Reklama

Nikt nie wierzył w sukces produkcji. "Film o autobusie? To się nie sprzeda"

"Film o autobusie, który nie może się zatrzymać? To się nie sprzeda!" – mówili producenci filmowi. Nawet nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo się mylą. Gdy "Speed: Niebezpieczna prędkość" wszedł do kin, okazał się niespodziewanym hitem. Zarobił ponad 350 milionów dolarów, a grająca główną rolę Sandra Bullock z dnia na dzień stała się gwiazdą. 7 czerwca 2024 roku minęło 30 lat od premiery popularnego filmu.

Scenarzysta Graham Yost wpadł na pomysł "Niebezpiecznej prędkości", gdy po raz pierwszy obejrzał "Uciekający pociąg" Andrieja Konczałowskiego. Przed laty jego ojciec zachwalał mu ten film, który opowiada o dwójce więźniów znajdujących się w pędzącej maszynie bez maszynisty. Yost przez większość czasu był przekonany, że w maszynie znajduje się bomba. Uznał, że wtedy film byłby lepszy. Skoro takowy jednak nie powstał, trzydziestokilkuletni scenarzysta postanowił go zrealizować. 

"Speed": Za bardzo przypominał "Szklaną pułapkę"

Za miejsce akcji szybko wybrał wnętrze autobusu. W pierwszej wersji scenariusza pojazd jeździł wokół stadionu, a w finale tratował znak Hollywood. Projekt spodobał się wytwórni Paramount, która zaproponowała na stanowisko reżysera Johna McTiernana, twórcę "Szklanej pułapki". Ponieważ pierwotny scenariusz wydał mu się zbyt podobny do jego poprzednich filmów, McTiernana spasował i polecił swojego stałego operatora, Jana de Bonta.

Reklama

Wtedy Paramount zrezygnowało z projektu. De Bont i Yost skierowali się do wytwórni 20th Century Fox, która podjęła się sfinansowania produkcji. Wcześniej zażądała jednak zmian w scenariuszu. Producenci nie wierzyli w sukces filmu, którego akcja rozgrywałaby się wyłącznie w autobusie. Z powodu ich uwag dopisano wstęp z ładunkami wybuchowymi w szybie windy oraz finał w wagonie metra.

Problemem pozostawały także postaci głównych bohaterów – policjanta Jacka i Annie, kierowcy karetki, która w krytycznym momencie siada za sterami autobusu. Wszystkim wydawało się, że bohater za bardzo przypomina Johna McClane’a ze "Szklanej pułapki". Za często rzucał dowcipami i był opryskliwy w stosunku do innych.

De Bont zatrudnił Jossa Whedona, późniejszego twórcę serialu "Buffy: Postrachu wampirów" i reżysera "Avengers", by ten przepisał scenariusz. Zrobił on z Jacka uprzejmego stróża prawa, który za wszelką cenę stara się nie dopuścić do tragedii. Wszelkie komediowe motywy kumulowała Annie, która z dzielnej ratowniczki medycznej stała się młodą dziewczyną bez prawa jazdy, przypadkowo rzuconą w wir wydarzeń.

"Speed": Zmieniający się scenariusz i casting

Whedon miał także wątpliwości co do postaci złoczyńcy. Pierwotnie mózgiem ataku bombowego okazałby się Harry Temple, przyjaciel Jacka z policji. Do tej roli zaangażowano nawet Eda Harrisa. Whedon uważał, że wiarygodne sprzedanie tego zwrotu akcji wymagałoby za dużo zachodu. Yost na początku nie był przekonany do jego wizji. Jednak Harris musiał nagle zrezygnować z filmu. Z kolei do roli Howarda Payne’a, który pierwotnie był głównym fałszywym tropem w kwestii tożsamości zamachowca, zatrudniono Dennisa Hoppera. Ostatecznie Yost przyznał Whedonowi rację. De Bont także uznał, ze aktor idealnie sportretuje zwykłego faceta, który pewnego dnia 'pękł'"

W Jacka wcielił się Keanu Reeves, który zaimponował de Bontowi swoją rolą w "Na fali". W roli Annie widziano Halle Berry, jednak ta odrzuciła ją. Czas naglił, bo zdjęcia miały się rozpocząć już za dwa tygodnie. Zdecydowano się na szerzej nieznaną wtedy Sandrę Bullock. Rola w "Niebezpiecznej prędkości" okazała się dla niej awansem do aktorskiej pierwszej ligi. Z kolei przepisanego i o wiele sympatyczniejszego Temple’a zagrał Jeff Daniels.

Podczas wizyty w programie Richa Eisena Daniels przyznał, że rola w "Speed" pozostaje jedną z popularniejszych w jego filmografii. "Pamiętam, gdy otrzymałem scenariusz... i ginąłem na 22. stronie. Ginąłem w szybie windy" - wspominał. "Stwierdziłem, że mam zły okres w karierze, ale nie aż tak zły, więc spasuję. Wtedy mój agent powiedział, że jest nowa wersja, w której umieram później. I rzeczywiście, umierałem na 80. stronie".

"Speed": Dla kaskaderów i techników praca nad filmem była wyzwaniem

Podczas zdjęć nie brakowało trudniejszych momentów. De Bont wspominał, że za każdym razem, gdy decydowano się na dubel scen na autostradzie, wszystkie auta musiały wrócić na swoją pierwotną pozycję, co było logistycznym koszmarem. W dodatku w środku kręcenia z powodu przedawkowania narkotyków zmarł River Phoenix, bliski przyjaciel Reevesa. De Bont ustawił kalendarz zdjęć tak, by aktor w pierwszej kolejności kręcił łatwiejsze sceny i miał czas na przepracowanie traumy. 

Także kaskaderzy i technicy od efektów specjalnych przyznali, że "Speed" był jednym z najtrudniejszych filmów w ich karierze. Najwięcej problemów sprawiła scena przeskoku autobusu nad brakującym fragmentem autostrady. De Bont wpadł na jej pomysł podczas szukania lokacji do filmu. Do sceny podchodzono dwukrotnie. Za pierwszym razem kaskader kierujący autobusem (z którego usunięto każdy zbędny kilogram wyposażenia) nie trafił w rampę i rozbił pojazd. W tajemnicy przed wytwórnią, która bała się przekroczenia budżetu, scenę powtórzono. Tym razem kaskader trafił w rampę, ale poleciał o wiele dalej, niż zakładali filmowcy. Spadł na kamerę, która miała zarejestrować jego lądowanie, i kompletnie ją zniszczył.

Budżet i tak skończył się przed zakończeniem zdjęć. Podczas pierwszych pokazów testowych widzowie zamiast ostatnich scen w metrze zobaczyli tylko storyboardy. Ich reakcja była jednak tak pozytywna, że producenci wyłożyli dodatkowe środki, dzięki którym film mógł zostać ukończony. 

"Speed: Niebezpieczna prędkość" wszedł do amerykańskich kin 10 czerwca 1994 roku. Okazał się kasowym hitem, a krytycy chwalili jego tempo i efekty. W 1995 roku otrzymał dwa Oscary: za dźwięk i montaż dźwięku. De Bont zrealizował sequel pod tytułem "Speed 2: Wyścig z czasem", który miał swoją premierę w czerwcu 1997 roku. Bullock wróciła do roli Annie, ale poczciwego Jacka wymieniono na granego przez Jasona Patricka policjanta. Dwójka bohaterów musiała uratować załogę i pasażerów luksusowego statku wycieczkowego, którym groził psychopata wykreowany przez szarżującego Willema Dafoe. Film okazał się porażką artystyczną i zakończył krótkie życie serii.

INTERIA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy