Piotr Łazarkiewicz żył szybko, zachłannie, jakby podświadomie czuł, że ma mało czasu. Ktoś napisał: umarł w biegu. Jego czas był zawsze wypełniony po brzegi, a jednocześnie ci, którzy go znali często podkreślają, że - obcując z nim - mieli poczucie, że zawsze miał dla nich czas. To film opowiedziany z perspektywy jego odejścia, ale nie panegiryk. Piotr był zwyczajny, skromny, nieśmiały, bliski i prawdziwy. Zawsze w skórzanych spodniach, z papierosem w ustach, z długimi włosami, jąkający się, z lekko ironicznym dystansem.