Reklama

"Ja cię kocham, a ty z nim": TRÓJKĄT

W centrum fabuły "Ja cię kocham, a ty z nim" pozostaje Dan - szanowany redaktor rubryki porad, filozofujący samotny ojciec i rozsądny, oddany rodzinie człowiek, który nagle orientuje się, że całkowicie oszalał.

W centrum fabuły "Ja cię kocham, a ty z nim" pozostaje Dan - szanowany redaktor rubryki porad, filozofujący samotny ojciec i rozsądny, oddany rodzinie człowiek, który nagle orientuje się, że całkowicie oszalał.

Plącze mu się język, niezgrabnie się zachowuje, robi się skryty i czuje się winny. A co więcej, ku własnemu zaskoczeniu, ponownie wpada w sidła miłości. Dan tak naprawdę drepcze w miejscu, gdy rozpoczyna się film. Jego wysiłki, by uchodzić za "luzaka" w oczach córek, stale zawodzą, a jego skupienie na planowaniu i przestrzeganiu reguł pozbawia go radości z niespodzianek. I właśnie wtedy poznaje Marie. Nagle okazuje się, że główny bohater znalazł się na niepewnym, grząskim gruncie nieprzewidywalności. Jedna zabawna sytuacja prowadzi do kolejnej, uruchamiając lawinę nieporozumień.

Reklama

By ukazać całą ogromną skalę emocji, jakie zawładnęły Danem, zachowując zarazem spójność komicznie rozdartej, zbolałej duszę głównego bohatera, twórcy filmu potrzebowali wyjątkowego aktora. Kogoś zdolnego do żonglowania skrajnościami, pełnego humoru i opanowania, a zarazem posiadającego urok swojskiego, sympatycznego everymana.

Peter Hedges był pod ogromnym wrażeniem autentyczności Steve'a Carella, który ma dwójkę małych dzieci; na ekranie jest ojcem pełnym miłości, troszczącym się nieustannie o swe bardzo energiczne córki, które stara się wychować. "Chciałem zaangażować kogoś, kto czułby się prawdziwą postacią grając Dana, kto potrafiłby być zarazem śmieszny i uwodzicielski" komentuje reżyser. "A Steve jest w oczywisty sposób zabawny, ale jednocześnie to człowiek uczuciowy, o dużej wrażliwości. Na szczęście okazał się dość śmiały, by spróbować czegoś zupełnie innego od tego, do czego przyzwyczaił widzów w swoich filmowych kreacjach, i odważył się pokazać oblicze, którego dotąd nie znaliśmy."

Jako obarczony licznymi obowiązkami samotny ojciec trzech szybko dorastających córek, Dan nagle dociera do kresu, gdy zdaje sobie sprawę z tego, że on, który starał się zawsze być moralnym autorytetem, wbrew sobie zakochał się w nowej dziewczynie swego brata. Nagle zaczyna niebezpiecznie balansować pomiędzy własnym wizerunkiem niedoścignionego wzoru a szaleńczą, zakazaną miłością - zmuszony jest ukrywać swe prawdziwe uczucia. Redaktor rubryki z poradami, który zawsze miał gotową odpowiedź na każde pytanie, teraz, gdy musi się zmierzyć ze swym własnym życiem, jest całkowicie sparaliżowany. I ostatecznie pozwala, by sprawy potoczyły się własnym trybem.

Steve Carell zauważa: "W scenariuszu spodobało mi się to, że tak dobrze współgra on z prawdziwym życiem, a mój bohater jest facetem z krwi i kości. W gruncie rzeczy wszystkie postacie w tym filmie zachowują się i postępują jakby były naprawdę żyjącymi, czującymi ludźmi. To jest takie prawdziwe. I mam nadzieję, że dzięki temu film poruszy ludzi, nie przestając ich śmieszyć."

Gdy Peter Heges zastanawiał się, kogo obsadzić w roli Marie - obiektu namiętnych uczuć braci Burnsów, wyobraził sobie jedną z najbardziej dzisiaj uznanych i utalentowanych aktorek, Juliette Binoche, wzbogacającą swój zawodowy wizerunek o rolę komediową. Z początku pomysł, by zaangażować nagrodzoną Oskarem francuską aktorkę (która rzuciła na kolana widzów kreacjami w Angielskim pacjencie i Czekoladzie), w charakterze przedmiotu pożądania w amerykańskiej komedii romantycznej wydał się nieprawdopodobny. A jednak ten plan się udał.

Jon Shestack tak mówi o Binoche: "Juliette ma jedną najbardziej wyrazistych twarzy w kinie. I włożyła w tę rolę naprawdę całą siebie. Marie ma wiele spośród jej cech - jest zachwycająca, czarująca, otwarta i interesuje się wszystkim, co ją otacza."

Pomysł obsadzenia Binoche wyszedł w zasadzie od Steve'a Carella, który zasugerował Peterowi Hedgesowi: "Znajdź aktorkę o naprawdę dobrym sercu." Hedges pamiętał o tej radzie, gdy przeprowadzał casting. "Przesłuchałem wiele cudownych aktorek do tej roli, ale szukałem kogoś, kto stworzy doskonale dobraną parę ze Steve'em w tej szczególnej historii. I to była Juliette" mówi. "Obserwowaliśmy te dwójkę wykonującą razem karaoke i po piętnastu minutach stało się oczywiste, że tworzą idealnie dopasowany duet; razem są jednocześnie i zabawni, i prawdziwi."

Juliette Binoche od razu przyciągnął scenariusz stanowiący zgrabne połączenie komicznych i autentycznych sytuacji. "Podobnie, jak w filmach największych reżyserów, Lubitscha czy Capry, dotykamy tutaj prawdy, codziennej egzystencji, kształtujących się uczuć - wszystko to widz może odnaleźć w tej historii" mówi aktorka. "Poczułam też, że Peter Hedges ma zdolność odnajdywania cudownej równowagi, potrafi wyznaczyć linię, gdzie tragedia życiowa spotyka się z życiową komedią. Kiedy obejrzałam jego pierwszy film, Wizyta u April, ta właśnie umiejętność tak bardzo mnie ujęła. I to dlatego chciałam wziąć udział w tym projekcie."

Binoche była także zaintrygowana tym, że postać Marie została stworzona jako znacznie bardziej złożona i wyrafinowana kobieta niż typowa bohaterka komedii romantycznej. "Myślę, że Marie przypomina nieco Dana. Mam na myśli to, że ona w jakimś sensie ucieka od intymności, autentycznej bliskości z drugim człowiekiem. Do pewnego stopnia fakt, że Marie jest z Mitchem, pozwala jej na zachowanie dystansu w związku" zauważa Binoche. "W relacji z nim czuje się bezpieczna, ponieważ to nie jest prawdziwy związek i nie ma tutaj prawdziwego zaangażowania. Natomiast więź, która łączy ją z Danem, jest tym, czego Marie szukała, czego nie potrafi właściwie opisać, dzięki czemu czuje się spełniona jako kobieta i co pozwala jej dobrze się bawić."

W tym właśnie tkwi zagadka i sedno dylematu Marie. "To nie jest opowieść o kobiecie kochającej jednocześnie dwóch mężczyzn. Nie chodzi o to, że ona nie wie, którego z nich wybrać, ponieważ tak naprawdę nie jest wcale szczęśliwa z Mitchem" wyjaśnia Juliette Binoche. "Marie zdaje sobie sprawę z tego, że ten związek ma jej pomóc przebrnąć trudny okres i że nie będzie trwał wiecznie. Zatem, gdy spotyka Dana, istotne pytanie, które musi sobie zadać, brzmi: 'Czy potrafię być w porządku wobec samej siebie, w zgodzie z tym, co mówi moje serce?' Dan i Marie tęsknią za doświadczeniem wolności kochania, a zamiast tego muszą poddać się zniewalającym konwencjom i to właśnie czyni ten film tak zabawnym."

Dopełnieniem tego nieoczekiwanego rodzinnego trójkąta jest Dane Cook w roli Mitcha - brata Dana, niezwykle pociągającego trenera fitness, który jest przekonany, że Marie odmieni jego życie playboya. Cook wnosi do tej roli wdzięk i rodzaj powściągliwości, który może rozbroić widzów znających młodego aktora komediowego jedynie z jego dotychczasowych, scenicznych ról, które przyniosły mu sukcesy na deskach teatru.

Peter Hedges zaangażował Dane'a Cooka niemal natychmiast po tym, jak zobaczył go w show w Madison Square Garden. Po spektaklu spotkali się w hotelu. "W chwili, w której zobaczyłem Dane'a na scenie, od razu wiedziałem, że to Mitch" twierdzi Hedges. "To aktor nie sprawdzony jeszcze na wielkim ekranie, ale miałem bardzo silne przeczucie, że może stworzyć znakomitą parę ze Steve'em Carellem. Byłem ciekaw, co może się zdarzyć, gdy tę dwójkę urodzonych komików połączy się na ekranie więzami krwi."

Historia zrobiła od razu wrażenie na Cooku. "Nie ma dzisiaj wielu filmów podobnych do tego - opowieści o prawdziwych rodzinach, o tym, jak w rzeczywistości wygląda ich wnętrze" mówi aktor. "Uznałem, że to naprawdę szczególny projekt, który pozwala na podglądanie rodzinnego życia od środka."

Cookowi niezwykle spodobał się także pomysł podjęcia nowego rodzaju wyzwania, jakie stwarzał scenariusz. Proponowana rola mocno różniła się od jego ostatniej kreacji w mrocznym thrillerze Mr. Brooks. Aktor szybko poczuł sympatię dla swego nowego bohatera. Wczuł się w trudną sytuację, z którą musi uporać się Mitch, która miała być po prostu miłym rodzinnym weekendem z nową dziewczyną. "Myślę, że Mitch jest nieco bardziej ufny niż ja" wyznaje Dane Cook. "W mojej prawdziwej rodzinie wciąż coś się dzieje, powstaje jakieś wewnętrzne zamieszanie. Natomiast Mitch jest przekonany, że nic podobnego nie mogłoby się zdarzyć i kompletnie głupieje, gdy jednak przydarza się to właśnie jemu. Bardzo wzruszające, a zarazem proste sceny z jego udziałem, były niesamowitym wyzwaniem dla mnie jako aktora."

Współpraca z Cookiem od początku zrobiła wrażenie na Steve'ie Carellu. Aktor mówi: "Pamiętam, jak oglądałem Steve'a Martina w szczytowym momencie jego kariery, gdy gromadził setki tysięcy fanów. I taki właśnie dzisiaj jest Dane. To wielka, komediowa osobowość aktorska. A poza wszystkim, zaangażował się w ten projekt całym sercem. Myślę, że dla wielu ludzi, którzy zobaczą go w kinie, będzie prawdziwym odkryciem."

Peter Hedges nie był do końca pewien, czego powinien spodziewać się mając tak znakomitego komika w zespole, ale Dane Cook całkowicie go zaskoczył. "Usunął się w cień i po prostu bardzo ciężko pracował" mówi reżyser. "Współpraca z nim była czystą przyjemność."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ja cię kocham, a ty z nim
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy