzo realne.

Reklama

Przeczytaj recenzję filmu "Róża" na stronach INTERIA.PL!

Co może stanąć na drodze "Róży" w sięgnięciu po Złote Lwy? Moim zdaniem nic, ale historia uczy, że już dwa razy jury odebrało szansę Smarzowskiemu na tę prestiżową statuetkę, więc czemu miało by się tak nie stać po raz trzeci. Najgroźniejszym rywalem obrazu, którego akcja rozgrywa się po II wojnie światowej na Mazurach, jest z pewnością "Sala samobójców" Jana Komasy.


Potwierdza to zresztą przyznanie nagród pozaregulaminowych podczas gdyńskiego festiwalu, które podzieliły między sobą te właśnie filmy. "Róża" otrzymała m.in. nagrodę dziennikarzy akredytowanych na festiwalu i "Złotego Klakiera" - dla najdłużej oklaskiwanej produkcji, "Sala samobójców" została natomiast wybrana najlepszym filmem przez sieć kin studyjnych i lokalnych, a jej twórca został uznany za najlepszego debiutanta przez magazyn "Elle".

Oprócz tego, że "Sala samobójców" ma szansę zostać najlepszym filmem festiwalu, nagrody powędrować mogą także do samego Komasy (najlepszy debiut, ew. najlepsza reżyseria), Agaty Kuleszy (większe szanse ma za "Różę", ale może też dostać nagrodę za obie role) i Jakuba Gierszała (nagroda za debiut aktorski, ew. najlepszą rolę męską).


Nie wolno także zapominać o nagrodzonym na festiwalu w Wenecji "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego. Dawno żaden polski film nie dostał tylu prestiżowych wyróżnień na tak dużej międzynarodowej imprezie i to także musi wywrzeć wpływ na członków jury i zaowocować np. nagrodą za reżyserię lub nagrodą specjalną.

Bardzo dobry poziom reprezentuje również "Wymyk" Grega Zglinskiego, drugi w kolejności film festiwalu w ocenie dziennikarzy, ale o Złote Lwy będzie naprawdę ciężko. Zdecydowanie większe szanse na triumf w kategorii aktorskiej ma grający główną rolę w tym obrazie Robert Więckiewicz.


Najlepszym aktorem festiwalu mogą także zostać Boryc Szyc ("Kret"), Krzysztof Stroiński ("Lęk wysokości"), Vincent Gallo ("Essential Killing") i... ponownie Marcin Dorociński, jeśli jurorom bardziej niż kreacja w "Róży" spodoba się jego rola we wspomnianym filmie Bartosza Konopki (ew. nagrodzi go za obie).

O wiele klarowniej wygląda sytuacja w przypadku pań. Tak naprawdę gwiazda "Róży" ma tylko dwie konkurentki, Romę Gąsiorowską - tytułowa rola w "Ki" Leszka Dawida, i Emmanuelle Seigner - wspomniany obraz Skolimowskiego. Moim jednak zdaniem to niesamowita i wstrząsająca kreacja (kreacje?) Kuleszy zostanie tym razem doceniona.


Co z rolami drugoplanowymi? Jeśli chodzi o męskie, to - podobnie jak wypadku głównych - naprawdę było w tym roku z czego wybierać, natomiast wśród aktorek jest kilka wyraźnych faworytek.

O zwycięstwo wśród panów na pewno powalczy Marian Dziędziel, który może dostać nagrodę za wspomniany "Wymyk", a także "W imieniu diabła" Barbary Sass (aktor grał również w "Krecie" Rafaela Lewandowskiego i "Róży"). Groźnymi rywalami będą na pewno Adam Woronowicz ("Ki"), Mariusz Bonaszewski (Daas" Adriana Panka) i Wojciech Pszoniak ("Kret").

O miano najlepszej aktorki drugoplanowej będą się natomiast starać przede wszystkim Magdalena Popławska ("Lęk wysokości"), Malwina Buss ("Róża"), po raz kolejny Roma Gąsiorowska ("W imieniu diabła" oraz "Sala samobójców') i moim zdaniem główna faworytka do zwycięstwa - Anna Radwan ("W imieniu diabła").


Wspominałem już, że największe szanse na zdobycie statuetki za reżyserski debiut ma Jan Komasa. W szranki staną z nim zapewne Bartosz Konopka i Adrian Panek, ale raczej skazywałbym ich - odpowiednio - "Lęk wysokości" i "Daas" na porażkę. Jeśli natomiast chodzi o aktorski debiut to pewnie zatriumfuje Jakub Gierszał, gwiazda "Sali samobójców", bowiem jego jedyną konkurentką wydaje się być Katarzyna Zawadzka ("W imieniu diabła").

"Róża" ma duże szanse dostać kilka nagród technicznych, ale jurorzy zapewne docenią też m.in. "Daas" (kostiumy, scenografia i charakteryzacja), "Essential Killing" (montaż, dźwięk), "Młyn i krzyż" Lecha Majewskiego czy "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" Antoniego Krazue.

Przypomnijmy też, że Platynowe Lwy, nagroda za całokształt twórczości, zostały w tym roku przyznane Romanowi Polańskiemu i Tadeuszowi Konwickiemu, ale - z różnych powodów - żaden z laureatów nie odbierze ich osobiście.

To, czy moje przewidywania się sprawdzą, okaże się już wieczorem, kiedy to wręczone zostaną Złote Lwy i wszystkie pozostałe nagrody 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Krystian Zając, Gdynia

Zobacz nasz raport specjalny GDYNIA 2011!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lew | Lwów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy