Reklama

Choroby nie można lekceważyć! Tych zagranicznych aktorów depresja doprowadziła do śmierci

"Narkotyki, alkohol i depresja są dużym zagrożeniem na całym świecie. Ludzie myślą, że jeśli dostaniesz to, czego chcesz, to będziesz szczęśliwy. Ale poczucie własnej wartości, celu i miłości nie pochodzi z zewnątrz" - mówił w listopadzie 2020 roku Ethan Hawke, wspominając tragicznie zmarłego przyjaciela, Rivera Phoenixa. Depresja przyczyniła się też do śmierci innych gwiazdorów Hollywood: Philipa Seymoura Hoffmana, Robina Williamsa, Heatha Ledgera i Johna Belushiego.

"Narkotyki, alkohol i depresja są dużym zagrożeniem na całym świecie. Ludzie myślą, że jeśli dostaniesz to, czego chcesz, to będziesz szczęśliwy. Ale poczucie własnej wartości, celu i miłości nie pochodzi z zewnątrz" - mówił w listopadzie 2020 roku Ethan Hawke, wspominając tragicznie zmarłego przyjaciela, Rivera Phoenixa. Depresja przyczyniła się też do śmierci innych gwiazdorów Hollywood: Philipa Seymoura Hoffmana, Robina Williamsa, Heatha Ledgera i Johna Belushiego.
Robin Williams, River Phoenix, Philip Seymour Hoffman, Heath Ledger i John Belushi /Lindsay Brice, Saxon/Images Press, J. Vespa/WireImage, Nancy R. Schiff/Archive Photos, Ron Galella/Ron Galella Collection /Getty Images

Materiał zawiera linki partnerów reklamowych

"Mój pierwszy filmowy partner przedawkował narkotyki na Sunset Bulvard. Był najjaśniejszym światłem, a ta branża go przeżuła. To była dla mnie duża lekcja. (...) Jeśli miałbym wskazać jeden powód, dlaczego nie przeprowadziłem się do Los Angeles, byłoby nim to, że dla takiego aktora jak ja, byłoby zbyt niebezpieczne żyć w takiej atmosferze" - powiedział Hawke w rozmowie z gazetą "Guardian".

Ethan Hawke i River Phoenix poznali się w wieku 14 lat na planie młodzieżowego filmu science-fiction "Explorers", który zrealizowano na kanwie popularności "E.T.". Chociaż produkcja poniosła porażkę w kinach, nie zastopowała karier obu nastolatków. Hawke i Phoenix przyjaźnili się prze kolejne lata, aż do śmierci Rivera 31 października 1993.

Reklama

River Phoenix: Tragedia wisiała w powietrzu

River Phoenix urodził się jako River Jude Bottom 23 sierpnia 1970 roku w miejscowości Madras w stanie Oregon. Był najstarszym spośród pięciorga rodzeństwa - po nim na świat przyszli jeszcze Joaquin (laureat Oscara za rolę w 'Jokerze", na zdjęciu) oraz Summer, Liberty i Rain. Te niecodzienne imiona nie są przypadkowe. Państwo Bottom byli hipisami, którzy poznali się podczas podróży autostopem. Para znana była z tego, że kontestowała konsumpcyjny styl życia. Nie posiadali domu ani dużego majątku. Często zmieniali miejsce zamieszkania. Prowadzili ekologiczną farmę na zachodnim wybrzeżu USA, potem przenieśli się do Kanady.

Sam aktor przyznawał, że ten "koczowniczy" tryb życia miał spory wpływ na jego późniejsze losy. W wywiadzie udzielonym w 1988 roku mówił: "Częste podróżowanie wystawiło mnie na wiele doświadczeń, na nowe style życia. Musiałem dostosowywać się do tych specyficznych sytuacji. Zapewniło mi to pewne umiejętności aktorskie. Rodzaj stapiania się z postacią. W nowym mieście czy szkole nie możesz być po prostu dziwnym, nowym chłopakiem. Tak samo jest z graniem".

Już jako 10-latek grał w reklamach telewizyjnych. Na dużym ekranie zadebiutował w filmie Roba Reinera z 1986 r. "Stań przy mnie", a następnie wystąpił u boku Harrisona Forda w filmach "Wybrzeże moskitów" (1986) oraz "Indiana Jones i ostatnia krucjata" (1989). W 1988 r. otrzymał nominację do Oskara za drugoplanową rolę w dramacie Sidneya Lumeta "Stracone lata".

Dla wielu kinomanów najważniejszym tytułem w dorobku Rivera pozostaje "Moje własne Idaho" (1991) w reżyserii Gusa Van Santa. Kreacja cierpiącego na narkolepsję geja przyniosła mu nagrodę za najlepszą rolę męską na festiwalu w Wenecji. Zarówno Rivera, jak i Keanu Reevesa, który grał jego partnera, okrzyknięto najlepiej zapowiadającymi się aktorami młodego pokolenia Hollywood.

W 1992 roku zaangażował się w prace nad filmem "Dark Blood". Nie wiedział, że będzie to jego pożegnanie z kinem. Praca nad nowym projektem nie układała się dobrze. Na planie dochodziło do ciągłych starć scenarzysty z reżyserem, zdjęcia wciąż się opóźniały. River był zmęczony. Zdecydował się wrócić na kilka dni do Los Angeles, aby odgonić złe myśli. Tragedia wisiała jednak w powietrzu. Młody aktor miał depresję. Jedna z ostatnich wiadomości pozostawiona przez niego na telefonicznej sekretarce przyjaciela, brzmiała: "Mam trudności, żeby utrzymać się na powierzchni".

Być może Phoenix byłby dzisiaj w świecie kina kimś formatu Leonarda DiCaprio czy Brada Pitta, gdyby nie feralna noc z 30 na 31 października 1993 r. River imprezował wtedy w należącym do Johnny'ego Deppa lokalu The Viper Room w Los Angeles. Upadł, wychodząc z klubu i zmarł wkrótce potem w szpitalu.

Przyczyną jego śmierci było przedawkowanie narkotyków. W krwi aktora stwierdzono duże dawki kokainy i morfiny oraz niewielkie ilości marihuany i valium. To jego brat, Joaquin zadzwonił po pogotowie i patrzył bezsilnie, jak River umiera w konwulsjach.

Heath Ledger: Zabiła go rola Jokera?

Ludzie, którzy go znali, zgodnie twierdzą, że był wyjątkowym człowiekiem i pracy oddawał się z niezwykłą pasją. "Był niesamowicie utalentowany, tylko on mógł być następcą Marlona Brando" - twierdzi reżyser Terry Gilliam, z którym Heath Ledger spotkał się przy okazji - jak się później okazało - swego ostatniego filmu, "Parnassus". "Gdy zobaczyliśmy po raz pierwszy jak gra Jokera, oniemieliśmy" - opowiada z kolei Christian Bale, który zagrał z Ledgerem w filmie Christophera Nolana "Mroczny rycerz".

W 2005 roku zagrał, obok Jake'a Gyllenhaala, jedną z głównych ról w "Tajemnicy Brokeback Mountain" Anga Lee - poruszającej historii homoseksualnej miłości dwóch kowbojów. Film wzbudził kontrowersje i jednocześnie zachwyt na całym świecie. Kreacja Heatha Ledgera, który przejmująco zagrał kowboja-geja Ennisa del Mar, podbiła serca zarówno widzów, jak i krytyków. To, że skończyło się tylko na nominacji do Oscara, wielu uważa dziś za jeden z największych błędów Amerykańskiej Akademii Filmowej.

Tego błędu nie popełniono trzy lata później. Za rolę Jokera w filmie "Mroczny rycerz" Ledger otrzymał Oscara. Ale to było już po śmierci aktora... W długiej historii Amerykańskiej Akademii Filmowej była to dopiero druga statuetka przyznana pośmiertnie.

Niektórzy uważają, że rola Jokera zabiła australijskiego aktora, wpędzając Ledgera w depresję. Przygotowania do niej były wykańczające nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, i doprowadziły do tego, że aktor całkowicie zatracił się w swojej roli. Sypiał po dwie godziny dziennie, przebywał na planie nawet gdy miał dni wolne, prowadził również dziennik, w którym zupełnie identyfikował się z odgrywanym przez siebie bohaterem. Jego obsesja miała opłakane konsekwencje.

"Całe noce myślał o tej roli. Nie mógł zasnąć. To go wykańczało" - wspominają koledzy z planu. "Bardzo tęsknił za córką" - dodają inni. Tęsknił, bo tuż przed rozpoczęciem prac nad "Mrocznym rycerzem" rozstał się z jej matką, aktorką Michelle Williams, którą poznał na planie "Tajemnicy Brokeback Mountain".

22 stycznia 2008 roku aktora znaleziono nieprzytomnego w jego apartamencie na nowojorskim Manhattanie. Lekarz stwierdził zgon, a policja odkryła w sypialni i łazience fiolki sześciu leków, zapisywanych na receptę. Stwierdzono, że australijski aktor zmarł w wyniku przypadkowego przedawkowania przepisanych mu leków przeciwbólowych, nasennych i uspokajających. Doprowadziło to do zatrucia, zapaści i, wreszcie, śmierci. Ledger miał zaledwie 29 lat.

W jednym z ostatnich wywiadów wyznał, że role - w "Mrocznym rycerzu" oraz w opowieści o życiu Boba Dylana "I'm Not There", w którym w rolę legendarnego muzyka wciela się aż sześciu aktorów - sprawiły, że nie może sypiać.

Na kilka dni przed śmiercią Ledger wrócił do Nowego Jorku z Londynu, gdzie pracował na planie filmu Terry'ego Gilliama, "Parnassus". "Sprawiał wrażenie zmęczonego, samotnego i zagubionego" - mówili jego znajomi i ci, z którymi pracował.

Philip Seymour Hoffman: Depresja i heroina

Philip Seymour Hoffman, zdobywca Oscara za najlepszą rolę męską w filmie "Capote", został w 2014 roku znaleziony martwy w swym apartamencie w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village. Miał 46 lat.

Policja poinformowała, że Hoffman leżał na podłodze w łazience ze strzykawką w ramieniu. W apartamencie amerykańskiego aktora znaleziono ok. 50 niewielkich torebek, zawierających heroinę, strzykawki, przypaloną łyżeczkę i wiele leków na receptę.

W ciele Hoffmana lekarze wykryli ślady heroiny, kokainy, amfetaminy i substancję psychoaktywną benzodiazepinę, która występuje m.in. w lekach na bezsenność. "Badanie nie wykazało jednak, która z substancji była bezpośrednią przyczyną śmierci aktora" - poinformował toksykolog Charles McKay.

Wspomniany na początku artykułu Ethan Hawke, który przyjaźnił się też z Hoffmanem, przypomniał, że aktor często wpadał na próby reżyserowanego przez Hawke'a spektaklu "Iwanow" Czechowa. "To sztuka o depresji i czarnej dziurze, w którą wpadasz, kiedy nadchodzi" - opowiadał Hawke, przyznając, że Philip Seymour Hoffman odnajdywał w tekście Czechowa wiele bliskich mu tematów. "Mówiąc szczerze, w tym, jak bardzo ta sztuka na niego wpłynęła, było coś przygnębiającego. Uwielbiał ten tekst. Przemawiał do niego. Nie był już wtedy w najlepszej formie" - dodawał Hawke.

Śmierć aktora wstrząsnęła hollywoodzkim światem. Specjaliści alarmują, że gwiazdy przesadzają z narkotykami i tabletkami nasennymi. Nie radzą sobie albo ze słabnącą popularnością lub też z presją w tym zawodzie.

Do uzależnienia od narkotyków i alkoholu aktor przyznał się publicznie w 2006 roku. "Jestem uzależniony od heroiny" - miał wyznać nieznajomemu dwa tygodnie przed śmiercią.

Biznesmen i współwłaściciel "Washington Life Magazine" John Arundel przyznał, że wpadł na Hoffmana podczas odbywającego się w styczniu festiwalu filmowego Sundance. Arundel zdradził, że początkowo nie rozpoznał laureata Oscara, kiedy więc spytał się go, co robi w życiu, Hoffman miał odpowiedzieć: "Jestem narkomanem".

Kiedy biznesmenowi udało się w końcu rozpoznać hollywoodzkiego gwiazdora, po tym jak Hoffman zdjął czapkę, usłyszał od aktora: "Właśnie wyszedłem z odwyku".

"The New York Post" ustalił jednak, że wieloletnia partnerka Hoffmana, projektantka Mimi O'Donnell, wyrzuciła go niedawno ze wspólnego mieszkania, w którym żyli z trójką dzieci.

Oprócz najwyższego wyróżnienia Akademii Filmowej za rolę w filmie "Capote", Philip Seymour Hoffman był trzykrotnie nominowany do Oscara za role drugoplanowe w filmach: "Mistrz" ("The Master"; 2013), "Wątpliwość" ("Doubt"; 2009) oraz "Wojna Charliego Wilsona" ("Charlie Wilson's War"; 2008).

Robin Williams: Wypędzić demony

Zagrał w kilkudziesięciu produkcjach. Popularność przyniosły mu role w takich filmach, jak "Stowarzyszenie umarłych poetów", "Buntownik z wyboru" czy "Pani Doubtfire", którego był też producentem. 

63-letni Robin Williams został 11 sierpnia 2014 roku znaleziony martwy w swojej posiadłości w Kalifornii. Badania wykazały, że było to samobójstwo. Dzień później, na specjalnej konferencji prasowej, porucznik Keith Boyd z biura koronera hrabstwa Marin ujawnił okoliczności śmierci Williamsa, którego ciało zostało znalezione przez asystenta aktora. Dzięki temu wiemy, że artysta powiesił się za pomocą paska. Na jego lewym nadgarstku odkryto także kilka nacięć, które zrobione były leżącym w pobliżu nożem.

"Patrząc na świat, widzisz, jak przerażający potrafi czasami być i wciąż próbujesz walczyć z tym strachem. Komedia może pomóc sobie z nim poradzić, powoduje, że nie czujesz się nim sparaliżowany. Dzięki niej możesz wypędzić demony i sobie z nimi poradzić. To właśnie robię, kiedy gram" - mówił Williams w jednym z wywiadów.

Nie sposób przeoczyć osobistych problemów Robina Williamsa, który w latach 80. przeszedł okres uzależnienia od narkotyków; na początku XXI wieku, po dwudziestu latach trzeźwości, wrócił zaś do alkoholu. Stało się to na planie filmu "Bezsenność" (2002) Christophera Nolana - nietypowym w karierze Williamsa, ponieważ przyszło mu się wcielić w postać czarnego charakteru. Co ciekawe, w tym samym roku aktor zagrał również inną negatywną postać - w "Zdjęciu w godzinę" był niezrównoważonym psychicznie pracownikiem sklepu fotograficznego, który zaczyna prześladować swoją klientkę i jej rodzinę.

Wyludniona Alaska, gdzie realizowano zdjęcia, wprawiła gwiazdora w stan poważnej depresji, z której wyciągnąć miał go alkohol. "Byłem w mieścinie, która może nie była końcem świata, ale z pewnością dało się go stamtąd zauważyć. Pomyślałem sobie: napiję się. Może jeden drink mi pomoże? Czułem się samotny i zagubiony. Ale to nie był najszczęśliwszy wybór" - wspominał Williams.

Efekt? Nawrot nałogu, który zakończył się wizytą w klinice antyalkoholowej w 2006 roku. Rzecznik aktora wystosował wówczas oficjalne stanowisko, w którym prosił o uszanowanie prywatności rodziny gwiazdora i zapowiedział szybki powrót do pracy.

Na początku lipca 2014 roku media informowały, że Robin Williams zgłosił się ponownie do kliniki odwykowej. Aktor był w trakcie terapii, która miała mu pomóc wytrwać w trzeźwości. Rzecznik aktora informował wtedy, że pobyt w klinice to po prostu część terapii, jakiej Williams jest poddawany od lat. W ramach w programu Hazelden Addiction Treatment Center w Lindstrom Robin Williams regularnie pojawiał się w klinice, aby pozostać w trzeźwości. Od lat cierpiał również na ciężką depresję. Przegrał tę walkę..

Robin Williams przed odejściem zmagał się też z otępieniem z ciałami Lewy'ego. Jest to rodzaj choroby mózgu, która wpływa na myślenie, pamięć i kontrolę ruchu. Jest to drugi co do częstotliwości występowania rodzaj postępującej demencji po chorobie Alzheimera, często błędnie diagnozowanej jako choroba Alzheimera lub choroba Parkinsona ze względu na podobieństwo objawów.

John Belushi: "Za rok lub dwa będę martwy"

W całej swojej karierze nakręcił zaledwie kilka filmów. Większość z nich nie okazało się hitami kasowymi, poza przebojowym i uwielbianym na całym świecie "Blues Brothers". Ale w swoim czasie był najpopularniejszym komikiem w Stanach Zjednoczonych.

John Belushi  zdobył popularność wraz z premierą pierwszego sezonu "Saturday Night Live", komediowego programu, opierającego się na serii skeczy, wykonywanych przez stałą obsadę i specjalnego gościa ze świata kina, muzyki, polityki lub sportu. W składzie SNL znaleźli się popularni aktorzy komediowi, między innymi Chevy Chase, Dan Aykroyd i Bill Murray. Belushi wyróżniał się na ich tle. Był nieco otyły, ale nie przeszkadzało mu to występować w skeczach wymagających sprawności fizycznej. Sprawdzał się zarówno w spokojniejszych numerach, jak i tych, gdzie wcielał się w agresywnych frustratów, niemal wykrzykujących swoje teksty.

Belushiemu niemal od początku przygody w show-biznesie towarzyszyły narkotyki. Wpływały one na jego zachowanie, przez które wielokrotnie był zwalniany z SNL (by po chwili zostać ponownie zatrudnionym). Podczas kręcenia "Blues Brothers" jego nałóg zaczął się nasilać. Aktor zaczął w pewnym momencie spóźniać się na rozpoczęcie zdjęć lub znikać gdzieś w ich trakcie. Często odsypiał, ponieważ w nocy imprezował. Ekstremalny tryb życia doprowadził w końcu Belushiego do przewlekłej depresji. Sytuacja na tyle wymknęła się spod kontroli, że producenci w pewnym momencie zatrudnili osobę, która miała trzymać komika jak najdalej od narkotyków. Reżyser John Landis przyznał, że z czasem trzeba było walczyć nie tylko o skończenie filmu, ale także o życie Belushiego.


Praca z komikiem była pasmem niespodzianek. Gdy pewnego razu zniknął, Aykroyd znalazł go w prywatnym domu niedaleko planu zdjęciowego. Belushi wpadł do obcej osoby, wyjadł jej wszystko z lodówki i zasnął na kanapie. Innym razem, gdy nie przychodził na zdjęcia, Landis zaszedł do jego przyczepy, gdzie na biurku zastał górę kokainy. Wszystko spuścił w toalecie. Przybyły chwilę później Belushi wściekł się, a po kilku minutach wtulił się w reżysera i zaczął płakać. "Jeśli czegoś teraz z tym nie zrobię, za rok lub dwa będę martwy" - powiedział później.

4 marca 1982 roku Belushi odwiedził Berniego Brillsteina, swojego menadżera, i prosił go o pieniądze. Ten w pierwszej chwili odmówił - bał się, że aktor chce kupić narkotyki. Belushi wrócił jednak kilka godzin później z tą samą prośbą. Brillstein dał mu pieniądze - miał gości, bał się niezręcznej sytuacji. Następnego dnia aktor już nie żył. Jego ciało znalazł jego trener, który przyszedł na ustalony wcześniej trening. Orzeczono przypadkowe przedawkowanie na skutek przyjęcia śmiertelnej dawki heroiny i kokainy.

Śmierć Belushiego wywołała poruszenie w Hollywood. Na kilka godzin przed śmiercią odwiedzili go kolejno Robert de Niro i Robin Williams. Szczególnie ten drugi przeżył odejście przyjaciela. Zmotywowało go ono do zakończenia własnego problemu z narkotykami. Belushi miał wystąpić wspólnie z Aykroydem podczas ceremonii rozdania Oscarów, by wręczyć nagrodę za efekty wizualne. Gdy odtwórca roli Elwooda Bluesa pojawił się na scenie, powiedział: "Mój partner bardzo chciałby być tutaj i wręczyć tę nagrodę, w końcu sam był trochę efektem wizualnym".

Brat aktora - James - uważa, że problem z narkotykami u Johna mógł być konsekwencją encefalopatii bokserskiej, która związana jest z przewlekłym urazowym uszkodzeniem mózgu. Ta choroba neurologiczna była pokłosiem tego, że w liceum John grał w futbol amerykański.

Więcej o akcji przeczytacie na stronie Mental.interia.pl

Wszystkie odcinki serialu "Mental" do obejrzenia w Polsat Box Go!

Materiał zawierał linki partnerów reklamowych

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy