Jego nowy film znów poruszy Polskę? Niezwykle kontrowersyjny temat

Wojtek Smarzowski na planie filmu "Dom dobry" /materiały prasowe

Położona nieopodal Żyrardowa rolnicza wieś Sokule to miejsce, jakich wiele na terenie Mazowsza. Kilka szarych chałup wśród pól i łąk, a na rozstajach XIX-wieczna kapliczka z Matką Boską. Prowadzi do niej wąska, asfaltowa droga, przy której straszy pokryty sprejowymi napisami budynek gospodarczy, pamiętający czasy PRL. To, co się wyróżnia, to otoczone parkiem zabudowania XVIII-wiecznego dworu, w którym 50 lat temu Jerzy Antczak kręcił sceny do "Nocy i dni". Teraz Sokule ponownie stały się planem filmowym. Jedną z lokacji do filmu "Dom dobry" znalazła tu ekipa Wojciecha Smarzowskiego. Przyciągnął ich jednak nie wspomniany historyczny obiekt, ale nowoczesny, bijący bielą i wyróżniający się wielkimi oknami dom z XXI wieku świeżo wybudowany na otoczonej płotem posesji. Już na pierwszy rzut oka widać, że właściciel lubi wystawne życie z dala od miejskiego zgiełku. Jaką tajemnicę kryją w sobie te mury? Interia postanowiła to sprawdzić i odwiedziła miejsca, gdzie kręcony jest film.

"Dom dobry": Co wiemy o nowym filmie Smarzowskiego?

- Robię film o szeroko rozumianej przemocy domowej: psychicznej, fizycznej, seksualnej, ekonomicznej - mówi reżyser i autor scenariusza "Domu dobrego" Wojciech Smarzowski, od razu zastrzegając, że nie ujawni żadnych szczegółów, bo nie rozmawia o swoich filmach zanim nie zobaczą ich widzowie. 

Odrobinę więcej zdradzają nam aktorzy Tomasz SchuchardtAgata Turkot, którym reżyser powierzył główne role. Oboje zagrali wcześniej u Smarzowskiego w historycznym wątku filmu "Wesele". W "Domu dobrym" wcielają się w parę, którą połączy miłość. Jednak z czasem ich relacja zmieni się w opresję i pułapkę, z której nie sposób się wyplątać. - Jesteśmy unurzani w tej przemocy - mówi Schuchardt. Oboje podkreślają, że, jak zawsze w filmach Wojtka Smarzowskiego, aktorzy muszą mierzyć się z ekstremalnie trudnymi emocjami, które są codziennością ekranowych bohaterów. - Każdy moment przerwy na planie, kiedy jesteśmy w stanie stworzyć sobie odrobinę milszą atmosferę, wykorzystujemy by pośmiać się, pogadać o pierdołach - dodaje Schuchardt podkreślając, że nie warto kumulować w sobie frustracji i toksyn, tylko trzeba rozładowywać je na bieżąco.

Reklama

- Przemoc to rak - dodaje Andrzej Konopka wcielający się w burmistrza, przyjaciela głównego bohatera, z którym łączą go nie do końca czyste interesy. - Wojtek jako artysta filmu ma wyjątkową zdolność namierzania trudnych społecznych tematów i przenoszenia ich na ekran w taki sposób, że wywołują zazwyczaj ogólnonarodowe dyskusje - mówi o scenariuszu "Domu dobrego", którego czytanie okazało się niezwykle emocjonalnym przeżyciem.

Z zewnątrz przez wielkie okna podpatrujemy scenę spotkania lokalnej elity. W środku w salonie kilkanaście osób siedzi przy zastawionym stole rozmawiając o interesach. Obok naszych rozmówców, także kilku innych aktorów wcielających się w postaci drugoplanowe m.in. Robert Wabich, Agnieszka Przepiórka, Michał Gadomski i Przemek Przestrzelski. Za nimi - w korytarzu - skupiona na niewielkiej przestrzeni ekipa filmu, na czele z autorem zdjęć Pawłem Tyborą. Z Wojtkiem Smarzowskim współpracuje od kilkunastu lat, ale pierwszy raz odpowiada za warstwę wizualną filmu.

- Poznaliśmy się przy okazji realizacji "Domu złego", gdzie robiłem efekty specjalne. Potem współpracowaliśmy w tym charakterze przy kolejnych tytułach. A ponieważ zacząłem trochę bawić się kamerą, 'Smarzol' zaprosił mnie i zrobiliśmy razem kilka teledysków dla zespołu Arka Jakubika Dr. Misio i trochę reklam. Chyba poczuł, że może mi zaufać i działamy - mówi. Lokacja taka, jak w Sokulach: niewielka przestrzeń, blikujące okna, światło wpadające z różnych stron - wszystko to stanowi spore operatorskie wyzwanie. Szczególnie dla kogoś ze stosunkowo niedużym doświadczeniem. - O tyle się tego wszystkiego mniej boję, że z jednej strony mam Wojtka, a z drugiej mistrza oświetlenia Bogdana Modzelewskiego - dwóch ludzi, którzy zjedli zęby na fabułach i od których się strasznie dużo uczę - mówi o pracy na planie "Domu dobrego". - W tej lokacji mamy o tyle trudno, że mamy układ "szyba w szybę", musimy więc zadbać o to, byśmy się gdzieś przypadkiem nie poodbijali - dodaje.

"Dom dobry": Kiedy premiera?

Przestrzeń, w której poruszają się bohaterowie filmu, stworzona została przez doświadczoną scenografkę Joannę Machę, która wcześniej współpracowała ze Smarzowskim przy "Drogówce". - "Dom dobry" jest projektem zdecydowanie bardziej kameralnym. Jego trudność polega na samym temacie i tym, by wszystko to, co jest w tle tej opowieści na nią pracowało. Precyzja, z jaką musimy myśleć o scenografii, jest zdecydowanie bardziej finezyjna - mówi, podkreślając, że przygotowania do wejścia na plan trwały ponad rok, a wygląd każdej z lokacji omówiony i zaplanowany został w najdrobniejszych szczegółach. - W miarę rozwoju tej opowieści główni bohaterowie są coraz bardziej oddaleni od innych, skazani sami na siebie. Ich dramat rozgrywa się w czterech ścianach - dodaje.

- Jestem takim reżyserem, który zadaje sobie pytanie, czy jest po co wyciągać kamerę z samochodu. Liczę, że ten film dołoży się do jakieś dyskusji, bo choć na papierze, w przepisach wszystko niby jest okej, to w realnym życiu to się nie sprawdza - mówi Smarzowski, choć podkreśla, że po "Wołyniu" i "Klerze" odrobinę stracił wiarę w to, że kino ma moc zmieniania rzeczywistości.

Mocno wierzy w to jednak cała ekipa "Domu dobrego". - To ważny i mocny temat - podkreśla Joanna Macha. - Myślę, że ten film zapoczątkuje dyskusję o przemocy i o tym, jak wobec takiej przemocy się zachować - wtóruje jej Andrzej Konopka.  A Agata Turkot dodaje: - Mam nadzieję, że naszym filmem skłonimy wiele osób do zastanowienia się nad problemem przemocy i do wyciągnięcia wniosków.

O tym, jak będzie wyglądać dyskusja wokół "Domu dobrego", przekonamy się dopiero jesienią 2025 roku, kiedy Warner. Bros  Entertainment Polska wprowadzi go na ekrany kin.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dom dobry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy