Reklama

Laurence Fishburne: Uczta bestii

Laurence Fishburne gra jedną z głównych ról w kryminalnym serialu "Hannibal", opowiadającym o znanym z "Milczenia owiec" i "Czerwonego smoka" tytułowym geniuszu-psychopacie.

Co pan lubi w swoim bohaterze Jacku Crawfordzie?

Laurence Fishburne: - Jest naprawdę elegancki, bo producenci zafundowali mi świetne garnitury i krawaty (śmiech). Mówiąc jednak poważnie, mamy tu wciągającą psychologiczną rozgrywkę w trójkącie: Hannibal, Jack i Will. Każdy z nich próbuje manipulować dwoma pozostałymi.

- Na początku drugiej serii wydaje się, że wszystkie atuty w ręku ma tylko Hannibal, ale okaże się, że pozostali dwaj też mają coś do powiedzenia. Nawet uwięziony Will. Straszliwe obrazy są uzupełnieniem tego, co dzieje się w psychice bohaterów.

Reklama

Która ze scen drugiej serii zapadła panu szczególnie w pamięć?

- Z moją serialową żoną (Giną Torres - przyp. red.) w biurze Hannibala. Ale także każda ze scen kręconych w szpitalu psychiatrycznym dla kryminalistów w Baltimore, z tymi wszystkimi klatkami na ludzi. To miejsce, które trudno wyrzucić z pamięci.

Czy Jack wierzy w zbrodnie Willa?

- Tak. Tak jak wszyscy, ponieważ wskazują na to dowody. Czy może podejrzewać kulturalnego i pomocnego psychiatrę, że te dowody sfabrykował? Ma jednak poczucie winy, ponieważ uważa, że sam w jakiś sposób popchnął Willa w stronę ciemności.

- Domagał się od niego coraz większego zaangażowania w śledztwa, nie zwracając uwagi na jego koszty psychiczne. Nie słuchał, gdy Will mówił, że coś jest za trudne dla niego. Stosował szantaż moralny, mówiąc, że koszmary nie mają znaczenia, gdy można uratować czyjeś życie przed seryjnym mordercą. I ta presja, zdaniem Jacka, popchnęła w końcu Willa do szaleństwa i zbrodni.

A jakie są relacje Crawforda z Hannibalem?

- Czuje szacunek, wdzięczność za pomoc okazaną żonie w dramatycznej sytuacji, a nawet pewien rodzaj fascynacji. Jest pod wrażeniem jego erudycji i wyrafinowania. Imponuje mu jako człowiek, który umie celebrować życiowe przyjemności, co w Ameryce, gdzie wszyscy są zabiegani, nie jest zbyt częste.

- Każde spotkanie przy stole Hannibala dostarcza nie tylko wrażeń kulinarnych. Odpowiednio dobrana muzyka i tematy rozmów zmieniają to w arystokratyczne przyjęcie. Ale Jack nie jest zaślepiony, gdy zorientuje się, co skrywa ta zasłona, będzie dramatycznie.

Rozm. AN

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: uczty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy