Reklama

Oldskulowy Indiana Jones

Ostatni raz Steven Spielberg był gościem canneńskiego festiwalu w 1982 roku, kiedy prezentował tu "E.T.". Dziś, 19 lat od ostatniego filmu serii, wraca do Cannes z "Indianą Jonesem i Królestwem Kryształowej Czaszki".

Tuż po godzinie 19. Spielberg pojawił się na czerwonym dywanie ze wszystkimi gwiazdami swojej długo oczekiwanej produkcji: Harrisonem Fordem, Cate Blanchett, Shia Lebeoufem, Rayem Winstonem, Karen Allen, Johnem Hurtem, producentem Georgem Lucasem i operatorem Januszem Kamińskim.

Wcześniej, na konferencji prasowej, wyjaśnił, dlaczego fani Indiany Jonesa musieli czekać prawie dwie dekady na czwarty film serii."To moja wina. Ciągle znajdowałem wymówki: Jezu, mam fatalny okres - powtarzałem i robiłem te depresyjne dramaty historyczne o ukrytych znaczeniach. Wreszcie nakręciłem Park Jurajski i oniemiałem: Kurcze, to naprawdę niezłe! - pomyślałem. Zapomniałem już co to za uczucie robić kino tego rodzaju" - Spielberg przyznał, że już jakiś czas temu stęsknił się za kinem przygodowym, jednak ciągle miał inne zajęcia a producent George Lucas zajęty był "Gwiezdnymi wojnami"

Reklama

Obydwaj panowie podkreślili, że doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że nowy "Indy" jest trochę w stylu retro. "Zrobiliśmy to realistycznie, z prawdziwymi popisami kaskaderskimi. Prawdziwa historia o prawdziwych ludziach" - zadeklarował Lucas i dodał, że w nowym "Indianie..." to raczej akcja podąża za bohaterami, a nie na odwrót.

"Nie było naszą ambicją nakręcenie najbardziej zapierającego dech w piersiach pościgu samochodowego" - dodał, tłumacząc producencko-reżyserską strategię. Spielbergowi i Lucasowi wtórował odtwórca tytułowej roli Harrison Ford. "Od dwudziestu lat powtarzam: nie biorę udziału w scenach kaskaderskich, od tego są kaskaderzy. Uprawiam za to fizyczne aktorstwo, które jest o tyle trudne, że bez wygrania odpowiednich emocji, staje się czystą kinetyką. Cieszę się więc, że sceny akcji nakręciliśmy trochę oldskulowo, w ludzkich proporcjach" - powiedział Ford i dodał, że publiczność z pewnością doceni to, że wyczyny Indiany Jonesa nie wyglądają na popisy kogoś z innego świata. "Magia, która chcieliśmy osiągnąć na ekranie, nie jest magią technologiczną, tylko artystyczną" - zakończył sprawę Spielberg.

Nie obyło się bez wymiany komplementów. "To najciężej pracujący aktor, z jakim zetknąłem się podczas mojej kariery. Jego zaangażowanie nie dotyczy tylko postaci, którą kreuje, lecz obejmuje całościowe spojrzenie na daną produkcję. Współpracuje przez cały proces powstawania filmu" - reżyser "Indiany Jonesa" nie szczędził pochwał Fordowi. Ten nie pozostał dłużny Spielbergowi . "Mogę tylko powiedzieć, że genialnym reżyserem był już dwadzieścia lat temu. Teraz jest jeszcze lepszy. Nie wiem jak to możliwe" - powiedział Ford, dodając przy okazji o "ogromnym zaufaniu", którym darzy Spielberga.

"Przyjemność grania tej postaci wynika z jej humoru, z jej inteligencji oraz kłopotów, w które wpędza ją reżyser i sposobów, które znajduje, by się z nich wywinąć. Zaletą posiadania takiej antagonistki jak ta, którą gra tak sugestywna i przekonująca aktorka jak Cate Blanchett, jest to, że jedyną miarą określającą Indianę Jonesa jest to, przeciw komu walczy. Tak więc przeciwnicy - są tu wszyscy na tej sali - dostarczają mu wystarczających powodów, by zaskoczyć widzów" - wyznał aktor.

Skoro po 19 latach doczekaliśmy się czwartego filmu o Indianie Jonesie, to czy jest szansa na kolejny?"Jedyne dwa moje filmy, o których kontynuację jestem pytany, to E.T.Indiana Jones! Nikt nigdy nie poprosił mnie, bym nakręcił kolejną część Sztucznej inteligencji czy Hooka (śmiech). Będziemy mieć więc uszy i oczy szeroko otwarte. W końcu właśnie z tego powodu nakręciliśmy tego Indianę" - żartobliwie odpowiedział Spielberg.

"Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" trafi do kin już 22 maja. Film pokazywany jest w Cannes poza konkursem.

Tomasz Bielenia, Cannes

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: czaszki | Cannes | jones | spielberg | Indiana Jones
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy