"Droga do zapomnienia" [recenzja]: Kolej Śmierci
Kino bywa projekcją narodowych i kulturowych obsesji, traum, historii i związanych z nią mitów. "Droga do zapomnienia" Jonathana Teplitzky'ego jest tego dobrym przykładem. W konwencjonalnie, acz dobrze wyreżyserowanej i zagranej historii, opartej na autobiograficznej książce Erica Lomaxa, weterana II wojny światowej, reżyser zawarł wiele emocji, szczyptę życiowej prawdy oraz tradycję australijskiego kina wojennego.
Przyznam, że najnowszy film Teplitzky'ego pozytywnie mnie zaskoczył, bo jest świadectwem jego artystycznego rozwoju. Nie byłam miłośniczką jego poprzednich produkcji, m.in. "Lepsze niż seks" czy "Burning Man", filmów poprawnych, docenianych, lecz pozostawiających pewien niedosyt.
"Droga do zapomnienia" już przez sam fakt obecności takiej klasy aktorów, jak Colin Firth, Nicole Kidman czy Stellan Skarsgard zyskuje na artystycznym rozmachu.
Eric Lomax (Colin Firth), 60-letni weteran II wojny światowej, walczy z niezaleczonymi traumami. Jako młody, australijski żołnierz dostał się do niewoli japońskiej i budował okrytą złą sławą Kolej Birmańską (tzw. Kolej Śmierci kosztowała życie niemal 117 tyś. ludzi). Tortury i wycieńczająca praca były codzienną rzeczywistość, nad którą kontrolę sprawował Nagase, dowódca obozu. Jako dojrzały już człowiek Eric, miłośnik kolei, spotyka młodą kobietę Patti (Nicole Kidman). Para pobiera się, a Patricia musi zmierzyć się z nękającymi męża koszmarami. O pomoc zwraca się do jego dawnego kolegi z armii Finlay'a (Stellan Skarsgard). W ten sposób rozpoczyna się podróż do tragicznych wydarzeń, która prowadzi na Tajlandię i do wciąż żyjącego dowódcy obozu.
Teplitzky, po raz kolejny współpracujący z australijskim operatorem Garry Phillipsem, wykorzystuje ciekawy zabieg. Sceny rozgrywające się współcześnie, pozornie szczęśliwsze z powodu odnalezionej przez głównego bohatera miłości, filmowane są w zimnych odcieniach szarości i błękitu. Kontrastują one ze scenami wojennymi rozświetlonymi słońcem. Z jednej strony taki wybór uzasadnia lokalizacja (upalna Tajlandia), ale z drugiej podkreśla on również tragiczny i prosty zarazem fakt, że są to młodzieńcze, potencjalnie najszczęśliwsze lata naiwnych chłopców, rujnowane przez wojenne wydarzenia. Ich późniejsze życie pozostaje w cieniu wojennych traum i zespołu stresu pourazowego.
Colin Firth wygrywa postać straumatyzowanego człowieka niezwykle elegancko i subtelnie. I może to wpływ jego stonowanej gry, ale także Kidman wraca do swojej najlepszej aktorskiej formy. "Droga do zapomnienia" idealnie wpisuje się w tradycję kina wojennego Australii, z bohaterami poszukującymi pojednania z samymi sobą i tym, którego skrzywdzili lub który skrzywdził ich. Przede wszystkimi jednak z wpisanym w ich relacje mitologicznym dla Australii "mateship" (męską solidarnością). Finałowa scena spotkania między dawnym jeńcem i oprawcą przynosi bohaterom swoiste katharsis, oczyszczenie, a widzom sporą dawkę emocji.
7/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Droga do zapomnienia" ("The Railway Man"), reż. Jonathan Teplitzky, Wielka Brytania, Australia 2013, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 4 kwietnia 2014 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!