Rodzinna klątwa? Niczym rasowa sekta pożerała własnych członków

Kadr z filmu "Bracia ze stali" /materiały prasowe

Losy rodziny Von Erich są absolutnie zdumiewające i dramatyczne. Sean Durkin nakręcił film nie tylko o wrestlingu, ale również dokonał lustracji toksycznej rodziny, która niczym rasowa sekta pożerała własnych członków. Zach Efron tworzy do tego najlepszą rolę w karierze.

  • "Bracia ze stali" to filmowa biografia rodziny Von Erich.
  • Mieli oni ogromny wpływ na rozwój w Stanach Zjednoczonych wrestlingu.
  • Zach Efron stworzył w filmie najlepszą rolę w karierze - jego transformacja robi ogromne wrażenie.
  • Film wyreżyserował Sean Durkin, który ma na koncie takie hity, jak "Gniazdo" oraz "Martha Marcy May Marlene".

Nigdy nie pojąłem fenomenu amerykańskiego wrestlingu, który bardziej niż sportem jest dla mnie kuriozalnym, ale dziwnie pociągającym przedstawieniem. Zapasy połączone z cyrkowym show mają swoje korzenie w XIX-wiecznej, uwaga, Francji. Dziś ten "sport" kojarzy się wyłącznie z USA, gdzie groteskowo-krwawe przedstawienie spopularyzowali imigranci z Irlandii. Festyniarska rozrywka wzięta od cyrkowych kuglarzy przerodziła się ostatecznie w biznes, w którym najlepsi wrestlerzy zarabiają po kilkanaście milionów dolarów rocznie. Stają się przy tym gwiazdami kina jak Hulk HoganDwayne "The Rock" Johnson, Dave Bautista czy John Cena, a nawet gubernatorami stanu jak Jessie Ventura, który również zagrał w takich kultowych filmach Arnolda Schwarzeneggera jak "Predator" czy "Uciekinier".  Napompowane mięśnie, przerysowany egotyzm i maczyzm oraz powszechnie wstrzykiwany testosteron - to wszystko doskonale pasowało do lat 80., gdy show-biznes przesiąkał zimnowojenną reaganowską kontrrewolucją uosobioną przez walkę Rocky'ego Balboi z Ivanem Drago na oczach Michaiła Gorbaczowa. Zresztą i Rocky romansował z wrestlingiem na pokazowej walce z Hoganem w otwarciu "trójki".

Reklama

Nic dziwnego, że to lubujący się w przypowieściach o duchu zderzonym z cielesnością Darren Aronofsky najlepiej opowiedział o mrocznych aspektach wrestlingu. Jego "Zapaśnik" (2008) z wybitną rolą Mickey'ego Rourke'a jest opowieścią o utraconej sławie, porzuconym ojcostwie, ale też o zdrowotnych kosztach wrestlingu, którego immanentną częścią jest autodestrukcja ciała. "Bracia ze stali" Seana Durkina idą w jeszcze inną stronę. Historia braci Von Erichów, którzy w 2009 roku dołączyli do Hall of Fame federacji WWE, podobnie jak "Zapaśnik" nie jest tylko kinem sportowym. Durkin pokazał w świetnym "Gnieździe" (2020), że potrafi dokonywać wiwisekcji rodzinnych sekretów, natomiast w "Martha Marcy May Marlene" (2011) opowiedział o kobiecie uciekającej z sekty. Bracia Von Erich również przez całe życie starali się zerwać ze smyczy trzymanej przez chorego z ambicji ojca. Nie potrafili stawić czoła największym rodzinnym sekretom, zamkniętym niczym w rasowej sekcie na farmie.

Czy istniała klątwa nazwiska Von Erich, które Jack Adkinson przyjął, by lepiej sprzedawać swój image wojownika? Jako Fritz von Erich (Holt McCallany) przeszedł do legendy wrestlingu dzięki swojemu ostatecznemu ciosowi podczas walki, którą ochrzcił "The Iron Claw", czyli Żelazny Pazur. Nigdy co prawda nie stoczył walki o pas mistrzowski WWE, ale w 1966 roku założył w Dallas World Class Championship Wrestling (WCCW), której walki były transmitowane w państwowej telewizji i cieszyły się sporym zainteresowaniem. Sukces zawodowy nie szedł jednak w parze z rodzinnym szczęściem. Już w 1959 roku zmarł jego porażony prądem 6-letni syn Jack. W latach 80. i 90. tragedie dotykały natomiast jego kolejnych synów. Było to tym boleśniejsze dla Fritza, że każdy z nich odnosił sukcesy jako wrestler. Sukcesy, po które on między linami nigdy nie sięgnął i musiał patrzeć, jak wypadają mu z rąk w następnych dekadach.

Fritz od wczesnych lat dzieciństwa wychowywał synów w duchu bezwzględnej rywalizacji. Nie tylko sportowej, ale też o własne względy. Kevin (Zac Efron) wydawał się być złotym dzieckiem rodziny, ale to David (Harris Dickinson) u jego boku wyrastał na ulubieńca ojca. Obaj wyrzeźbieni jak greccy bogowie tworzyli na ringu duet, do którego dołączył też niedoszły olimpijczyk (USA zbojkotowało olimpiadę w Moskwie w 1980 roku) Kerry (Jeremy Allen White). Nawet uzdolniony muzycznie wrażliwiec o artystycznej duszy Mike (Stanley Simons) musiał w końcu wyjść na ring, by wypełnić rodzinną misję. Wszystko pod okiem wiecznie odwracającej wzrok od problemów i rozterek braci matki Doris (subtelna, ale wyrazista rola Maury Tierney).

Bracia stają się gwiazdami i wygryzają sobie miejsce w świecie wrestlingu, ale z każdym kolejnym zwycięstwem Żelazny Pazur ojca wbija się coraz mocniej w ich czoła. Kolejne tragedie naznaczają życie Kevina, który boi się, że rodzinna klątwa zostanie przekazana jego dzieciom i ukochanej Pam (Lily James). Czy to naprawdę klątwa? Czy może jednak uwiązanie przez brutalnego ojca? Kolejne sterydy, tabletki przeciwbólowe i autodestrukcyjne zachowania mają swoje tragiczne konsekwencje, które rodzina zwala na fatum. Jak w sekcie religijnej. Nie przez przypadek Fritz mieszka z synami na farmie, gdzie może zamknąć ich w swoim uniwersum. "Bracia ze stali" są filmem o ucieczce z pułapki. Nie tylko zastawionej przez jednego człowieka, ale pułapki systemu, który pompował sterydami koślawo pojętą męskość.

Gdy umiera jeden z braci, Fritz nie pozwala synom płakać. Nie wolno im nawet mieć na oczach ciemnych okularów, by na pogrzebie nie uznano ich za płaczliwych "frajerów". Cel jest jeden - pas WWE. Jeden syn umiera przed walką, to drugi ma go po prostu zastąpić. A żałoba? Widocznie Bóg tak chciał - mówi patriarcha rodu. Synowie zdają się w to wierzyć. Wszystko po to, by ojciec wreszcie miał w domu trofeum, które w jego mniemaniu nie pozwolono mu wygrać. Znany z "Mindhuntera" Holt McCallany doskonale pokazuje fanatyzm Fritza, duszący jego miłość do synów. Toksyczną i brutalną, ale jednak miłość. Kevin wie, że ma wiele cech ojca i powoli dojrzewa do rzucenia mu rękawicy. Robi to bardzo powoli, nie potrafiąc uratować ukochanych osób od kolejnych dramatów. Efron tworzy najlepszą rolę w swojej karierze, nie tylko dzięki imponującemu przeobrażeniu swojego ciała, ale głównie przez psychologiczną przemianę Kevina. Szkoda, że nie wykorzystano potencjału Jeremy'ego Allena White'a, który w "The Bear" pokazał, jaki tajfun emocjonalny w nim drzemie.

Durkin nakręcił jednak solidne sportowo-rodzinne kino, które wbija szpilę w jedną z amerykańskich świętości, ale jednocześnie nie piętnuje przywiązania Amerykanów (głównie z klasy robotniczej) do tego zdumiewająco magnetycznego, ale też krindżowo krwawego przedstawienia. Za maską roześmianego klauna w cyrku zawsze kryje się łza. Może więc bracia Von Erich byli również klaunami, którzy nie potrafili w porę maski zdjąć? Tyle, że na ringu walczy już kolejne pokolenie Von Erichów, w tym Lacey Von Erich - córka Kerry'ego. Klątwy nie odziedziczyli. Może dlatego, że Kevin rzucił rękawicę nie tylko ojcu?

8/10

"Bracia ze stali" (The Iron Claw), reż Sean Durkin, USA 2023, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 16 lutego 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bracia ze stali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy