Reklama

Kamila Urzędowska o roli Jagny w "Chłopach": Upada i się podnosi. Nie jest ofiarą

W ostatnich latach grała sporo, ale główne role ją omijały. Kiedy dowiedziała się, że to ona zagra Jagnę w nowej ekranizacji "Chłopów", poczuła ogromną odpowiedzialność i stres. Niepotrzebnie, bo poradziła sobie znakomicie. "Czułam, że część jej jest gdzieś głęboko we mnie" - mówi Kamila Urzędowska. Film, będący polskim kandydatem do Oscara, można oglądać na ekranach polskich kin od 13 października.

W ostatnich latach grała sporo, ale główne role ją omijały. Kiedy dowiedziała się, że to ona zagra Jagnę w nowej ekranizacji "Chłopów", poczuła ogromną odpowiedzialność i stres. Niepotrzebnie, bo poradziła sobie znakomicie. "Czułam, że część jej jest gdzieś głęboko we mnie" - mówi Kamila Urzędowska. Film, będący polskim kandydatem do Oscara, można oglądać na ekranach polskich kin od 13 października.
Kamila Urzędowska na premierze filmu "Chłopi" /AKPA

Film w reżyserii DK WelchmanHugh Welchmana już sprawił, że jej nazwisko jest znane w Polsce, ale może być dla niej szansą na karierę za granicą, jest polskim kandydatem do Oscara. Kamila Urzędowska zdradza, jak przygotowywała się do roli Jagny, czy nie bała się scen erotycznych, co dla niej było najtrudniejsze na planie i jakie ma oczekiwania związane z filmem "Chłopi".

PAP Life: Podobno o rolę Jagny starało się ponad czterysta aktorek. Był taki moment, w którym poczułaś, że to właśnie ty powinnaś zagrać tę postać?

Reklama

Kamila Urzędowska: - Casting był wieloetapowy. Najpierw musiałam nagrać self-tape. Wtedy nawet nie wiedziałam, że chodzi o rolę Jagny. Dowiedziałam się o tym, kiedy zostałam zaproszona na kolejny etap castingu. Myślę, że gdy próbowałam scenę z Robertem Gulaczykiem, który wcielał się w Antka Borynę, poczułam, że postać Jagny jest mi bardzo bliska, że rozumiem emocje, którymi ona się kieruje. Oczywiście, nie zawsze musi być tak, że gram kogoś, kto jest do mnie w jakiś sposób podobny, czasami z bohaterką nic mnie nie łączyło. Tak było na przykład w serialu "Żmijowisko", gdzie wcieliłam się w postać zupełnie odmienną ode mnie. Ale w przypadku Jagny czułam, że część jej jest gdzieś głęboko we mnie.

Na czym polega to podobieństwo? Co cię łączy z Jagną?

- Wydaje mi się, że podobne podejście do dóbr materialnych. Zarówno Jagnę, jak i mnie niewiele one obchodzą, tak jak ona uważam, że są sprawy i rzeczy ważniejsze niż pieniądze. Jednak tym, co najbardziej nas łączy, jest podobna wrażliwość. To przez tę wrażliwość Jagna tak bardzo odstaje od społeczności, w której żyje, nie odnajduje się w świecie, w którym rządzą mężczyźni, a kobiety mają być uległe. Co prawda to wszystko, co opisał Reymont, działo się ponad sto lat temu, a ja żyję tu i teraz, więc jest mi na pewno łatwiej. Ale uważam, że wciąż jest wiele nierówności i niesprawiedliwości w tym, jak traktujemy się nawzajem.

Wychowałaś się w małej miejscowości na Opolszczyźnie. To osobiste doświadczenie pomogło ci w kreowaniu postaci Jagny?

- Na pewno w jakimś stopniu tak, bo wydaje mi się, że dobrze rozumiem atmosferę wsi. Chociaż w moim przypadku są to wspomnienia małej dziewczynki, bo dość wcześnie się stamtąd wyprowadziłam. Myślę jednak, że opisane przez Reymonta mechanizmy, które rządzą takimi małymi społecznościami, wciąż są takie same. Jest ustalona pewna hierarchia. Ten, kto ma największy majątek, ma największą władzę w wiosce i decyduje o wielu sprawach, także o tym, jak kogo należy traktować.

Jak przygotowywałaś się do roli? Zaczęłaś pewnie od lektury "Chłopów".

- "Chłopów" czytałam jeszcze w liceum. Z tego, co pamiętam, chyba tylko pierwsza część jest obowiązkową lekturą. Ja jednak przeczytałam całość, ponieważ wybrałam jako temat na ustną pracę maturalną "Cztery pory roku w literaturze, muzyce i sztuce", więc powieść "Chłopi" była dość naturalnym wyborem. Przed wejściem na plan przede wszystkim skupiłam się na scenariuszu, w którym Jagna została przedstawiona bardzo podobnie jak w powieści. Skoncentrowałam się na analizie fragmentów książki, w których Reymont opisał wewnętrzne stany Jagny. Ona była pełna sprzeczności. Sposób, w jaki to przedstawił, jest fascynujący. Nie bez powodu dostał za "Chłopów" Nagrodę Nobla.

Wiele osób, wyobrażając sobie Jagnę, widzi Emilię Krakowską, która zagrała w serialu telewizyjnym "Chłopi" Jana Rybkowskiego. Obawiasz się porównań?

- Chyba nie. Serial powstał na początku lat 70. Obejrzałam go i uważam, że sposób opowiedzenia tej historii jest mocno związany z tamtą epoką. Podobnie jest z postacią Jagny. To interpretacja filmowców z tamtych lat. Myślę, że twórczość filmowa jest ekscytująca dlatego, że każdy może przefiltrować materię literacką przez swoją wrażliwość. Tak właśnie podeszłam do pracy nad rolą Jagny.

Za co najbardziej lubisz swoją bohaterkę?

- Przede wszystkim za to jej poczucie wolności, które w sobie ma. Za to, że zawsze jest wierna sobie. Upada i się podnosi. Mimo tych wszystkich krzywd, przykrości, których doznaje, nie poddaje się tłumowi. I myślę, że choć doświadcza tych wszystkich upokorzeń, to nie jest wcale ofiarą.

A co cię w niej drażni?

- Czasami jej zbyt duża cierpliwość. Z jednej strony mnie to denerwuje, a z drugiej bardzo to w niej podziwiam. Niezależnie od tego, co ją spotyka, dostrzega w ludziach i w świecie piękno.

W "Chłopach" po raz pierwszy w swojej karierze grasz dużą rolę. Bałaś się, czy dasz radę?

- Miałam poczucie odpowiedzialności, ale na szczęście miałam też wspaniałych ludzi wokół siebie, którzy się mną totalnie zaopiekowali. Przed wejściem na plan mieliśmy mnóstwo prób. Wszyscy - reżyserzy, aktorzy, członkowie ekipy - rozumieli, że jestem debiutującą aktorką, że przede mną ogromne wyzwanie i z każdej strony starali mi się pomóc. Jestem im za to ogromnie wdzięczna. Stres też się czasem pojawiał, ale próbowałam go zostawiać w domu. Powtarzałam sobie: "Kamila, jesteś aktorką, to jest twój zawód, marzysz o tym, więc idź i wykonuj swoją pracę".

A dlaczego zostałaś aktorką?

- Decyzję o aktorstwie podjęłam w trzeciej klasie liceum. Gdzieś w środku miałam takie poczucie, że chcę występować na scenie, ale bardziej myślałam o tańcu, który od dziecka był moją pasją. Chciałam studiować na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu. To jest jednak szkoła teatralna, więc żeby się do niej dostać, trzeba zdać egzaminy, na których interpretuje się aktorsko teksty literackie. Dla mnie, osoby bardzo nieśmiałej, było to barierą nie do pokonania. W internecie znalazłam informację, że istnieje coś takiego jak Lart Studio w Krakowie, które przygotowuje do egzaminów do szkoły teatralnej. Przeprowadziłam się więc do Krakowa, chodziłam na zajęcia przez dwa lata i to właśnie tam namówiono mnie, żebym zdawała do wszystkich szkół teatralnych, nie tylko do Bytomia. No i ostatecznie zostałam przyjęła do PWST we Wrocławiu. Być może wybór był nieoczywisty, ale coś mi w duszy podpowiadało, że muszę iść tą drogą.

Jak ty ze swoją wrażliwością i nieśmiałością dajesz sobie radę w zawodzie, w którym trzeba walczyć o swoje?

- Do listy moich cech mogłabym dodać, że mam bardzo twardy charakter. Wiem, czego chcę, wiem, kim jestem i jaka jestem. Mam bardzo twardą skorupę. Jeżeli natomiast chodzi o konkurencję w zawodzie, to tego nie odczuwam. Po prostu z nikim nie rywalizuję i z nikim się nie ścigam. W tym zawodzie można spotkać masę różnych osobowości - od wrażliwców po osoby bardzo silne, z ogromnym ego. To jest fascynujące, ale ja też traktuję aktorstwo jako jakąś część mojej życiowej drogi. Na razie jestem tutaj, kto wie co będzie jutro.

A nieśmiałość nie przeszkadza ci przy kręceniu scen erotycznych? W filmie "Chłopi" trochę ich jest. Wstydziłaś się czasem przed kamerą?

- Nie. Jestem nauczona, że ciało, tak jak głos, jest moim narzędziem pracy, które służy jak najlepszemu przekazaniu emocji. Poza tym te sceny są istotnym elementem dramaturgii. Jestem aktorką, ale też kobietą, więc były momenty, kiedy przeszła mi myśl, czy ktoś mnie nie oceni. Jednak ekipa bardzo mnie wspierała. To dodawało mi pewności siebie.

"Chłopi" to malarska animacja. Czy praca na planie takiego filmu różni się czymś od pracy na planie "zwyczajnego" filmu?

- Podstawową różnicą było to, że pracowaliśmy głównie na hali, na green screenie. Pewne sceny, krajobrazy trzeba było sobie wyobrazić, bo przed oczami mieliśmy po prostu zieloną płachtę, na której nic nie było. Mam ogromną wyobraźnię, więc nie było to dla mnie aż tak trudne, a na pewno bardzo pociągające. Zawsze wyobrażałam sobie aktorów z Hollywood, którzy pracują przy filmach Marvela i przez cały czas mają mnóstwo green screenów, a później na ekranie oglądamy zupełnie inny świat. To była jedyna różnica, bo emocje i prowadzenie postaci wyglądało dokładnie tak samo jak w każdym innym filmie.

Film "Chłopi" wkrótce wchodzi do kin. Masz jakieś oczekiwania czy nadzieje związane z tym filmem?

- Wiemy już, że film jest polskim kandydatem do Oscara, więc mam nadzieję, że otrzyma nominację. Ale przede wszystkim chciałabym, żeby obejrzało go jak najwięcej osób, żeby widzowie go zapamiętali i pokochali. Marzę o tym, żeby historia Jagny zostawiła w nich ślad. Chyba to są moje jedyne oczekiwania. A nadzieje? Nie wiem, czy rola Jagny sprawi, że zacznę dostawać kolejne propozycje, ale jeśli tak się stanie, to będzie to miła nagroda za trzy lata ciężkiej pracy nad "Chłopami".

Rozmawiała Izabela Komendełowicz-Lemańska

Kamila Urzędowska - aktorka, absolwentka wrocławskiej PWST. Zadebiutowała w 2018 roku epizodem w serialu "Ślad" Potem zagrała niewielkie role w takich produkcjach jak "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy", "M jak miłość", "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa", "Żmijowisko" czy "Zołza". W filmie "Chłopi" w reżyserii DK Welchman i Hugh Welchmana po raz pierwszy w karierze gra rolę główną.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Kamila Urzędowska | Chłopi (2022)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy