Z Archiwum X: chcę wierzyć

Z Archiwum X: chcę wierzyć
Tytuł oryginału
The X-Files: I Want to Believe
Reżyser
Chris Carter
Gatunek
s-f, sensacyjny, thriller, akcja
Obsada
David Duchovny, Gillian Anderson
Produkcja
USA (2008)
Premiery
Kino 25 lipca 2008
Dystrybucja
Kino - Imperial - Cinepix
Wersje
2D
3,6
Oceń
Głosy
60

O filmie

"Z Archiwum X: Chcę Wierzyć", to film na podstawie popularnego serialu, zdobywcy wielu nagród - "Z Archiwum X". W rolach głównych wystąpili David Duchowny i Gillian Anderson, reżyserią zajął się twórca serialu - Chris Carter, który wraz z Frankiem Spotnitzem napisał także scenariusz. "Z Archiwum X" zawsze było pełne tajemnic - fabuła najnowszego filmu jest jedną z nich. W zasadzie nie znał jej nikt, poza głównymi twórcami i aktorami. Wiadomo tylko tyle, że nadprzyrodzony thriller był wzorowany na najpopularniejszych odcinkach serialu, a zawiła relacja między Foxem Mulderem (Duchowny) i Daną Scully (Anderson) komplikuje się jeszcze bardziej. Mulder nadal szuka prawdy, i wciąga w to Scully, nieprzeciętnie inteligentną lekarkę. Nawet po zakończeniu zdjęć, Carter pilnował, by treść filmu pozostawała tajemnicą. "Mulder i Scully badają kolejną sprawę, nadającą się do archiwum X" - nie chciał zdradzić nic więcej. Pewne wskazówki, można odnaleźć? w tytule. "Chcę wierzyć", to fraza znana fanom serialu - plakat z tym hasłem wisiał w gabinecie Muldera w FBI. "Tytuł sam nam się nasunął" - mówi Chris Carter. "Historia opowiada o trudnościach związanych z pogodzeniem nauki i wiary. Mulder przechodzi kryzys". W kwestii swoich oczekiwań, Carter jest mniej tajemniczy - "Chcemy porządnie nastraszyć widzów". Twórcy filmu mogli sobie pozwolić na rozwinięcie tych wątków, które nie zostały rozwinięte w serialu. Jednocześnie powrócili do źródeł - pamiętali o czasach, gdy "Z Archiwum X" było jedynym serialem dla fanów horroru i zjawisk nadprzyrodzonych. "Film ma wszystko to, co kochają fani serialu. Jest straszny i tajemniczy. Ludzie bali się tego, czego im nie pokazywaliśmy - skorzystaliśmy z tej zasady kręcąc film". Scenarzysta i producent, Frank Spotnitz, dodaje: "Najlepsze w serialu było to, że wszystko mogło w nim posłużyć za źródło strachu. Nie opowiadał typowych horrorów. Nasz film wpisuje się w tę tradycję i nie jest klasycznym filmem grozy". W przeciwieństwie do pierwszego filmu z 1998 roku, ten nie wymaga od widzów znajomości serialu, który liczył, aż dziewięć serii. "Pierwszy film był jakby rozciągniętym odcinkiem serialu, ale "Z Archiwum X: Chcę Wierzyć" to samodzielna historia." - tłumaczy Carter. "Nawet, gdyby nie było serialu, moglibyśmy nakręcić ten film". Dziesięć lat po nakręceniu pierwszego filmu i sześć lat po zakończeniu serialu, Carter i Spotnitz uznali, że nadeszła pora na kolejne dzieło. Nie tylko dlatego, że fani czekali, aż Mulder i Scully rozwiążą kolejną zagadkę - także dlatego, że wyrosło pokolenie, które nie zna pary agentów uwielbianej przez miliony. "Rozmawiając ze studentami uświadomiłem sobie, że wielu z nich nie zna serialu" - mówi Carter. "Gdy zaczęto go emitować szesnaście lat temu, dzisiejsi dwudziestolatkowi byli za mali. Nadszedł czas, by nie tylko zadowolić starych fanów, ale i zaznajomić z "Z Archiwum X" nowe pokolenie". "Realizacja tego filmu była nie tylko nostalgicznym powrotem do przeszłości" - mówi Spotnitz. "Spędziłem z Chrisem długie godziny, zastanawiając się nad postaciami Muldera i Scully i nad tym, co mogło się z nimi stać przez ostatnie lata". Twórcy zdecydowali się na osadzenie fabuły w czasie rzeczywistym - od naszego ostatniego spotkania z Mulderem i Scully minęło sześć lat. "Są o sześć lat starsi i mądrzejsi, a relacja między nimi uległa zmianie." - mówi Carter. "Przez ten czas bohaterowie dużo przeszli, a to, co ich łączy jest istotną częścią fabuły". David Duchovny uważa, że uwzględnienie biegu lat było kluczowe. "Nie wyobrażam sobie, by w świecie "Z Archiwum X", czas stał w miejscu. Jednym z największych wyzwań dla aktora, jest pokazanie, jak na jego bohatera wpływają mijające lata. Między Mulderem i Scully zawsze była niezwykła chemia, łamiąca schematy związków damsko-męskich. "Z Davidem nietrudno o chemię" - mówi Gillian Anderson. "Od samego początku świetnie się dogadywaliśmy". Na planie "Z Archiwum X: Chcę Wierzyć" niezwykła więź między aktorami i bohaterami, których grają zaskoczyła nawet tych, którzy pracowali z nimi całe lata. "Pierwszego dnia zdjęć dostałem gęsiej skórki" - mówi Chris Carter. "Davida i Gillian zawsze łączyło to "coś" i ponowna współpraca po latach, była jak zjazd rodzinny". Związek Muldera i Scully ma wielu fanów, nazywających samych siebie "Shippers" (od angielskiego "relationship" - związek). Ich historia jest inna, niż typowa opowieść o miłości. "To, co ich łączy jest bardzo niewinne. Wszystko kryje się w spojrzeniach, dotknięciach dłoni, czy pocałunkach w czoło" - mówi Duchovny. "Mulder i Scully są dla siebie stworzeni, ale na drodze ich związku, wciąż stoją jakieś przeszkody. Film o nich opowiada". Oto, co o więzi łączącej głównych bohaterów mówi Chris Carter - "Dla mnie, "Z Archiwum X" zawsze było o miłości. Miłości rzadko pokazywanej, intymnej, acz nie fizycznej. To romans dwóch wielkich umysłów. Sukces zawdzięczamy Davidowi i Gillian - gdyby nie chemia między nimi, serial okazałby się klapą". Mimo tej chemii, wydaje się, że do świata "Z Archiwum X" łatwiej było wrócić Carterowi i Spotnitzowi, niż odtwórcom głównych ról. Carter poświęcił serialowi ponad siedemnaście lat - był jego pomysłodawcą i producentem wykonawczym. Ponowna praca nad wykreowanym przez siebie światłem była, jak mówi, "najnaturalniejszą sprawą pod słońcem". Spotnitz dodaje "Gdy zabraliśmy się z Chrisem za pisanie scenariusza, przyszło nam to zadziwiająco łatwo. Mieliśmy dużo pomysłów, dotyczących tego, co działo się z naszymi bohaterami. Uświadomiłem sobie, jak bardzo brakowało mi Muldera i Scully. Tęskniłem nawet za ich głosami". Chęci to nie wszystko - różne czynniki opóźniały realizację, aż do zeszłego roku. Carter podkreśla, że bez Duchovny'ego, film by nie powstał. "Bardzo mu zależało na zrobieniu tego filmu. Walczył o niego. Udało się". Duchovny przyznaje, że myślał o powrocie do roli Muldera, od czasu zakończenia serialu w 2002 roku. "Zawsze miałam wrażenie, że film na podstawie "Z Archiwum X" będzie trochę bardziej realistyczny." Wydawało mu się, że po graniu agenta FBI przez dziewięć lat, nie będzie miał problemów z ponownym wcieleniem się w rolę. Gdy rozpoczęły się zdjęcia, zdał sobie sprawę z tego, że nie jest to takie łatwe. "Spodziewałem się, że przyjdzie mi to naturalnie, a z początku, czułem się dziwnie. Nie mogłem zagrać go diametralnie inaczej, a jednak minęło kilka lat i zarówno ja, jak i Mulder zmieniliśmy się". Gillian Anderson napotkała podobne trudności. "Pierwszego dnia zdjęć," wspomina, "byłam pewna siebie, mimo że zazwyczaj denerwuję się kręcąc nowy film." Szybko okazało się, że powrót do roli nie jest łatwy. "Pierwsze dni były naprawdę trudne. Nie potrafiłam nawet przemówić głosem Scully. Częściowo dlatego, że po zakończeniu serialu przyjmowałam role zupełnie inne. Grywałam całkowicie inne postaci". "Grając w tym filmie," kontynuuje Anderson, "bycie Scully mniej polegało na odtwarzaniu scenariusza, a bardziej na odwoływaniu się do wspomnień dotyczących gry w serialu. Ponowne wcielenie się w Scully było trudniejsze, niż się spodziewałam". Relacja między Mulderem, a Scully stanowi ważną część "Z Archiwum X", ale do tradycji należą też gościnne udziały pierwszoligowych aktorów. Część z nich wystąpiła także w "Z Archiwum X: Chcę Wierzyć." Amandę Peet oglądaliśmy ostatnio w "Studio 60" ("Studio 60 on the Sunset Strip"). Teraz wcieliła się w rolę zastępczyni naczelnika biura terenowego - Dakotę Whitney. Jak wszystko inne, dotyczące filmu, również jej postać jest owiana tajemnicą. "Whitney pomaga Mulderowi w rozwiązaniu sprawy" - zdradza Peet. "Jest agentką FBI i nie wykluczone, że coś połączy ją z Mulderem. Albo i nie". Peet opowiada, że dołączenie do obsady "Z Archiwum X" było niezwykłe. "Z początku, czułam się nieswojo - grałam w "Z Archiwum X"! Ale wzięcie udziału w tym przedsięwzięciu, to wspaniałe doświadczenie. Możliwość obserwowania, jak David i Gillian znów wcielają się w te kultowe postaci [Muldera i Scully], było nieprawdopodobne". Zagranie w filmie wymagało kondycji. "Powinnam się tego spodziewać" - mówi Peet. "Zanim zaczęliśmy zdjęcia, Chris Carter pytał mnie, czy jestem w formie i czy będę w stanie biec przez śnieg. Osiem miesięcy wcześniej urodziłam dziecko i raczej nie trenowałam do maratonu? ale oczywiście powiedziałam mu, że dam sobie radę. Przez pierwsze cztery dni bez przerwy biegałam. Miałam tylko nadzieję, że to dobrze wygląda." (Jak dodaje Duchovny - "Biegnąc przez śnieg, nie można dobrze wyglądać"). Poza Amandą Peet, do obsady dołączył znany raper (i prezenter "Odpicuj mi brykę"("Pimp my ride") emitowanego przez MTV) Alvin "Xzbibit" Joiner. Zagrał agenta Mosleya Drummy'ego. Dziwnym zbiegiem okoliczności, Carter znał kawałek, w którym Xzbitit wspominał o "Z Archiwum X". "To faktycznie zabawne" - przyznaje raper/aktor. "Ale Chris właśnie taki jest - ma szerokie zainteresowania." ( Można by pomyśleć, że rap to najbardziej zaskakujące z jego zainteresowań. Okazuje się, że nie - odbył ostatnio stypendium naukowe, na którym zgłębiał teorię strun). Xzibit jest fanem serialu i mówi, że "wzięcie udziału w fenomenie, jakim jest "Z Archiwum X", to coś niesamowitego". Raper wie, że nie może zdradzić zbyt wiele o bohaterze, którego gra. Przyznał jednak, że "Drummy to podręcznikowy przykład agenta FBI. Nie przyjmuje odmowy i nie ma czasu na bzdurne, w jego mniemaniu, teorie Muldera. Jeśli czegoś nie zobaczy na własne oczy, nie może tego dotknąć i zabić - nie wierzy w to". Zupełnie inny jest bohater grany przez Billy'ego Conolly'ego . Ojciec Joseph Crissman, to złożona osobowość z mroczną przeszłością. "Takie postaci wzbudzają w widzach silnie emocje, co było pierwszym powodem, dla którego zdecydowałem się go zagrać" - mówi Conolly. "Gdy Chris Carter opowiedział mi o ojcu Joe, wiedziałem, że muszę się w niego wcielić. Rodzina i przyjaciele byli tym przerażeni". "Osobiście, zaskoczyło mnie to, że Chris napisał tę rolę z myślą o mnie!" (Carter jest fanem Conolly'ego, zwłaszcza po jego roli w "Jej wysokość, pani Brown"("Mrs. Brown")) Kręcenie "Z Archiwum X" to dziwne doświadczenie, co Conolly skomentował z właściwym sobie humorem "Decydując się na udział w tym filmie, nie można liczyć na śpiewanie "Kum Ba Yah" wokół ogniska. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że to będzie osobliwe..." Dobrze powiedziane. "Kręcąc sceny w Whistler [kanadyjskim kurorcie narciarskim] czuliśmy się nieswojo i tylko czekaliśmy, aż w środku nocy, wydarzy się coś niezwykłego." Conolly daje słowo, że w filmie obejrzymy rzeczy, jakich jeszcze nie widzieliśmy. Ciężko dyskutować o "Z Archiwum X" Chcę Wierzyć", biorąc pod uwagę, że zarówno fabuła jak i bohaterowie są owiani tajemnicą. Twórcom zależało na tych sekretach. Carter tłumaczy "Dla mnie, ten film jest jak prezent pod choinką. Nie chcę rozpakowywać go przed świętami. Nie chcę też, by inni potrząsali pudełkiem, próbując dostrzec, co jest w środku. Jestem przekonany, że widzowie bardziej docenią film i chętniej się na niego wybiorą, nie wiedząc, czego mają się spodziewać. Dlatego zrobiliśmy wszystko, by dochować tajemnicy". W tym celu, jedynie reżyser i producenci mieli kopie scenariusza. Aktorzy byli zapraszani do czytania go, ale nie dostawali tekstu na własność. Ze scenariuszem mogli się zapoznać tylko wybrani i to w szczególnych warunkach - zamknięci w pokoju pod nadzorem kamer. Potem, scenariusz trafiał do specjalnego archiwum. Wszyscy ci, którzy dostąpili zaszczytu przeczytania go, musieli podpisać umowę o poufności. Zdecydowana większość ekipy filmowej miała nikłe pojęcie o szczegółach projektu, co utrudniało im przygotowanie się do pracy. Wyzwanie okazało się interesujące. "To było COŚ" - mówi scenograf, Mark Freeborn. "Jeszcze nigdy nie pracowałem przy filmie, nie mając scenariusza w ręku. Nawet jeśli zostało się dopuszczonym do przeczytania go, dostawało się kopię, na której figurował znak wodny z twoim nazwiskiem. A zapoznać się z nim można było tylko w specjalnym pomieszczeniu z trzema kamerami. Rzucaliśmy dla żartu "Sprawdzę w scenariuszu? A no tak, nie mam go"! Aktorzy dostawali fragmenty scenariusza na dany dzień zdjęciowy - każdy, opatrzony znakiem wodnym z konkretnym nazwiskiem. Gdy dzień zdjęciowy dobiegał końca, scenariusze były im odbierane i niszczone. Aktorom i ich bohaterom nadawano pseudonimy, które wpisywano w zdjęciowy plan pracy i harmonogram nagrań. Do Internetu trafiały dwuznaczne informacje i zdjęcia - nawet zagorzali fani nie mogli oddzielić prawdy, od fałszu.

Obsada