"Diabeł morski", czyli człowiek-amfibia, tarzan z morza, człowiek, a jakby nie człowiek.
Jego historia wzruszy niejednego widza. Tytułowy diabeł - Ichtiander - to w gruncie rzeczy dobry chłopak. Przed laty wyposażony przez ojca (genialnego lekarza i propagatora idei życia w morskiej topieli) w skrzela rekina. Teraz musi zmagać się z nienawistnym, demonicznym Don Pedro, hordami policji, no i rzecz jasna z miłością. A walka jest nierówna. Kostium z rybiej łuski uwiera, oddychać ziemskim powietrzem na dłuższą metę nie sposób, a ludzie plotkują i patrzą nienawistnie i są nastawieni raczej niezbyt pokojowo.
Film skrzy się romantyzmem (85 minuta, scena nad morzem - zachód słońca, szum fal), pogłębioną psychologią (65 minuta, więzienie, spotkanie na linii ojciec-syn), zapierającymi dech w piersiach scenami pod wodą (na całej długości filmu), a Ichtiander to kolejny obok Spidermana i Batmana człekokształtny bohater naszych czasów, który z wierzchu niezbyt atrakcyjny, w rzeczywistości?
Cytat, który przejdzie do historii:
"On żyje! Ale dla nas umarł na zawsze".
materiały: Stopklatka.pl