Reklama

Gdynia Film Festival: Bogowie i ludzie

Premierowy pokaz filmu "Jesteś Bogiem" Leszka Dawida ("Ki") zainaugurował w poniedziałkowy wieczór, 7 maja, 37. edycję Gdynia Film Festival. Historia legendarnej hiphopowej grupy Paktofonika obroniła się w kinie dzięki realizacyjnej wierności faktom i przekonującej kreacji Marcina Kowalczyka jako Magika.

Film Leszka Dawida, według głośnego scenariusza Macieja Pisuka, opowiada dwie historie. Jedna mieści się w schemacie kina muzycznego - "Jesteś Bogiem" jest bowiem historią powstania i funkcjonowania pionierskiego na rodzimym gruncie hiphopowego składu - Paktofonika; film Dawida stara się więc w możliwie wierny sposób prześledzić muzyczną biografię grupy. Z drugiej strony głównym bohaterem "Jesteś Bogiem" jest postać lidera Paktofoniki - Magika, którego samobójcza śmierć zakończyła krótką, lecz mającą kluczową rolę w rozwoju polskiego hip-hopu historię zespołu.

Reklama

Największym atutem "Jesteś Bogiem" jest prostota reżyserii Leszka Dawida. Znany z nagrodzonej w Gdyni w ubiegłym roku "Ki" artysta nie kombinował, tylko "podążył za historią". Ta zaś opowiada się sama i jest zrozumiała zarówno dla fanów Paktofoniki, jak i laików, którzy po raz pierwszy spotkają się z twórczością grupy. Mamy więc wszystkie elementy muzycznej biografii: pierwsze spotkanie członków zespołu, szybkie zdobycie rozgłosu, potem - geneza narastających konfliktów i związanych z nimi kłopotów, wreszcie - tragiczny finał. Biograficzno-muzyczna sztanca.

A jednak, mimo że Leszkowi Dawidowi nie udało się nakręcić wielkiego filmu (Pisuk zapowiadał, że Magik jest kimś w rodzaju współczesnego Birkuta), powstał kawałek rzetelnego kina, będący nie tylko historią muzycznej grupy, lecz również wiarygodnym wycinkiem ówczesnej rzeczywistości, z rodzącą się kulturą walkmenów, śląskich blokowisk i amatorskim rynkiem muzycznym, w którym przyszło egzystować Paktofonice. Jest też muzyka - oglądając "Jesteś Bogiem" możemy posłuchać najsłynniejszych utworów Paktofoniki zarówno w koncertowych wykonaniach, jak i towarzyszyć procesowi tworzenia oryginalnych tekstów, często w mieszkaniach chłopaków.

Właśnie na klatce schodowej bloku, w którym mieszka Magik, ma miejsce najlepsza scena "Jesteś Bogiem", moment przesłuchania Rahima przez Magika, kiedy lider późniejszej Paktofoniki pokazuje swojemu nowemu koledze, co to znaczy prawidłowy "flow". Kreacja Marcina Kowalczyka siłą rzeczy wybija się tu na pierwszy plan, ale ciężko faworyzować któregokolwiek z młodych aktorów; zarówno Dawid Ogrodnik (Rahim), jak i Tomasz Schuchardt (Fokus) fantastycznie "mówią" Paktofoniką.


Po seansie "Jesteś Bogiem" pozostaje jednak uczucie pewnego niedosytu. Trochę jakby reżyser Leszek Dawid nie potrafił znaleźć wizualnego klucza dla tragicznej historii Magika, zadowalając się opisem rodzinnych problemów chłopaka. Niby szuka metaforycznych rozwiązań (fragment w supermarkecie, kiedy zagubienie głównego bohatera oddane zostaje za pomocą podglądu z kamer ochrony; widzimy wtedy Magika na kilkunastu telewizorach, jak kluczy w labiryncie sklepowych korytarzy), kiedy jednak porównamy "Jesteś Bogiem" z "Control" Antona Corbijna o Ianie Curtisie, dostrzeżemy niedostatki filmu Dawida. To jest już jednak równanie się z najlepszymi.

Brawa należą się jednak reżyserowi za oszczędne użycie materiałów archiwalnych, pokusa wplecenia w historię Paktofoniki oryginalnych nagrań musiała być z pewnością wielka; Dawid zrozumiał jednak, że "mniej znaczy więcej", nie zabił więc swojego filmu nadmiarem dokumentalnych archiwaliów, zadowalając się wpleceniem tylko dwóch króciutkich nagrań z kamery wideo, której używał Magik do rejestracji "home movies" oraz prezentując na samym końcu filmu zdjęcia przedstawiające prawdziwego Magika.

Inaczej do próby zmierzenia się z konwencją filmu biograficznego podeszła Anna Plutecka-Mesjasz - reżyserka "Nad życie" - opowieści o znanej polskiej siatkarce Agacie Mróz, która ciężką chorobę szpiku kostnego przypłaciła życiem. Tu od samego początku czujemy, że znaleźliśmy się na seansie filmu hagiograficznego, którego celem nie jest przybliżenie nam postaci kluczowej zawodniczki "złotek" Andrzeja Niemczyka, tylko wyniesienie jej na ołtarz matczynego poświęcenia - Mróz, będąc w zaawansowanym stadium choroby, zdecydowała się na przełożenie zabiegu przeszczepu szpiku kostnego, by urodzić dziecko.

Ciężko przyczepić się do odtwórczyni głównej roli - Olgi Bołądź. Z trudnego aktorskiego zadania wywiązuje się bez zarzutu, problemem "Nad życie" jest jednak reżyseria, niwecząca wysiłek aktorki. Anna Plutecka-Mesjasz realizuje bowiem telewizyjny format, opowieść o niezwykłej kobiecie walczącej z przeciwnościami losu (wcześniej, w tym samym cyklu TVN-u, powstał "Bokser" o życiu Przemysława Salety). Wszystkie realizacyjne chwyty są tu do przewidzenia z dużym wyprzedzeniem, telewizyjna proweniencja "Nad życie" ciąży bowiem na filmem przez cały czas trwania seansu, znajdując kulminację w melodramatycznym i pełnym patosu finale. Zamiast historii "z krwi i kości", mamy obrazek świętej, przy którym pomodlić możemy się przy akompaniamencie komercyjnie uduchowionej muzyki Mateusza Pospieszalskiego. Tylko dlaczego musimy oglądać to w kinie, zamiast szukać "Nad życie" w programie telewizyjnym?


Zobacz nasz raport specjalny - Gdynia Film Festival 2012!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jesteś bogiem | Bogowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy