Reklama

Magdalena Boczarska: Specjalistka od odważnych ról. Nie ma żadnych granic?

Trudno wyobrazić sobie współczesne polskie kino bez Magdaleny Boczarskiej. Ma szczęście do ról silnych bohaterek. "Bardzo mnie cieszy fakt, że gram bohaterki podmiotowe - które biorą sprawy w swoje ręce i walczą o swoje" - mówiła w jednym z wywiadów.

  • Magdalena Boczarska od dziecka wiedziała, że zostanie aktorką. Filmem, który uświadomił jej, że chce związać życie z filmem był "Dracula" Francisa Forda Coppoli.
  • Na dużym ekranie zadebiutowała w filmie "Pod powierzchnią". Prawdziwą popularność przyniosły jej kolejne kreacje w filmach duetu Andrzej Saramonowicz - Tomasz Konecki.
  • Od swojego debiutu na początku XXI wieku niemal nie schodzi z planów filmowych czy desek teatrów.
  • W 2023 roku po raz pierwszy spotkała się na ekranie ze swoim życiowym partnerem. 

Magdalena Boczarska: "Ten film zostawił we mnie ślad, absolutnie mnie zachwycił"

Magdalena Boczarska urodziła się 12 grudnia 1978 roku w Krakowie. Od zawsze wiedziała, że zostanie aktorką. Wychowała się w artystycznym domu, a jej rodzice zawsze dbali, by miała styczność z kulturą. W rozmowie z Interią wyznała, że od dziecka kino potrafiło wywołać w niej ogromne emocje. Jej pierwszą filmową miłością był "E.T" Stevena Spielberga, drugą "Miś Uszatek". 

Reklama

"To moja ukochana bajka. Pamiętam pierwszy taki emocjonalny moment za każdym razem kiedy program się kończył, to płakałam ze wzruszenia. To było moje pierwsze zetknięcie z tym, że coś co widzę na ekranie, nawet na małym ekranie, może dostarczyć tyle emocji".

Ważne miejsce w pamięci Magdaleny Boczarskiej zajmuje również "Dracula" Francisa Forda Coppoli. "Ten film zostawił we mnie ślad, absolutnie mnie zachwycił. I muzyka Wojciecha Kilara, nieprawdopodobne ujęcia, aktorstwo, kostiumy i sama historia. Wtedy pomyślałam: ‘ja też bym tak chciała. Chcę to przeżywać, chcę być tego częścią’. Wtedy też bardzo mi się marzyło zostać aktorką".

Magdalena Boczarska: Najważniejsze role

Aktorstwo studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w rodzinnym Krakowie. Już w czasie studiów doceniono jej talent (otrzymała m.in. nagrodę im. Mikołaja Grabowskiego na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi za rolę Kobiety w spektaklu "Rajski ogród"), a upragniony dyplom aktorka zdobyła w roku 2001.

Wkrótce potem zadebiutowała na deskach Teatru Nowego w Łodzi tytułową rolą w przedstawieniu "Kurka wodna". Również i tym razem zyskała uznanie widowni. Występ nagrodzono na XXVIII Opolskich Konfrontacjach Teatralnych jako najlepszy debiut. W 2003 roku artystka przeniosła się do Teatru Narodowego w Warszawie, gdzie występuje do dziś.

Jej pierwszą kinową rolą była postać Ani w filmie "Pod powierzchnią" (2006) - historii czwórki osób, które spotykają się w domu nad jeziorem, a podczas wspólnie spędzanych ze sobą chwil odżywają w nich skrywane namiętności. Zaraz po niej wystąpiła w gwiazdorsko obsadzonym "Futrze" (2007) Tomasza Drozdowicza.

Prawdziwą popularność przyniosły jej kolejne kreacje w filmach duetu Andrzej Saramonowicz - Tomasz Konecki. Wystąpiła w ich "Testosteronie" (2007) i Lejdis" (2008"), a po głównej roli w "Idealnym facecie dla mojej dziewczyny" (2009) Jan Kidawa-Błoński powierzył jej tytułową kreację w swoim dramacie "Różyczka" (2010).

Oprócz filmów Boczarska od lat regularnie pojawia się także w serialach. Pierwszą dużą telewizyjną rolę zagrała w produkcji "Tango z aniołem", opowieści o czterech mieszkających we Wrocławiu przyjaciółkach. W kolejnych latach aktorkę znów mogliśmy zobaczyć w telewizyjnych produkcjach. Zagrała w serialach "Druga szansa", "Pod powierzchnią" i "Żywioły Saszy - Ogień". Pojawiła się też w głośnych miniserialach Canal+: "Król" oraz "Wilk", a także w "Zachowaj spokój" Netfliksa.

Magdalena Boczarska: "Wypożyczam swoje ciało, emocje"

W 2016 roku Boczarska zagrała swą najlepszą rolę od czasu "Różyczki" za sprawą "Sztuki kochania. Historii Michaliny Wisłockiej". Fabuła przedstawiała zarówno szczegóły jej życia prywatnego, jak i próby wydania sławnej dziś książki. Film Marii Sadowskiej zawierał wiele odważnych scen, jednak aktorka nie miała problemu z nakręceniem ich. Nie było to jej pierwsze zetknięcie z nagością na ekranie. Aktorka, chociaż jest świadoma swej urody i wie, że naprawdę świetnie prezentuje się bez ubrania, kategorycznie odmawia udziału w rozbieranych scenach, jeśli - to jej słowa - nie służą narracji. W historii polskiego kina na trwałe zapisały się jej odważne kreacje w "Różyczce" i "Sztuce kochania. Historii Michaliny Wisłockiej", a ostatnio w filmie "Heaven in Hell", gdzie zagrała u boku Simone Susinna, gwiazdora serii "365 dni". 

"Zawsze powtarzam, że mam dużo szczęścia, bo od początku, już w 2008 kiedy mieliśmy zdjęcia do ‘Różyczki’, trafiłam na naprawdę cudownych twórców, którzy od początku tak ustawili granice, że nauczyłam się, jak traktować nagość w filmie. Otoczyli mnie absolutną ochroną. Na długo przed pierwszym klapsem filmowym dyskutowaliśmy, jak te sceny będą wyglądać, jaka jest ich funkcja w scenariuszu, że nie chodzi o samą nagość dla nagości, tylko musi być osobnym bohaterem w historii, mieć swoją własną narrację. Tak naprawdę nagość dla nagości mnie w ogóle nie interesuje" - mówiła.

W ostatnich latach zmieniło się nie tylko podejście do kobiet w kinie, ale również do nagości. Na plany filmowe wkroczyli koordynatorzy intymności, twórcy filmowi bardziej troszczą się komfort aktorek i aktorów podczas kręcenia intymnych scen. "Zmieniło się podejście takie, że teraz są specjalni koordynatorzy do tych scen, że to poszło za ruchem Me Too, że zwraca się teraz na to dużo większą uwagę. Czy to się zmieniło dla mnie? Nie, ponieważ miałam to szczęście, że gdzieś te dobre wzorce, które pamiętam, kilkanaście lat temu mnie nauczyły, jak traktować sceny seksu i jak siebie aktorsko w nich postrzegać" - tłumaczyła Boczarska. 

"Pytana o to czy mam z nimi problem, odpowiadam zawsze, że to nie jest łatwe, bo nagość sfera zarezerwowana dla najbliższych, ale jestem aktorką, wypożyczam swoje ciało, emocje i jeżeli się opowiada w przypadku tych filmów (‘Różyczka’, ‘Sztuka kochania’, ‘Heaven in Hell’) o miłości w różnych aspektach, to trudno pominąć sferę jaką jest erotyka, namiętność człowieka bez nagości, czasem pokazanej w subtelny sposób, czasem zmysłowo czy bardziej odważniej". Aktorka stawia sobie jednak pewną granicę w tym, co chce pokazać na ekranie. Jest to granica jej własnej godności.

Magdalena Boczarska: "Są role, które zostawiają ślad na bardzo długo"

Od swojego debiutu na początku XXI wieku niemal nie schodzi z planów filmowych czy desek teatrów. W swoim aktorskim portfolio ma wiele różnorodnych ról. Jednak nadal jest w niej głód nowych wyzwań. Ważniejsze niż gatunek filmowy, jest dla niej spotkanie z interesującym twórcą. 

W tym roku Magdalena Boczarska po trzynastu latach od premiery pierwszej części "Różyczki" powróciła w potrójnej roli. Twórcy postawili przed aktorką trudne zadanie: wcielenie się w postać matki i córki. Zagrała je w trzech stylizacjach. Charakteryzacja współczesnej Różyczki trwała aż sześć godzin. Aktorka przechodziła ją pod okiem Waldemara Pokromskiego, mistrza polskiej szkoły charakteryzacji, który ma na koncie współpracę z Andrzejem Wajdą czy Stevenem Spielbergiem. 

Chociaż w świecie filmu nadal panuje kult piękna, to 45-letnią gwiazdę bardzo cieszyło to aktorskie wyzwanie. "To nie jest częsta okoliczność i niewiele aktorek ma taką możliwość. Jeżeli chodzi o takie handlowanie swoim wizerunkiem, a do tego możliwość grania samej ze sobą i to trzech postaci, to doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że to była szansa jedna na milion. Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby los znowu postawił podobny projekt na mojej drodze. Mam duże poczucie wyjątkowości tego całego zdarzenia" - mówiła.

W wywiadach promujących film przyznała, że rola w najnowszym filmie Kidawy-Błońskiego okazała się być dla niej niezwykle wymagająca. "Aktorstwo to nie jest zawód, który się po prostu zostawia na wycieraczce. Są role, które zostawiają ślad na bardzo długo i są role, o których się zapomina po zejściu z planu. Ja mam szczęście do ról, które rzeczywiście potrafią przeczołgać emocjonalnie i na długo we mnie zostają. Różyczka to na pewno była taka rola, która długo oddychała mi potem na karku".

Magdalena Boczarska: "Uważam Mateusza za świetnego aktora i bardzo się cieszę, że udało nam się razem zagrać"

Na planie drugiej części "Różyczki" po raz pierwszy spotkała się zawodowo ze swoim życiowym partnerem, Mateuszem Banasiukiem. "Uważam Mateusza za świetnego aktora i bardzo się cieszę, że udało nam się razem zagrać. To była ogromna frajda. Szczególnie w filmie tak dla mnie ważnym. Nasza relacja na planie bazowała na kontrze do życia prywatnego" - mówiła w rozmowie z Interią.

"Ciekawie było obserwować Magdę w pracy. Jej skupienie, to jak się przygotowuje. To jak nam się razem pracowało, bardzo zależało od relacji między naszymi bohaterami. Bo zupełnie inaczej byłoby gdybyśmy mieli jakiś miłosny wątek do zagrania. A inaczej było tworzyć relację, w której ona jest moją szefową, a ja jej podwładnym. To są zupełnie inne relacje niż te, które mamy na co dzień. Było to dla mnie zupełnie odmienne doświadczenie, ale na pewno wzbogacające" - mówił z kolei Mateusz Banasiuk

Magdalena Boczarska i Mateusz Banasiuk poznali się na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto. Ich uczucie niemalże od razu rozkwitło. Nie przeszkadza im również różnica wieku - 7 lat. Aktorzy są razem od 2014 roku. Kilka lat temu aktorka przyjęła oświadczyny ukochanego. Od tamtej pory co jakiś czas pojawiają się plotki o ich domniemanym ślubie. W 2017 roku urodził się ich syn, Henryk, a aktorzy nadal nie zdecydowali się na zalegalizowanie swojego związku. Fani na każdym zdjęciu doszukują się obrączki, ale na próżno. 

Para znana jest z chronienia swojej prywatności. Niechętnie odpowiadają na pytania o swoje życie osobiste. Na początku roku aktora opowiedziała za to o krytyce, jaka na nią spada w związku z różnicą wieku między nią, a jej ukochanym. Z okazji premiery filmu "Heaven in Hell", w którym zagrała główną rolę, udzieliła wtedy wywiadu w podcaście "WojewódzkiKędzierski". "Generalnie ciągle panuje ostracyzm i znam wiele związków, które nie ujawniają się ze swoim uczuciem właśnie ze strachu przed oceną społeczną albo nie mają siły, czy ochoty się z tym mierzyć" - powiedziała w podcaście.

Boczarska w rozmowie z Wojewódzkim i Kędzierskim wyznała, że czuje się oceniana z tego powodu. "Ja właśnie na swoim doświadczeniu mogę powiedzieć, że ja to czuję i, pomimo tego, że właściwie jesteśmy już 10 lat prawie razem, ciągle się z tym spotykam". Podkreśliła, że większość negatywnych komentarzy widnieje w internecie, nikt prosto w oczy jej tego nie powiedział.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Magdalena Boczarska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy