Miłość w Zakopanem i... nad Bałtykiem. Takiej komedii romantycznej jeszcze w Polsce nie było

Agnieszka Suchora i Michał Czernecki w scenie z fiilmu "Miłość jak miód" /materiały prasowe

Osiemnaście lat temu Nancy Meyers nakręciła jedną z najlepszych komedii romantycznych XXI wieku. "Holiday" szybko stał się klasykiem gatunku i pozycją obowiązkową w polskiej telewizji podczas każdych świąt Bożego Narodzenia. Zbliżony koncept fabularny na rodzimy grunt postanowił przeszczepić Maciej Migas w "Miłości jak miód". Tyle że obok mężczyzn, bohaterki polskiego filmu, zmagać się będą musiały z jeszcze jednym poważnym wyzwaniem, jakim okazuje się być... menopauza.

  • "Miłość jak miód" to komedia romantyczna, jakiej w naszym kraju jeszcze nie było.
  • Jej bohaterkami są kobiety po pięćdziesiątce, które przechodzą menopauzę i nie wierzą, że w ich życiu cokolwiek zmieni się na lepsze. Jak się jednak okazuje - los bywa przewrotny i na miłość nigdy nie jest za późno.
  • Film Macieja Migasa przypomina kultową komedię romantyczną "Holiday". Tu również bohaterki zamieniają się na jakiś czas domami.
  • W głównych rolach występują w filmie Agnieszka Suchora i Edyta Olszówka. W gwiazdorskiej obsadzie znaleźli się również m.in. Bartosz Opania, Michał Czernecki, Agnieszka Więdłocha, Rafał Królikowski oraz Mateusz Rusin.

Pomysł Nancy Meyers, również autorki scenariusza "Holiday", był prosty. Wcielające się w główne role: Kate WinsletCameron Diaz, mając chwilowo dość swoich codziennych problemów, zamieniają się na święta domami. Tym samym jedna trafia do odciętej od świata uroczej chatki na zaśnieżonej angielskiej prowincji, druga do okazałej rezydencji w słonecznym Los Angeles. Zderzenie się z zupełnie nową rzeczywistością generuje mnóstwo zabawnych sytuacji, ale też obu kobietom finalnie wychodzi na dobre. W "Miłości jak miód" zmieniają się nieco okoliczności, począwszy od geograficznych aż po towarzyskie, ale sama idea pozostaje mocno zbliżona.

Raz, że bohaterki się znają, są w końcu bliskimi przyjaciółkami od wielu lat, dwa - do dyspozycji mamy jedynie nasz kraj. Za to od morza aż do Tatr, co twórcy filmu najwyraźniej biorą sobie do serca. Majka (w tej roli Agnieszka Suchora), wraz ze swoimi dorosłymi już dziećmi oraz wnukami, mieszka bowiem w klimatycznej, choć nadającej się do remontu nadmorskiej willi, gdzie prowadzi też rodzinną cukiernię. Z kolei Agata (Edyta Olszówka) z tarasu efektownego górskiego domu spoglądać może przy porannej kawie na Giewont. Mając na uwadze, że gatunek jakim jest komedia romantyczna działa trochę jak filtry na Instagramie i pokazuje mocno podrasowaną rzeczywistość, trzeba oddać produkcji, że spisała się naprawdę nieźle. Bo oba te miejsca wyglądają wręcz cukierkowo i patrzy się na nie z dużą przyjemnością.

Estetyczna strona "Miłości jak miód" bez wątpienia jest jej najmocniejszą, bo jeżeli chcemy przekonać się jakiego pięknego życia najpewniej nie będziemy wiedli, to film Migasa jest jak znalazł. Trochę gorzej z dialogami oraz konstrukcją, zwłaszcza męskich, bohaterów. Bo muszę przyznać, że postać, w jaką wciela się Bartosz Opania, czyli dandysowaty biznesmen, który przypłynął w interesach (i nie tylko!) na swoim jachcie ze Szwecji, wypada mocno karykaturalnie. A chyba nie taki był cel. Nie wspominając już o partnerze córki Majki, który w tym filmie niby jest, a tak jakby go w ogóle nie było. Najciekawszym z tych "problematycznych" mężczyzn z pewnością jest ten najnormalniejszy, co też może stanowić pewien sygnał dla twórców, że czasem to, co najprostsze, okazuje się najlepsze. Mowa o nieco skrytym TOPR-owcu, a przy tym pszczelarzu amatorze, w którego rolę wciela się Michał Czernecki.

Wydaje się jednak, że gorsza od mężczyzn jest w "Miłości jak miód" menopauza, z którą zmagają się obie bohaterki po pięćdziesiątce. To bowiem chyba jest czynnik, jaki w dużej mierze popycha  akcję filmu Migasa. Momentami szczerze zabawnej, a nawet wzruszającej, chwilami nieco jednak rutynowej opowieści o tym, że każdemu wolno kochać, a wiek nie stanowi w tym żadnej przeszkody. Hasło piękne i jakże prawdziwe, ale podane w nie aż tak subtelny sposób, jak można było tego oczekiwać. Razi trochę przeskalowanie bohaterek, zwłaszcza postaci Olszówki, ewidentnie pociągniętej za grubą kreską. Podczas gdy siła i emocje, moim zdaniem, często kryją się właśnie w delikatności czy niedopowiedzeniach. Zupełnie jak w "Holiday" Nancy Meyers.

5/10

"Miłość jak miód", reż. Maciej Migas, Polska 2024, dystrybutor: Dystrybucja Kinowa TVP, premiera kinowa: 9 lutego 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Miłość jak miód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy