„Dyskretny urok burżuazji” to najzabawniejszy z filmów Luisa Bunuela. Także okrutny - zwłaszcza pod koniec, gdy realizm, a w każdym razie realizm bunuelowski czyli terroryzm, morderstwa i tortury - wyłaniają się z tego, co wydawało się rozkosznie lekką komedią o grupie uroczych ludzi, którzy z wielu tajemniczych powodów (nieobecność gospodarza w domu, brak herbaty w herbaciarni, nagła śmierć restauratora) napotykają nieustanne przygody w swoim poszukiwaniu posiłku. To kino absurdu, kino surrealistyczne; jest jednak eleganckie, pełne seksu i śmieszne. Ale, zgodnie z tradycją Bunuela, także niepokojące i chwilami brutalne. Z olśniewającym dowcipem atakujące wyższe sfery, Kościół, absurdy militaryzmu i politykę Południowej Ameryki. I świetnie zagrane przez doskonałych aktorów.