Rutger Hauer w Łodzi
W czwartek, 3 grudnia, w szóstym dniu festiwalu Camerimage, gościem organizatorów był Rutger Hauer. Holenderski aktor, znany m.in. z takich filmów, jak "Nocny jastrząb", "Łowca androidów", "Autostopowicz", " Ślepa furia" czy "Sin City - Miasto grzechu", poprowadził warsztaty dla studentów łódzkiej Filmówki.
Zaczęło się od drobnego zgrzytu. Artysta puścił bowiem obecnym na sali osobom blisko półgodzinny dokument, a sam poszedł na... bardzo długiego papierosa. Gdy wrócił, było już znacznie lepiej. Gwiazdor opowiadał o założonej przez siebie w Rotterdamie Rutger Hauer Filmfactory, gdzie pod jego okiem młodzi adepci realizują swoje pierwsze obrazy, a także odpowiadał na pytania studentów i dziennikarzy.
Swoją bezpośredniością, pasją i specyficznym poczuciem humoru holenderski aktor ujął publiczność. Młodym twórcom spodobało się zwłaszcza to, że artysta stawia na najnowsze techniki realizowania obrazów oraz wspiera działaniami producenckimi początkujących artystów. Swoim wychowankom Hauer poświęcił zresztą znamienitą część spotkania, prezentując zgromadzonym widzom ich najlepsze filmy.
Po spotkaniu holenderski aktor znalazł chwilę, by odpowiedzieć na pytania licznie przybyłych mediów. W rozmowie z Hauerem uczestniczył dziennikarz Interia.pl Krystian Zając.
Co sądzisz o Polsce i jak współpracowało ci się z artystami pochodzącymi z naszego kraju.
Rutger Hauer: Dwa razy pracowałem z polskimi ekipami [ostatnio przy obrazie Lecha Majewskiego "Młyn i krzyż" - przyp. red.]. Nie wiem jacy są Polacy, ale ludzie, których poznałem byli bardzo serdeczni, pracowici i pełni pasji.
Porozmawiajmy o filmie "Bride Flight" [konkursowy film Bena Sombogaarta ze zdjęciami Polaka Piotra Kukli, w którym Hauer występuje - przyp. red.]. Jaka była w nim najtrudniejsza dla ciebie scena?
Rutger Hauer: Moja rola w tym obrazie była bardzo mała. Bardzo przyjemna, ale bardzo mała. Mój występ trwa zaledwie jakieś 120 sekund. O wiele większą gram w innym filmie pokazywanym na festiwalu - "Legendzie o świętym pijaku". Zdjęcia do niej robił Dante Spinotti, który otrzymał tu w tym roku Nagrodę za Całokształt Twórczości. Zostałem natomiast poproszony, aby być członkiem jury Camerimage, ale nie miałem wystarczająco czasu. Może uda się innym razem.
W pewnym momencie zdecydowałeś, że oprócz grania w filmach, chciałbyś je także realizować. Skąd taka decyzja?
Rutger Hauer: Od dawna chciałem to robić i zawsze mnie to interesowało. Trzeba jednak przyznać, że nie mam zbyt wielu dokonań na koncie. Pewnego dnia uznałem po prostu, że dobry moment, żeby spróbować swoich sił.Postanowiłem na początek zrobić coś małego, a także zdecydowałem się na współreżyserię - co było zresztą dosyć ciekawe, bo drugi reżyser [Erik Lieshout - przyp.red.], to wspaniały człowiek do współpracy. Miałem wrażenie, że zawsze myślimy tak samo. To było cudowne. Jeśli mi się uda, to w przyszłości chciałbym coś jeszcze wyreżyserować.
Który z filmów, w których zagrałeś lubisz najbardziej?
Rutger Hauer: Nie odpowiem na to pytanie. Sama wybierz.
Powiem w takim razie, że moim ulubionym jest "Łowca androidów". Jakie wspomnienia zachowały Ci się z okresu, gdy go realizowałeś?
Rutger Hauer: Łatwiej ci będzie przeczytać kilka książek, wejść do sieci czy YouTube, ponieważ wielokrotnie szeroko wypowiadałem się na ten temat. Nie da się tego opowiedzieć w 20 sekund... Masz pojęcie jak to jest być w środku diamentu? Tak naprawdę, to nie wiem jak powiedzieć ludziom, jak wspaniałe było zagrać w czymś takim. Ten film wciąż ma tyle odniesień. Wówczas nie wiedziałem, czy to co robie jest artystycznie dobre, ale świetnie się rozumiałem z reżyserem [Ridley Scott - przy. red.]. Później tańczyłem ze szczęścia, nie mogłem w to uwierzyć, zwłaszcza, że był to dopiero mój trzeci film w Ameryce, który zrobiłem zaraz po znakomitym "Nocnym jastrzębiu", gdzie grałem ze Stallone'em. Byłem naprawdę bardzo szczęśliwy.
Jak podoba ci się Łódź i odbywający się niej festiwal Camerimage?
Rutger Hauer: Ludzie tu są pełni energii, widać, że pracują razem i czuje się tu twórczą atmosferę. Już nie mogę się doczekać co stanie się z tym wszystkimi planami...
Co chciałbyś przekazać młodym ludziom, którzy dopiero zaczynają robić filmy? Gdy ty zaczynałeś czasy były zupełnie inne. Teraz wszystkim rządzi show-biznes. Co jest ważne na początku kariery?
Rutger Hauer: Po prostu zacznijcie. Poza tym jaką karierę? Teraz świat jest tak pełen obrazów, a cała masa ludzi robi filmy, więc jest bardzo ciężko. Nie będę nikogo zatrzymywał, ale trzeba sobie zdać sprawę, czego tak naprawdę się chce.
Pracowałeś z wieloma aktorami. Którzy z nich zrobili na tobie największe wrażenie?
Rutger Hauer: Theresa Russel, Diane Keaton, Joan Chen.
Dziękuję za rozmowę.
Krystian Zając, Łódź