Reklama

Trwoga boga

"Jestem Bogiem" ("Limitless"), reż. Neil Burger, USA 2010, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa 1 kwietnia 2011 roku.

Każdy lubi sobie tak rzucić pod nosem: Jestem bogiem, jestem bogiem. Okazji do tego mam niewiele, ale jeśli siądzie mi soczysty strzał zza pola karnego w komputerowej symulacji piłki kopanej, to czasem sobie wrzasnę w powyższym tonie.

Na jawie, w przypływie pełnej świadomości zapewne nie próbowałbym wam tego dowodzić. Ale, jak zwykle, polskie chochliki gmerające przy tłumaczeniach postanowiły, że jedyną figurą zdolną przetłumaczyć pewien czysto komunikacyjny fenomen zanikania ograniczeń, jest figura boska. Przy okazji liczyli zapewne, że widzowie kupujący bilety, będą sobie tupać do słów szlagieru Paktofoniki.

Reklama

Tymczasem punkt pierwszy, drogi widzu: w soundtracku do filmu "Jestem Bogiem" nie usłyszysz żadnego śląskiego zespołu. Ani Paktofoniki, ani Naszego Francika. Punkt drugi: bohater nikogo nie wskrzesza i nie zamienia wody w żaden trunek wyskokowy, chyba że liczymy porastające pleśnią kubki w zlewie. Punkt trzeci: chwałą Boga jest zdaje się wszelkie stworzenie, chwałą naszego bohatera jest sprawne zarządzanie informacjami.

O wyjaśnienie tego fenomenu można poprosić Fokusa, który w kawałku sponsorującym tą recenzję rymował: "Widzę, widzę / więcej, wiem więcej / tak to jest mniej więcej". Mniej więcej. Nasz bohater jest bowiem człowiekiem z potencjałem. Wszyscy lubimy tak o sobie myśleć, że jeszcze drzemią w nas pokłady niezgłębionych możliwości, że jeszcze dziś mogę odbębnić swoje 8 godzin za biurkiem, ale od jutra to już na pewno zostanę genialnym pisarzem. Eddie Morra jest właśnie takim naszym wstydliwym idolem. Kibicujemy mu ze wszystkich sił, bo jest personifikacją naszych marzeń o własnym potencjale.

Każde dziecko wie przecież, że wykorzystujemy jedynie znikomy procent możliwości swojego mózgu. Mało kto potrafi podać racjonalną argumentację dla tego typu obliczeń, ale też nikt nie jest tym specjalnie zainteresowany. Jeśli racjonalny rozum miewa mokre sny, to właśnie taka jest ich treść: dziś wiele rzeczy wydaje się niezrozumiałych, ale wszystkie potrzebne elementy leżą pod ręką, trzeba jedynie czekać na przełom ewolucyjny lub farmakologiczny, który pozwoli człowiekowi uzyskać wydajność serwera sieciowego.

Wszyscy studenci znają wartość dobrego, wypakowanego kofeiną i tauryną napoju energetycznego w środku sesji. Eddie dostaje Red Bulla w wersji 2.0 - przezroczystą tabletkę, odblokowującą cały ukryty w naszym mózgu potencjał. Nagle, każdy zarejestrowany kiedykolwiek obraz staje się dostępny naszej świadomości, jak skład dzisiejszego śniadania.

Kiedy kilkanaście lat temu zaczynaliśmy wszyscy przygodę z internetem, obiecywano nam nieograniczony zasób informacji. Struktura hipertekstu, systemu nieskończonych odnośników przemawiała do wyobraźni. Wydaje się, że internet choć częściowo wywiązał się ze swojej strony umowy. Tym, czego nie wzięliśmy pod uwagę jest nasza, wciąż jeszcze niewystarczająca adaptacja do myślenia tak rozległych, rozrastających się z sekundy na sekundę struktur.

Miarą naszej ewolucyjnej adaptacji jest sprawność zarządzania informacją, której najczęstszą i emblematyczną filmową figurą jest makler giełdowy. Wall Street to coś na miarę Wielkiej Pardubickiej, z komputerami zamiast koni. Sprawność w symultanicznej analizie kilku ekranów, na których jak w Matrixie migają zielone i czerwone indeksy momentalnie przekłada się na profity.

Dlatego interfejsem, którego opanowaniem interesują się współcześni bogowie, z Eddiem na czele, jest właśnie giełda. Być może nie przyniesie ona im chwały stwórców, ale na pewno dostarczy wpływów i wyznawców.

Wszystkim nam marzy się ten ewolucyjny skok, sęk w tym, jaki będzie jego model dystrybucji. W "Jestem Bogiem" nie przynosi on nowej jakości w organizacji świata, ale kilka szybkich, spektakularnych karier. Jeśli Eddie rzeczywiście, jak chcą polscy tłumacze miałby być bogiem, a nie tylko nieograniczonym (org. tytuł "Limitless") w swojej zdolności do kompilowania informacji podmiotem, to ja już wolę gnuśne dysputy o moralności od jego dyktatu wydajności. Najlepiej jeśli miejsce boga pozostanie wakujące.

7/10


Jeśli chcesz obejrzeć film "Jestem Bogiem", sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Neil Burger | Jestem Bogiem | Bogowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama