Reklama

Dwa Brzegi połączone. Sauna w kinie

Premierowym pokazem nagrodzonego w Cannes filmu Matteo Garrone "Reality" rozpoczęła się w sobotę 6. edycja festiwalu filmowego Dwa Brzegi. Ale w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą nie mniej ważne od seansów filmowych są spotkania z artystami.

Pytanie do gwiazdy

Bezpośredni kontakt z gwiazdami - to niezaprzeczalny urok imprezy, której twarzą i dyrektorką artystyczną pozostaje Grażyna Torbicka. W zaaranżowanym na potrzeby festiwalu półplenerowym studio programu "Kocham kino" znana filmowa dziennikarka spotyka się codziennie z kolejnymi gośćmi imprezy. Wraz z nią dostęp do gwiazd mają jednak także zwyczajni widzowie - śmiem twierdzić, że stanowią oni w Kazimierzu większość publiczności. Stojąc w kolejce po wejściówkę na pierwsze pokazy podsłuchałem rozmowę dwóch dziewczyn, które nie mogły przypomnieć sobie nazwiska pewnego aktora. - A w czym grał? - No, grał w tym, "Milku". - A, wiem który. Urocze, prawda?

Reklama

Swobodna, powiedziałbym zupełnie bez złośliwości, nieprofesjonalna atmosfera festiwalu, owocuje luzem gwiazd i zaskakującymi momentami podczas publicznych rozmów. Goszczący w Kazimierzu pierwszego dnia imprezy Bogusław Linda, który promował swój najnowszy serial "Paradoks", zapytany został przez pewnego pana o swoją najlepszą rolę. Dzielnie wybrnął z pułapki, zostawiając krytykom ocenę swego aktorskiego dorobku, jednak Grażyna Torbicka pociągnęła temat, pytając wspomnianego pana o jego ulubione kreacje Lindy. - Był taki film, ale niestety nie pamiętam tytułu... Bogusław Linda spocił się nie tylko z powodu potwornego upału.

Sauna Film Festival

Ukrop dał się jednak we znaki dopiero uczestnikom seansu otwarcia - do Kazimierza przyjechał scenarzysta filmu "Reality" - Massimo Gaudioso, który wyznał przed seansem, że temperatura, który tu panuje, sprawia, że czuje się w Kazimierzu jak w rodzinnym Neapolu (gdzie rozgrywa się też akcja filmu Garrone).

Nie obyło się też podczas gali otwarcia bez dyplomatycznych uszczypliwości. Grażyna Torbicka zaapelowała do prezydentów Kazimierza i Janowca (Dwa Brzegi stąd, że część pokazów organizowana jest właśnie w miejscowości po drugiej stronie Wisły) o budowę kina z prawdziwego zdarzenia. Wszystkie festiwalowe projekcje odbywają się bowiem w specjalnie postawionych namiotach, Kazimierz nie tylko nie dysponuje salą kinową, nie ma też budynku, który mógłby w czasie trwania imprezy pełnić podobną funkcję. O tym, że oglądanie filmów pod namiotem w takiej temperaturze nie należy do przyjemności, przekonała się jedna z uczestniczek inauguracyjnego seansu, która najzwyczajniej w świecie zasłabła, wywołując poruszenie wśród widowni. Ostatni raz świadkiem podobnego omdlenia byłam podczas pokazu "Antychrysta" Larsa von Triera, tam jednak przyczyną percepcyjnego wstrząsu były "wrażenia artystyczne".

Na żart pozwolił sobie również obecny na uroczystości otwarcia minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, który nawiązując do ukropu panującego pod kinowym namiotem przekształcił nazwę imprezy na Sauna Film Festival. - To tylko tymczasowo - dodał z nadzieją w głosie Zdrojewski.

Wielki Brat wciąż kusi

Tyle atrakcji pozafilmowych. A kino? Musi bronić się samo. Kto zna poprzedni film Matteo Garrone - mafijną "Gomorrę", ten może być lekko skonfundowany tonacją "Reality". To bowiem klasyczny komediodramat, na poziomie oraz w stylistyce, którą ostatnio zaprezentował inny przedstawiciel włoskiej kinematografii - Nanni Moretti w swym papieskim "Habemus papam".

Głównym bohaterem filmu jest mieszkaniec Neapolu i właściciel sklepu rybnego Luciano (gra go nie tylko naturszczyk, lecz także aktualny kryminalista Aniello Arena), który po namowach córek decyduje się na wzięcie udziału w castingu do "Big Brothera". Kiedy po przejściu kilku etapów rosną jego szanse na udział w programie, Luciano pogrąża się w coraz głębszej paranoi - inwestując w telewizyjną przyszłość pozbywa się sklepu, przeżywa też coś w rodzaju duchowego oświecenia połączonego z przeświadczeniem o spiskowej teorii dziejów. Pomaga miejscowym żebrakom, oddając im domowe akcesoria, lecz robi to wyłącznie dlatego, że głęboko wierzy w to, że są oni jedynie próbą, na którą wystawiają go telewizyjni szefowie.


Garrone chciał więc opowiedzieć o szaleństwie współczesnej telewizji. Pytanie kto jeszcze ogląda "Big Brothera" (pamiętacie, ile lat temu Jerzy Gruza kręcił "Gulczasa..."?). Refleksję medioznawczą okrasił zaś reżyser "Reality" wątkiem quasireligijnym. Niespecjalnie mnie to przekonuje, jest jednak aspekt, w którym Garrone trafia w sedno. Chodzi o portret typowej włoskiej rodziny - wyobraźmy sobie te siedzące w kuchni i plotkujące o mężczyznach kobiety, tych kłótliwych mężczyzn z ich nadekspresyjną gestykulacją. Mamma Mia i tak dalej. Smaczne to jak, nie przymierzając, u Felliniego. Z antropologii Garrone dostaje więc piątkę w plusem.

Człowiek człowiekowi wrogiem

W pierwszym dniu Festiwalu Dwa Brzegi mogliśmy zobaczyć również inny premierowy obraz na polskich ekranach - "Shadow Dancer" w reżyserii uznanego dokumentalisty Jamesa Marsha (laureata Oscara za "Człowieka na linie" oraz autora goszczącego niedawno na naszych ekranach filmu "Project Nim"). To opowieść o rozpracowanej przez brytyjski wywiad bojowniczce IRA (coraz lepsza z filmu na film wschodząca gwiazda brytyjskiego kina Andrea Riseborough), która zmuszona jest do współpracy w zamian za gwarancję nietykalności. Kiedy prowadzący jej sprawę agent Mac (Clive Oven - jak zwykle z niedopiętym krawatem) orientuje się, że nie jest w stanie zapewnić swojej informatorce bezpieczeństwa, zaczyna się prawdziwa licytacja sił.


Fajnie jest to skręcone, ze smakiem wyreżyserowane i sprytnie (dla niektórych widzów - zbyt sprytnie) pomyślane. Zwroty akcji i niektóre rozwiązania narracyjne mogą być co prawda zbyt enigmatyczne, ale na tym chyba polegają inteligentne filmy, że po wyjściu z kina widz jeszcze przez jakiś czas zastanawia się nad ekranowymi wydarzeniami oraz motywacjami bohaterów (i reżysera).

Najlepsze w "Shadow Dancer" jest zaś wrażenie, z jakim zostajemy po seanse. U Marsha linia konfliktu nie przebiega wcale między terrorystami Irlandzkiej Armii Republikańskiej a brytyjską policją. Walka ma tu charakter bardziej wewnętrzny. Zarówno ci w Belfaście, jak i ci w Londynie muszą przede wszystkim poradzić sobie ze swoimi.

Tomasz Bielenia, Kazimierz Dolny

Portal INTERIA.PL jest patronem medialnym festiwalu!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NAD | Grażyna Torbicka | Dwa Brzegi | Brzegi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy