Reklama

Stuhr: To Kieślowski mnie zmienił

Tegoroczny festiwal Dwa Brzegi obfituje nie tylko w sporą dawkę dobrych filmów, ale także interesujące spotkania z twórcami. Wczoraj w cyklu "I Bóg stworzył aktora" tajemnice aktorskiego rzemiosła zdradzał Jerzy Stuhr.

Tej postaci nikomu przedstawiać nie trzeba. Aktor, reżyser pedagog, pisarz. Człowiek o niespotykanej osobowości, który swoimi kreacjami potrafi nas zarówno śmieszyć, jak i wzruszać. I z pewnością dlatego na spotkaniu w Cafe Kocham Kino był tłum głodny usłyszeć dużo więcej, niż do tej pory aktor o sobie zdradzał.

Faktycznie spotkanie miało wydźwięk sympatycznej, przyjacielskiej pogawędki. Już na samym początku Jerzy Stuhr zaznaczył, że lubi być w Kazimierzu, atmosfera festiwalu Dwa Brzegi mu odpowiada, a i spotkania z widzami bardzo sobie ceni. Tym wyznaniem ośmielił lekko stremowaną publiczność, która ochoczo ruszyła do zadawania pytań.

Reklama

Czego z tych wyznań się dowiedzieliśmy? Chociażby tego, że to Krzysztofowi Kieślowskiemu zawdzięczamy to, że Jerzy Stuhr zaczął grać w filmach.

- To Krzysztof pokazał mi świat filmu. Wcześniej nigdy o sobie nie myślałem jako o aktorze filmowym. Dla mnie najważniejszy był teatr. Spotkanie z nim wszystko odmieniło - Stuhr mówił na spotkaniu w Kazimierzu.

Wątek przyjaźni i współpracy Jerzego Stuhra z Krzysztofem Kieślowskim był na tyle interesujący, że pytań oscylujących wokół tego tematu było najwięcej. Dowiedzieliśmy się m.in. jaki był naprawdę Krzysztof Kieślowski, a także dlaczego Jerzy Stuhr, mimo że początkowo miał zagrać w "Dekalogu 9", ostatecznie pojawił się w "Dekalogu 10".

- Krzysztof był niesamowicie szczery, ale także bardzo czuły na drugiego człowieka, na planie - na aktora. Prawda w kinie była dla niego najważniejsza. Bez ogródek - mimo, że od jakiegoś już czasu przygotowywałem się do roli - powiedział mi, że jako bohater "Dekalogu 9" nie będę wnosił nic nowego, bo wszyscy w moim wieku zmagają się z takimi problemami, jakie miał główny bohater. No i nie zagrałem - powiedział Jerzy Stuhr.

Ale nie tylko przeszłość interesowała publiczność. Pytano też o najbliższe plany aktora oraz o właśnie zakończoną włoską produkcję - film "Habemus papam" Nanniego Morettiego. W obrazie znanego włoskiego reżysera polski aktor gra rzecznika pogrążonego w depresji papieża. Jerzy Stuhr bardzo liczny na ten obraz.

- Myślę, że ten film wywoła spore poruszenie i ożywione dyskusje - co mnie osobiście bardzo cieszy. Jeszcze nikt w taki sposób nie dotykał Watykanu. Z ogromną niecierpliwością czekam na premierą - dodał aktor.

Jednak zanim doczekamy się premiery "Habebus papam", którą zaplanowano na wiosnę 2011 roku, przed Jerzym Stuhrem wyjątkowe spotkanie. Właśnie dziś w Kazimierzu Stuhr zaprezentuje swój popisowy monodram - "Kontrabasistę" Patricka Suskinda.. Od premiery tego spektaklu mija dokładnie 25 lat. Zainteresowanie biletami było także duże, że zdobycie go graniczyło z cudem. Mimo że minęło już ćwierć wieku monodram ten ciągle śmieszy, wzrusza i jest nadal niezwykle aktualny .

Festiwal Dwa Brzegi powoli dobiega końca. Jednak czekają nas jeszcze ciekawe spotkania. Dziś w cyklu "Lekcja kina" z publicznością spotka się miał Filip Bajon, jutro - znany czeski reżyser Jan Hrebejk.

Emilia Chmielińska, Kazimierz Dolny

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Stuhr | festiwal | Brzegi | aktor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy