"Ciche miejsce 2": Zróbmy hałas! [recenzja]

Emily Blunt w filmie "Ciche miejsce 2" /UIP /materiały prasowe

Czas otwierać szampany! Po przeszło rocznym okresie restrykcji i lockdownów kina wreszcie budzą się do życia. A wraz z nimi amerykańskie wytwórnie. Hollywood postanowiło z charakterystycznym dla siebie rozmachem przypomnieć nam o długo wyczekiwanym „powrocie do normalności”. Kontynuacja przebojowego horroru Johna Krasinskiego z 2018 roku pojawia się na dużym ekranie jako pierwsza filmowa propozycja po 4-krotnej zmianie daty premiery ze względu na pandemię. Jeśli jednak zdążyliście stracić nadzieję, uspokajamy - warto było czekać. „Ciche miejsce 2” funduje kinom nowy start w najlepszy możliwym stylu. Możemy świętować.

To miała być standardowa hollywoodzka historia. Trzy lata temu serca widzów szturmem zdobył skromny horror o rodzinie prześladowanej przez zabójcze istoty ze szczególnie wyczulonym słuchem. Zrealizowane za 17 milionów dolarów "Ciche miejsce" zarobiło na świecie ponad 340 milionów i ugruntowało pozycję aktora Johna Krasinskiego jako reżysera. Decyzja o realizacji kontynuacji zapadła błyskawicznie. Krasinski ponownie wziął się za pisanie scenariusza, do powrotu na ekran namówił swoją żonę - Emily Blunt, a wytwórnia Paramount sypnęła groszem - budżet filmu podskoczył w porównaniu do "jedynki" niemal 4-krotnie, do 61 milionów.

Wtedy jednak przyszła pandemia, która zatrzymała premierę "Cichego miejsca 2" na wiele miesięcy - a produkcja otarła się w tym czasie m.in. o marny koniec na serwisach streamingowych. Niepewność towarzyszyła twórcom do końca. Nie dość, że do ostatniej chwili nie wiadomo było, jak film odbiorą recenzenci - bo po świetnie przyjętej pierwszej części poprzeczka została zawieszona niezwykle wysoko, to nie było też żadnej gwarancji, że widzowie, przyzwyczajeni już do rozrywki we własnym domu, będą chcieli wrócić do kin. Dziś wiemy, że "Ciche miejsce 2" jest przełomem. W USA film zanotował otwarcie niemal na poziomie poprzednika - mimo wciąż funkcjonujących obostrzeń i ograniczeń. I nic nie wskazuje na to, by na tym miał poprzestać. Na oficjalnego newsa o "Cichym miejscu 3" pewnie nie będziemy musieli długo czekać.

Reklama

Ten sukces nie bierze się jednak znikąd. "Ciche miejsce 2" mogło bowiem podzielić los wielu innych kontynuacji, które realizowane "na siłę" nie tylko nie dorównały oryginałowi, lecz wręcz zniszczyły jego dobre imię. Tym częstsze jest to w przypadku horroru, który z natury oparty jest na oryginalności i zaskoczeniu. Tymczasem "Ciche miejsce 2" nie tylko wciąż potrafi zaskoczyć (i przerazić!), ale wręcz rozbudowuje świat wykreowany w poprzedniku. Reżyser i scenarzysta John Krasinski zamiast uciekać się jedynie do efekciarskich rozwiązań (i większego budżetu), postanowił najpierw ulepić na bazie "jedynki" solidną historię, dzięki której jeszcze lepiej możemy poznać bohaterów. Potem okrasił to garścią widowiskowych ujęć - bo owszem, większy budżet widać tu na każdym kroku - i voilà! - wymyślił przepis na sequel, jakiego specjaliści w branży mogą mu zazdrościć.

Akcja "Cichego miejsca 2" rozpoczyna się tuż po zakończeniu "jedynki", gdy rodzina Abbottów dowodzona przez Evelyn (Emily Blunt) wyrusza poza znajome okolice w poszukiwaniu nowego domu. Uzbrojeni w wiedzę i broń, która może powstrzymać ścigające ich istoty, trafiają na Emmetta (Cillian Murphy) - dawnego przyjaciela. Wkrótce ich celem staje się coś więcej, niż przetrwanie - są gotowi, by ocalić pozostałą przy życiu ludzkość.

Nim jednak ruszą na ratunek światu, poznajemy ich losy "w dnia inwazji". Film rozpoczyna bowiem niezwykle imponująca sekwencja pierwszego ataku obcych, który brutalnie zmienia szarą codzienność bohaterów. Już wtedy ujawniają się niezwykłe inscenizacyjne umiejętności Krasinskiego. Reżyser ma ogromny talent do budowania i utrzymywania napięcia, a pod sobą grupę szalenie zdolnych i charyzmatycznych aktorów - każdą scenę śledzi się więc z wypiekami na policzkach. Akcja toczy się płynnie, ale bez pośpiechu - po to, by w momencie, gdy nagle przyspiesza, skutecznie przyprawić nas o ciarki. Na sile nie traci też koncept - po trzech latach wciąż pomysł na kreatury, które agresją reagują na każdy dźwięk, nie stracił ani odrobinę ze swojej filmowej mocy.

Co prawda brak w "Cichym miejscu 2" takiej sceny jak legendarny poród w wannie, który znamy z pierwszej części, mniej do zagrania ma też Emily Blunt - największa siła "jedynki". Trudno jednak wyobrazić sobie bardziej "kinowe" doświadczenie niż seans filmu Krasinskiego. Produkcja zachwyca efektami i wbija w fotel do tego stopnia, że oglądanie jej na ekranie laptopa wydaje się zbrodnią. Daje też realną nadzieję na to, że kina pomimo trudnego roku nie odejdą w zapomnienie. I oby - bo po tym seansie na pewno będziecie chcieli zaplanować wizytę na "Cichym miejscu 3".

7,5/10

"Ciche miejsce 2" [A Quiet Place Sequel], reż. John Krasinski, USA 2021, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 4 czerwca 2021

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ciche miejsce 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama