Reklama

Festiwal Filmowy w Gdyni: 40 lat minęło

W poniedziałek, 14 września, rozpoczyna się 40. Festiwal Filmowy w Gdyni. "To będzie duża impreza" - zapowiada dyrektor artystyczny festiwalu, Michał Oleszczyk.

W poniedziałek, 14 września, rozpoczyna się 40. Festiwal Filmowy w Gdyni. "To będzie duża impreza" - zapowiada dyrektor artystyczny festiwalu, Michał Oleszczyk.
Tak prezentuje się przygotowany przez Marcina Władykę plakat 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni, który rozpoczyna się 14 wrzesnia /materiały prasowe

"Program tegorocznego festiwalu będzie wyjątkowo bogaty, dołożyliśmy wszelkich starań, żeby jubileuszowa edycja imprezy była niezapomniana" - przekonuje Oleszczyk. Czego możemy się spodziewać? "Przede wszystkim dwóch bogatych, zróżnicowanych konkursów: Konkursu Głównego i Konkursu Inne Spojrzenie, w których w sumie zobaczymy 24 nowe polskie filmy. Poza tym Konkurs Młodego Kina, Konkurs Krótkometrażowych Filmów Fabularnych, mnóstwo sekcji towarzyszących, Diamentowe Lwy na jubileusz, gala otwarcia z udziałem żyjących laureatów festiwalu... Wymieniać dalej?" - żartuje dyrektor artystyczny Festiwalu Filmowego w Gdyni.

Reklama

Bezprecedensowe będzie zwłaszcza to ostatnie wydarzenie. "Zaprosiliśmy na ten wieczór dotychczasowych laureatów z wszystkich kategorii, z całej historii festiwalu. Będzie to unikatowa sytuacja - na jednej sali zasiądą przedstawiciele historii i teraźniejszości polskiego kina. Ta wielopokoleniowość będzie miała symboliczny wymiar i świadczyć będzie o ciągłości polskiego kina jako dziedziny sztuki" - mówi Oleszczyk.

W tegorocznym konkursie głównym o najważniejszą nagrodę festiwalu - Złote Lwy oraz 100 tys. zł dla producenta i reżysera - rywalizować będzie 18 filmów: "11 minut" Jerzego Skolimowskiego, "Anatomia zła" Jacka Bromskiego, "Body/Ciało" Małgorzaty Szumowskiej, "Chemia" Bartka Prokopowicza, "Córki dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej, "Demon" Marcina Wrony, "Excentrycy czyli po słonecznej stronie ulicy" Janusza Majewskiego, "Hiszpanka" Łukasza Barczyka, "Intruz" Magnusa von Horna, "Karbala" Krzysztofa Łukaszewicza, "Letnie przesilenie" Michała Rogalskiego, "Moje córki krowy" Kingi Dębskiej, "Noc Walpurgi" Marcina Bortkiewicza, "Nowy Świat" Elżbiety Benkowskiej, Łukasza Ostalskiego i Michała Wawrzeckiego, "Obce niebo" Dariusza Gajewskiego, "Panie Dulskie" Filipa Bajona, "Ziarno prawdy" Borysa Lankosza oraz "Żyć nie umierać" Macieja Migasa. Z tej listy 10 tytułów to premiery, a sześć - debiuty.

"Polskie kino współczesne jest kinem naznaczonym dużym niepokojem w sferze wartości" - mówi Oleszczyk, zapytany o to, czy jakaś tematyka dominuje w tegorocznych konkursowych filmach, coś, co wyróżniałoby je spośród innych produkcji, które powstają obecnie w naszej części świata. - "Większość polskich filmowców podświadomie poszukuje mocnych fundamentów tożsamościowych: czynią to albo poprzez sięganie do historii (jak choćby Barczyk w 'Hiszpance'), albo opowiadając o bohaterach w sytuacji granicznej (jak 'Demon' Wrony czy 'Chemia' Prokopowicza). '11 minut' Skolimowskiego to jeden z najbardziej symptomatycznych filmów dekady: podszyta grozą symfonia miejska, w której autorem partytury jest zły demiurg, zabawiający się ludźmi bez specjalnego powodu i ze znacznym okrucieństwem".

Konkursowe filmy oceni dziewięcioosobowe jury w składzie: scenograf Allan Starski (przewodniczący), operatorka Jolanta Dylewska, reżyserka Anna Kazejak, kompozytor Antoni Komasa-Łazarkiewicz, reżyser Waldemar Krzystek, producent i scenarzysta Krzysztof Rak, projektantka kostiumów Anna B. Sheppard, aktorka Grażyna Szapołowska i reżyser dźwięku Michał Żarnecki. W konkursie głównym przyznane zostaną także Srebrne Lwy i 50 tys. zł oraz nagrody indywidualne w takich kategoriach jak: reżyseria, scenariusz, debiut reżyserski lub drugi film, rola kobieca i męska, zdjęcia, muzyka i scenografia.

Najważniejszą zmianą w porównaniu do zeszłorocznej edycji imprezy jest - według Oleszczyka - "przekształcenie sekcji Inne Spojrzenie w konkurs i ustanowienie w jego ramach nagrody Złotego Pazura w wysokości 30 tysięcy złotych, przyznawanej przez oddzielne jury dla filmu poszukującego i wyznaczającego nowe ścieżki kina polskiego". Sześć eksperymentujących formalnie dzieł z pogranicza gatunku, które zostały w tym roku zakwalifikowane, to: "Baby Bump" (reż. Kuba Czekaj), "Czarodziejska góra" (reż. Anca Damian), "Performer" (reż. Maciej Sobieszczański, Łukasz Ronduda), "Śpiewający obrusik" (reż. Mariusz Grzegorzek), "W spirali" (reż. Konrad Aksinowicz) i "Walser" (reż. Zbigniew Libera).

W jury "Innego Spojrzenia" zasiądą: reżyser i fotografik Bogdan Dziworski (przewodniczący), absolwent reżyserii na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego i Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy Adrian Panek oraz anglistka i producentka filmowa Ewa Puszczyńska.

"Osobiście uważam, że powołanie Innego Spojrzenia pomogło wielu filmom, które bez tej sekcji na festiwalu po prostu by nie zaistniały" - mówi Oleszczyk o tym wzbudzającym kontrowersje, z jednej strony promującym filmy autorskie, z drugiej, uniemożliwiającym im zdobywać najważniejsze laury, konkursie. Dyrektor artystyczny imprezy odpiera też zarzuty, o zbyt dużą ilość filmów w konkursie głównym. "Przypomnę że rok temu - także pod moją dyrekcją - filmów było 13. W tym roku z kolei mieliśmy rekordową ilość zgłoszeń (w sumie do obydwu konkursów pełnometrażowych zgłoszono aż 53 tytuły), więc należy także i ten czynnik wziąć pod uwagę. Jestem przekonany, że działam dla dobra festiwalu i dobra polskiego kina" - tłumaczy.

Inną istotną nowością będzie zmiana formuły Konkursu Młodego Kina, do którego trafią tylko i wyłącznie filmy szkolne. O Nagrodę Główną im. Lucjana Bokińca oraz Nagrodę Specjalną walczyć w nim będzie 20 etiud. Wszystkie pozostałe filmy krótkie pokazywane będą w ramach Konkursu Krótkometrażowych Filmów Fabularnych z osobnym zestawem nagród, zastępującego dotychczasowy konkurs filmów niezależnych. W tej rywalizacji wystartuje 14 filmów. Jury konkursów Młodego Kina oraz Krótkometrażowych Filmów Fabularnych stanowić będą: reżyser Piotr Trzaskalski (przewodniczący), montażysta Marcin Kot Bastkowski, aktorka Sonia Bohosiewicz, autorka zdjęć filmowych Monika Lenczewska oraz reżyser i scenarzysta Paweł Maślona.

Tegorocznym laureatem Platynowych Lwów - przyznawanych za całokształt twórczości - będzie wybitny polski reżyser Tadeusz Chmielewski, twórca takich komedii jak m.in. "Ewa chce spać", "Gdzie jest generał ...", "Nie lubię poniedziałku" oraz "Jak rozpętałem II wojną światową".

Kolejna festiwalowa nagroda to Diamentowe Lwy, które przyznane będą twórcom laureatom z ostatnich czterech dekad festiwalu w kategoriach: najlepszy film, najlepszy aktor, najlepsza aktorka oraz najlepsza muzyka. Wyboru dokonali widzowie, głosując drogą sms-ową oraz w internecie. Nominowanymi w kategorii najlepszy film są: "Noce i dnie", "Potop" i "Ziemia obiecana"; najlepszy aktor: Jerzy Bińczycki za film "Noce i dnie", Janusz Gajos za filmy "Milioner", "Przesłuchanie" i "Ucieczka z kina Wolność" oraz Tomasz Kot za "Bogów"; najlepsza aktorka: Jadwiga Barańska za film "Noce i dnie", Krystyna Janda za film "Przesłuchanie" oraz Danuta Szaflarska za film "Pora umierać"; najlepsza muzyka: Wojciech Kilar ("Ziemia obiecana"), Henryk Kuźniak ("Vabank II, czyli riposta") oraz Michał Lorenc ("Bandyta" i "Psy").

Festiwalowi towarzyszyć będą liczne sekcje specjalne i pozakonkursowe m.in. Czysta Klasyka, przeglądy filmów milicyjnych Kryptonim MOrd oraz kina przedwojennego. Oleszczyk wyznaje, że bardzo zależy mu na tym, żeby kultywować pamięć o - często zapomnianych - arcydziełach polskiej kinematografii? "Sam jestem kinofilem i klasyka kina to mój chleb powszedni, ale przede wszystkim uważam, że bez dobrej znajomości przeszłości nie ma co mówić o teraźniejszości i planowaniu na przyszłość. Marzy mi się taki model, w którym młodzi filmowcy chłoną dzieła starszych koleżanek i kolegów, a ci ostatni są z kolei żywo zainteresowani tym, co tworzy młode pokolenie. Z takiej twórczej wymiany powstaje to, co nazywamy żywą kulturą filmową" - opowiada dyrektor artystyczny festiwalu.

W tym roku wypada 40. edycja Festiwalu Filmowego w Gdyni, ale nie wszyscy pamiętają, że oprócz tego 10-lecie świętuje PISF. Chyba nie mogło złożyć się korzystniej. Oscar dla "Idy", sukcesy polskich filmów na najważniejszych europejskich festiwalach, wspaniała frekwencja na rodzimym kinie (zwłaszcza na "Bogach"). To były bardzo udane miesiące dla naszej kinematografii. Oleszczyk przekonuje, że będzie jeszcze lepiej. "Jest dobrze, ale to tylko początek. Nie można zmarnować tego bezcennego momentu - należy na nim budować i sięgać coraz to wyżej. Wierzę, że Gdynia może w tym mechanizmie pomagać i go współtworzyć" - podsumowuje dyrektor artystyczny festiwalu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Festiwal Filmowy w Gdyni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy