"Bo się boi": Czcij matkę swoją [recenzja]

Joaquin Phoenix w filmie "Bo się boi" /materiały prasowe

Po nakręceniu ledwie dwóch pełnometrażowych filmów uznany został za niekwestionowanego króla horrorów. Ari Aster, czyli aktualnie największy specjalista w branży od straszenia, powrócił. I zaskoczył, bo choć tytuł jego nowej produkcji mógłby to sugerować, na "Bo się boi" specjalnie bać się nie będziemy. Więcej z pewnością będzie śmiechu i niespodzianek. Ożywiony potwór-penis, przebój Mariah Carey w ścieżce dźwiękowej. No dobrze, co najwyżej tego drugiego się nie spodziewałem.

"Bo się boi": To nie jest film dla wszystkich

To nie jest film dla wszystkich. Może to i wyświechtany slogan, ale nowy film Ariego Astera "Bo się boi" naprawdę nie jest dla wszystkich. I nie chodzi wcale o metraż, a musimy się przygotować na to, że w sali kinowej spędzimy bite trzy godziny. Najłatwiej byłoby chyba stworzyć siatkę skojarzeń, dopiero po zaaprobowaniu której śmiało można się ustawiać w kolejce po bilet. Od Polańskiego przez Kafkę, Lyncha po surrealistyczne wizje Charliego Kaufmana. A jeśli dodać do tego jeszcze Homera i Szekspira, to możemy wyobrazić sobie, z czym przyjdzie nam się mierzyć. W zasadzie każdą z tych asocjacji biorę w ciemno, stąd entuzjastyczny ton recenzji, ale w pełni zrozumiem osoby lokujące się na drugim biegunie.

Reklama

"Bo się boi" ma strukturę dość chaotycznej odysei. W jej centrum znajduje się Beau Wasserman (Joaquin Phoenix), mężczyzna w średnim wieku, raczej z tych mało atrakcyjnych. Niespecjalnie o siebie dbający, mający wyraźny problem z decyzyjnością i wyrażaniem własnego zdania. Życiem Beau rządzi nieznosząca sprzeciwu matka oraz lęki. A w zasadzie to drugie napędzane jest przez to pierwsze.

Świetnie to widać zwłaszcza w początkowej, bardziej realistycznej części filmu, kiedy dostrzegamy chociażby, jak wielki problem ma bohater z tym, by opuścić, przytłaczające notabene, mieszkanie i udać się po wodę do sklepu naprzeciwko. Czy rozmowy telefonicznej z matką i popisu pasywnej agresji ze strony kobiety. Swoją drogą dawno w kinie nie widziałem tak obrazowo przedstawionej postępującej paranoi i napadów lękowych. Pewien amerykański recenzent nazwał film Astera jednym wielkim, trzygodzinnym atakiem paniki - i w zasadzie trudno się z tym nie zgodzić.

"Bo się boi": Znakomity Joaquin Phoenix

Odyseja Beau, co pewnie nie będzie wielką niespodzianką, to podróż do matki. Pominę cel, żeby zbyt wiele nie zdradzać, choć w tym filmie de facto trudno od pewnego momentu oddzielić rzeczywistość od fantasmagorii. Ta druga część z pewnością jest bardziej kreacyjna, także od strony formy (świetne wstawki animacji), co stanowiło spore pole do popisu dla stałego współpracownika reżysera, urodzonego w Polsce operatora Pawła Pogorzelskiego. W końcu zakamarki ludzkiego umysłu dają wręcz nieograniczone możliwości twórcze, co nie zmienia faktu, że mnie jednak bliżej do tego, co w "Bo się boi" realne.

Bardziej w tej odsłonie podoba mi się także wcielający się w główną rolę Joaquin Phoenix, choć podejrzewam, że proponowany przez Astera rodzaj narracji to dla aktora coś w rodzaju wymarzonego prezentu pod choinkę. Obaj panowie w kontekście współpracy mocno się zresztą komplementowali i moim zdaniem tę chemię na ekranie widać.       

"Bo się boi" to najbardziej osobisty film w dotychczasowym dorobku Ariego Astera, z którego realizacją nosił się od dłuższego czasu. Dwanaście lat temu nakręcił nawet krótki metraż "Beau", oparty na podobnej historii. Były ponoć nawet plany, by właśnie ona, już w rozwiniętej wersji, stanowiła debiut amerykańskiego reżysera. Chyba dobrze, że tak się nie stało, bo zarówno "Dziedzictwo. Hereditary" (2018), jak i "Midsommar. W biały dzień" (2019) cechowała zdecydowanie większa przystępność.

Dopiero kiedy Asterowi, w błyskawicznym tempie, udało się zbudować mocną pozycję na rynku i zyskać grono wiernych fanów, mógł sobie pozwolić na to, by bardziej poeksperymentować i nieco szczelniej zamknąć się w swoim świecie. Choć i tu porusza się w obrębie sygnalizowanych już wcześniej tematów - kompleksu matki, winy, lęków, neuroz. Tyle że tym razem w mocno zabawnym tonie. I nawet jeżeli w dużej mierze jest to nerwowy śmiech, nie trzeba przy nim raczej zasłaniać oczu.

8/10

"Bo się boi" (Beau is afraid), reż. Ari Aster, USA 2023, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 21 kwietnia 2023 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bo się boi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy