Reklama

Nauczyciel-sadysta prawie go zniszczył. Taką cenę płaci się za karierę?

We wtorek mija dziesięć lat od premiery filmu "Whiplash" Damiana Chazelle'a. Pełnometrażowy debiut młodego reżysera stał się jednym z największych wydarzeń w świecie filmu. Nagrodzono go trzema Oscarami.

We wtorek mija dziesięć lat od premiery filmu "Whiplash" Damiana Chazelle'a. Pełnometrażowy debiut młodego reżysera stał się jednym z największych wydarzeń w świecie filmu. Nagrodzono go trzema Oscarami.
J.K. Simmons (z lewej) w scenie z filmu "Whiplash" /Image Capital Pictures / Film Stills /Agencja FORUM

Damian Chazelle oparł fabułę filmu na swoich własnych doświadczeniach. Jak wspominał, "Whiplash" powstał niejako z jego potrzeby odreagowania frustracji związanych z pracami nad innym projektem - "La La Landem", który trzy lata później uczyni z niego najmłodszego w historii laureata Oscara za reżyserię.

"Whiplash": Młody muzyk i nauczyciel-sadysta

Młody twórca nie mógł zgromadzić odpowiedniego budżetu, by w zadowalający sposób przenieść na ekran historię młodego perkusisty i jego relacji z despotycznym nauczycielem. Wyciął więc piętnaście stron ze scenariusza i zrealizował je jako samodzielny krótki metraż. Gotowy film pokazał w 2013 roku na festiwalu w Sundance. Otrzymał za niego nagrodę jury dla krótkometrażowego filmu fabularnego i bez problemu zebrał pieniądze na właściwą produkcję.

Reklama

Rolę nauczyciela-tyrana otrzymał J.K. Simmons. Charakterystyczny aktor znany przede wszystkim z roli wydawcy gazety J. Jonaha Jamesona w serii filmów o Spider-Manie Sama Raimiego, wcielił się w tę postać już w krótkim metrażu Chazelle'a. Jednak dopiero w pełnoprawnej fabule mógł rozwinąć skrzydła. Jego Fletcher przykuwał uwagę widza od swojego wejścia. Nauczyciel, który uważał, że nie ma gorszych słów, niż "dobra robota", zarzucał studentów kreatywnymi wyzwiskami, doprowadzając ich na skraj wytrzymałości. Nie cofał się nawet przed atakami fizycznymi, miotaniem w nich przedmiotami czy wciąganiem w gry psychologiczne, byle tylko zagrać na ich ambicji.

W jego ucznia, wycofanego i zdeterminowanego Andrew, wcielił się Miles Teller. Aktor w młodości trenował grę na perkusji. Przygotowując się do roli, powrócił do lekcji, ćwicząc trzy razy w tygodniu po cztery godziny. Dzięki temu udało mu się wytrzymać nawet najbardziej wycieńczające sceny. Chazelle go nie oszczędzał. Gdy Andrew rani sobie ręce podczas ćwiczeń, widoczna na perkusji krew należy do Tellera. Z kolei podczas scen treningów reżyser często nie kończył sceny i pozwalał aktorowi grać dalej, by jak najbardziej go zmęczyć.

"Whiplash": Słabo w kinach, świetnie na Oscarach

- Najciekawiej w filmie Chazelle'a robi się wtedy, gdy konflikt między Neimanem i Fletcherem przenosi się na muzyczną płaszczyznę. W "Whiplash" (to tytuł jednej z kompozycji, którą piłują członkowie big-bandu Fletchera) nie mniej ważna od fabuły jest bowiem sama muzyka. Chazelle postawił na ukazanie jej fizycznego charakteru. Krew, pot i łzy nie są tu tylko pustą metaforą: w znakomicie zmontowanych sekwencjach docieramy wraz z Neimanem do granicy cielesnego wyczerpania, którego wymownym emblematem jest widok zroszonego kroplami krwi perkusyjnego talerza - pisał po seansie recenzent Interii Tomasz Bielenia.

- Muzyki możemy w "Whiplash" także posłuchać. Brzmi to wszystko wspaniale, z wisienką na torcie w postaci finałowej interpretacji "Caravan" Duke'a Ellingtona. Nie trzeba jednak od razu Carnegie Hall (w słynnej sali koncertowej ma właśnie miejsce ostatni ekranowy występ), by zanurzyć się bez reszty w muzycznym świecie "Whiplash". Wystarczy zwyczajne perkusyjne tremolo Neimana, które stanowi zresztą dźwiękową klamrę obrazu - dodał.

Gdy film wszedł do kin, nie okazał się sukcesem kasowym. Przy budżecie 3.3 mln dolarów zarobił niewiele ponad 13 milionów. Recenzenci nie szczędzili mu jednak pochwał, nazywając obraz Chazelle'a objawieniem. Chwalono jego wyczucie języka filmu, zgranie obrazu z muzyką oraz tempo opowieści. Simmons otrzymał świetne recenzje, a jego rola z miejsca została ogłoszona jedną z najlepszych w roku. Niektórzy wskazywali jednak na szkodliwe wnioski płynące z filmu - między innymi stawianie przez niego znaku równości między ciężką pracą i psychicznym napastowaniem.

"Whiplash" otrzymał pięć nominacji do Oscara, w tym za najlepszy film i scenariusz. Wygrał w pozostałych trzech. Simmons był bezkonkurencyjny w walce o tytuł najlepszego aktora drugoplanowego. Doceniono także montaż i dźwięk. Chociaż Chazelle opuścił galę bez statuetki, sukces "Whiplasha" pozwolił mu na realizację "La La Landu".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Whiplash
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy