Reklama

Gdynia: Jaki ojciec, taki syn?

"Kret" Rafaela Lewandowskiego i "Lęk wysokości" Bartosza Konopki to dwie premiery, jakie można było zobaczyć podczas pierwszego dnia 36. FPFF w Gdyni

Oba filmy łączy zresztą o wiele więcej niż jedynie to, że zaprezentowano je w dzień inaugurujący najważniejszą dla rodzimego kina imprezę.

"Kret" i "Lęk" opowiadają przede wszystkim o trudnych relacjach ojcowsko-synowskich. W obrazie Lewandowskiego wynikają one z niejasnej politycznej przeszłości rodziciela, natomiast w produkcji twórcy nominowanego do Oscara za dokumentalnego "Królika po berlińsku" podłoże konfliktu tkwi w chorobie psychicznej taty głównego bohatera.

Zarówno grany przez Szyca w "Krecie" Tomek, jak i Paweł z filmu Konopki to mniej więcej trzydziestoletni mężczyźni, których całe życie zdominowane zostało przez błędy ich ojców. Mimo że obaj są teraz w szczęśliwych związkach, mają lub spodziewają się dziecka, to jednocześnie nie potrafią uwolnić się od wpływu mężczyzn, którzy ich poczęli.

Reklama

O ile jednak bohater Lewandowskiego początkowo jest dumny z ojca (Marian Dziędziel), którego uważa za bohatera Solidarności, o tyle kreowany przez Marcina Dorocińskiego Paweł od samego początku zmaga się ze schizofrenicznym i coraz bardziej niebezpiecznym dla otoczenia tatą (Krzysztof Stroiński).

Co ciekawe, w finale filmów postawy obu mężczyzn ulegają diametralnej zmianie. Tomek, który co prawda wciąż jest gotów dla ojca na największe poświęcenie, traci wszelkie złudzenia co do jego osoby, natomiast Paweł, mimo że doznał i wciąż doznaje ze strony tej jednej z najbliższych mu osób samych krzywd, to stara się jednocześnie zrozumieć jego postępowanie i mu wybaczyć.

Tak "Kret", jak i "Lęk" to solidne historie, nieźle zrealizowane, dobrze zagrane, realizacyjnie nie budzące zastrzeżeń, jednak nie ukrywam, że po obu dziełach spodziewałem się nieco więcej.

Mimo że we wspomnianych filmach nie brakuje silnych emocji, przeciwstawnych racji, trudnych wyborów, to widz pozostaje nieco obojętny na losy ich bohaterów.

To o tyle zaskakujące, że obaj twórcy opowiadają o trudnych sprawach (podejrzenia o zdradę i współpracę z SB, choroba psychiczna) i naturalne wydawałoby się większe zidentyfikowanie z postaciami z ich dzieł.

Mnie się to nie udało, ale przynajmniej się starałem, czego nie da się powiedzieć o jednym z rodzimych redaktorów, który połowę projekcji "Lęku" smacznie przespał, swoim chrapaniem wzbudzając niemałą sensację na sali kinowej.

Poza tym jednym "śpiochem" publiczność z uwagą śledzi jednak filmy na festiwalu. Zaskakują zwłaszcza pełne sale na wszystkich niemal seansach. Widać widzowie z utęsknieniem wyczekują dobrych polskich filmów, których zarówno im, jak i sobie, życzę jak najwięcej w kolejnych dniach imprezy.

Krystian Zając, Gdynia

Zobacz nasz raport specjalny GDYNIA 2011!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jacy | Lęk wysokości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy