"Notturno" rozwija temat podjęty w poprzednim filmie reżysera, "Fuocoammare. Ogień na morzu". Dotyczył on kryzysu migracyjnego obserwowanego z brzegów Lampedusy, na którą dzień w dzień przybijały łodzie z uciekinierami. Tym razem Rosi ruszył na Bliski Wschód – do miejsc, które szukający schronienia ludzie opuszczają. Przez trzy lata reżyser krążył z kamerą wzdłuż granic Iraku, Kurdystanu, Libanu i Syrii, filmując mieszkańców ciężko doświadczonego przez historię regionu. Przejmująco i sugestywnie odmalowuje w swoim dokumencie-eseju życie w oczekiwaniu na kolejny dramat oraz wieczną niepewność w świecie cyklicznych katastrof. Struktura filmu wydobywa tę cykliczność: oto wznosząca groźne okrzyki armia, oto opłakujące zmarłych synów, braci i ojców kobiety, oto cierpiące na stres pourazowy dzieci, oto niegdysiejsze dumne wojsko, które stało się armią więźniów. Oto szpital psychiatryczny jako scena politycznego spektaklu – trudno o lepszą metaforę szaleństwa, które obraca w ruinę domy i ludzi. Milczący, lecz genialnie operujący dźwiękiem film Rosiego na swój sposób igra z pojęciem nokturnu – romantycznego poematu czy obrazu osadzonego w nocnej scenerii.