Reklama

Inne spojrzenie na Syberię

W czwartek na festiwalu w Cannes pokazano "Gugarę" Andrzeja Dybczaka i Jacka Nagłowskiego. To jedyny polski dokument prezentowany podczas canneńskiej imprezy.

"Gugara" jest jednym z dziewięciu filmów, które znalazły się w tym roku w sekcji ACID (Association du Cinema Independant pour sa Diffusion). Tak jak inne canneńskie przeglądy - Director's Fortnight i Critics' Week - program ACID znajduje się poza oficjalną festiwalową selekcją. Niektórzy twierdzą, że to jedynie towarzyszący głównemu festiwalowi przegląd, inni uważają go za autonomiczną, ale integralną część festiwalu w Cannes.

Filmy wyselekcjonowane przez ACID do canneńskich pokazów nie biorą udziału w konkursie. Ich twórcy mają szansę na dystrybucję filmu we Francji (w ubiegłym roku większość filmów zakwalifikowanych przez ACID do Cannes trafiło na ekrany francuskich kin), ACID wspiera filmy również po zakończeniu festiwalu w Cannes, wysyłając je na francuskie i międzynarodowe festiwale filmowe. Ubiegłorocznym odkryciem ACID był znany z polskich ekranów argentyński "XXY" - zdobywca Grand Prix Critics' Week w 2007 roku.

Reklama

Canneński seans "Gugary" - prezentowanej już na Planete Doc Review i zakwalifikowanej do konkursu Krakowskiego Festiwalu Filmowego - był wyjątkowy z dwóch innych powodów. Po pierwsze - film pokazywany był na 35-milimetrowej kopii, stworzonej specjalnie na potrzeby festiwalu. Po drugie - canneńska wersja jest o 10 minut dłuższa od tej, którą mogli zobaczyć lub zobaczą widzowie w Polsce. Canneńska "Gugara" jest więc najbliższa realizacyjnym intencjom reżyserów, rodzajem "director's cut". - Z tą wersją filmu najbardziej się identyfikujemy, wszystkie inne są wersjami przykrojonymi do potrzeb telewizji - mówi Jacek Nagłowski. Na pokazie obecna była m.in dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej - Agnieszka Odorowicz i prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich - Jacek Bromski.

"Gugara" - opowieść o syberyjskiej społeczności Ewenków, jest filmem o śmierci tradycyjnego świata. -Ewenkowie to liczący 40 tysięcy osób, ale rozproszony po całej Syberii naród. Kiedyś byli to koczownicy, których głównym zadaniem było wypasanie reniferów i polowanie. Jednak w czasach Związku Radzieckiego pozabierano im renifery, zabito szamanów i poddano represjom - antropologiczny kontekst "Gugary" wyjaśnia Andrzej Dybczak. -Trafiliśmy na coś unikalnego. Ostatnią rodzinę w tym regionie, która jeszcze ma renifery - dodaje Nagłowski. Tytuł filmu odsyła do dźwięku dzwonków, zawieszonych na szyi reniferów. Nie usłyszymy ich w "Gugarze", dźwiękowym ekwiwalentem tej utraty jest cisza syberyjskiej tajgi.

Twórcy przyznają jednak, że ich film jest też osobistym spojrzeniem na Syberię. -Chcieliśmy zdemitologizować stereotypowy obraz Syberii, jaki każdy w sobie nosi - mówi Dybczak i wymienia: "dzicz, wyprawa w głuszę, renifery, szamani". "Gugara" porusza też inny ważny antropologiczny problem - demaskuje mechanizmy tworzenia kultury ludowej. Manifestacja ewenkijskiego folkloru przejawia się bowiem za pośrednictwem telewizji, albo na kiczowatych festynach ludowych a jedyne renifery, które zobaczymy filmie to te, które Ewenkowie oglądają na ekranie domowego telewizora. Gorzki, ale wystarczająco wymowny komentarz.

Tomasz Bielenia, Cannes

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cannes | renifery
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy