"Pitbull. Niebezpieczne kobiety" [recenzja]: Vega odrodzony!

Piotr Stramowski i Maja Ostaszewska w filmie "Pitbull. Niebezpieczne kobiety" /materiały dystrybutora

Na takiego "Pitbulla" właśnie czekaliśmy! Patryk Vega niezrażony nie do końca pochlebnymi recenzjami "Pitbulla. Nowe porządki", jeszcze zanim film zszedł z ekranów rozpoczął zdjęcia do kolejnej jego części, czyli "Niebezpiecznych kobiet". I jeśli wtedy publiczność kupiła ten obraz mimo marudzenia prasy, to tym razem powinni być zadowoleni niemal wszyscy. Albo zdecydowana większość.

Wygląda to trochę tak, jakby Vega realizując "Pitbulla. Nowe porządki", tak naprawdę przygotowywał się do tego, co dziś możemy oglądać. Tak, jakby poprzednim filmem dopiero się rozgrzewał, na nowo wchodził w ten specyficzny klimat, tę atmosferę, to środowisko. Pierwszy film z nowej serii jawi się dzisiaj, jako wstępniak, wpasowanie się również w gatunkowy kostium. Zresztą Vega zna go doskonale, ale dopiero w obecnym filmie leży on na nim, jak ulał.

"Pitbull. Niebezpieczne kobiety" to kino sensacyjne, dramat i komedia w jednym. Jednocześnie szorstki, niepozbawiony ironii portret środowiskowy o takiej sile wyrazu, intensywności i dynamice, że miano kinowego przeboju narzuca się po prostu samo. I dziś się wydaje, że reżyser wygrał swój los na loterii, skupiając uwagę właśnie na postaciach kobiecych, które wbrew "podejrzeniom" nie są tutaj jednowymiarowe czy szablonowe. Bo może w filmie zabraknąć spektakularnych pościgów czy scen akcji, ale jak jest co grać, to narracja w żaden sposób nie traci na impecie oraz atrakcyjności. A tak jest właśnie w tym przypadku. Vega, skupiając sporą część dramaturgii na kobiecych historiach w tym męskim świecie, dopełnia wydźwięk poprzednich filmów. Z drugiej strony nadaje obecnemu nowy wymiar i zdrową energię.

Reklama

Kobiecy poczet jest tutaj zaiste intrygujący. A jeszcze, jak się pamięta, że właściwie role te są mocno "zapożyczone" z życia i kilka prawdziwych policjantek rozpozna na ekranie siebie, to możemy sobie jedynie wyobrazić, jak blisko do prawdy reżyser podszedł. Zabieg ten nie tylko pobudza wyobraźnię, ale przede wszystkim mocno uwiarygodnia całą filmową opowieść.

"Pitbull. Niebezpieczne kobiety" ma w sobie ten uwodzicielski i efektowny magnes bazujący na postaciach z krwi i kości, chociaż za każdym razem zastanawiamy się, czy naprawdę ludzie mówią do siebie w takim rytmie, akcentując sylaby inaczej niż reszta, jak to robią niemal wszystkie postacie w każdym filmie Vegi o zabarwieniu sensacyjnym. Ale niech się tak komunikują dalej, skoro efekt jest bardziej niż pozytywny. To tylko jedna z cech produkcji spod znaku "Pitbulla", która go określa, charakteryzuje i przede wszystkim definiuje.

Wracając jednak do pań. To nie tylko role - raz policjantek, w innym wypadku kogoś ze światka przestępczego. To też bardzo dobre kreacje aktorek, które perfekcyjnie się w tym świecie odnalazły. Takich ról po prostu do tej pory nie było. A panie grają tutaj wręcz koncertowo, zaczynając od Magdaleny Cieleckiej, poprzez Annę Dereszowską, Alicję Bachledę-Curuś, na Joannie Kulig i Mai Ostaszewskiej kończąc. Myślę, że Olka tej ostatniej powinna otrzymać status postaci już kultowej, à la Mia z "Pulp Fiction" Tarantino. Chemia, jaka jest między nią a Piotrem Stramowskim ("Majami"), aż bije po oczach. Oboje mają kilka scen o charakterze mocno komediowym i, proszę mi wierzyć, rozgrywają to perełkowo.

Oczywiście w tym kobiecym portrecie jest zdecydowanie więcej tragedii i dramatu. Dotyczy to postaci granych przez Kulig, Dereszowską i Cielecką. I trudno im nie wierzyć, trudno nie rozumieć ich motywacji i działania. Trudno nie współczuć, trudno nie być pod wrażeniem. To kłębowisko emocji, choć mocno trzymane w ryzach. Twarde babki, ale nie bez uczuć, nie bez współczucia. Rzucone w sytuacje bez wyjścia, nie zawsze zależne od nich, zmuszone są do zrobienia tego, co konieczne. Vega ich nie ocenia, też próbuje rozumieć, stara się być obiektywny. A jego aktorki czują to instynktownie i robią, co trzeba. Bez wątpienia wątki kobiet są tutaj najciekawsze od strony psychologicznej. Fabularnie film jednak też sprawia miłą niespodziankę.

W "Pitbull. Niebezpiecznych kobietach" mamy sytuację, w której na jedną historię składa się ich kilka. Wątki rozgrywają się niezależnie, aby w odpowiednim czasie się przeciąć albo połączyć. Mogłoby się wydawać, że w tym chaosie nic się nie uda, że wszystko przepadnie. Rozsypie się bez sensu i ładu. Tymczasem Vega poukładał całość idealnie i logicznie, dodatkowo dopracował wszystko z niezwykłą precyzją.

Ten film udał mu się nie tylko konceptualnie oraz merytorycznie. Czuć w nim również jakość realizacyjną. Doskonałe zdjęcia Mirosława Brożka jedynie sugerują naturalizm, ale przede wszystkim są profesjonalną fotografią kina gatunkowego. Nie mamy wrażenia, że oglądamy "tanie" kino, tylko porządną, szanującą widza realizację. To istotne, bo film, niejako skazany na sukces, nie odcina kuponów od pierwszej części, tylko oferuje nową jakość - również jeśli chodzi o czarny charakter. Generalnie chyba wszystkie pojawiające się na ekranie figury coś w sobie mają, nie pozawalają przejść obojętnie, ale "Cukier" grany przez Sebastiana Fabijańskiego to już dość osobliwe ekstremum. Przede wszystkim to ktoś, kogo w zasadzie darzymy sympatią, choć nie zawsze robi rzeczy miłe i dobre. Z drogiej strony to też kwestia punktu widzenia. Co też jest ciekawe w kontekście prowadzenia przez Vegę tej historii i jej bohaterów. A wspomniany "Cukier" to człowiek inteligentny i cierpiący, który może nie chce być zły, ale nie bardzo może się temu oprzeć, albo raczej się od tego uwolnić. I obok pań, to właśnie ta postać stanowi tutaj oś dramaturgiczną i wysuwa się na pierwszy plan dramatu. Przy okazji brawa dla Sebastiana Fabijańskiego, który z wyczuciem zbalansował swojego bohatera.

O "Pitbullu. Niebezpiecznych kobietach" można jeszcze dużo pozytywnych rzeczy napisać. Ważne jest jednak przede wszystkim to, że Patryk Vega znakomicie odnalazł się tutaj zarówno jako reżyser, jak i scenarzysta. Baczny obserwator i człowiek, który dostrzega też w policyjnych opowieściach obyczajowe i osobiste tło. Ten film to bez wątpienia bardzo dobre kino rozrywkowe, ale na pewno nie pusta, pozbawiona treści wydmuszka. Znakomicie zagrany i opowiedziany. Z mocnym podkładem muzycznym. Naprawdę dynamit! I teraz tylko prośba i życzenie do reżysera, aby nie spuszczał z tonu i trzecią częścią już znokautował system. Czekam z niecierpliwością.            

Artur Cichmiński

8/10

"Pitbull. Niebezpieczne kobiety", reż. Patryk Vega, Polska 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 11 listopada 2016 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pitbull. Niebezpieczne kobiety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy