Reklama

Anita Sokołowska: Uwielbiam spać w stogu siana

Znakomita aktorka i świetny rozmówca. Anita Sokołowska uwielbia wspominać dzieciństwo. Z wielkim szacunkiem wyraża się o fanach seriali, w których gra – „Przyjaciółek” i „Na dobre i na złe”. Jest także jurorką w talent show „The Brain. Genialny umysł”.

Znakomita aktorka i świetny rozmówca. Anita Sokołowska uwielbia wspominać dzieciństwo. Z wielkim szacunkiem wyraża się o fanach seriali, w których gra – „Przyjaciółek” i „Na dobre i na złe”. Jest także jurorką w talent show „The Brain. Genialny umysł”.
"Byłam jednym z tych dzieci, które nie potrafiły usiedzieć w miejscu" - mówi Anita Sokołowska /AKPA

Jako nastolatka chodziła na lekcje baletu. W III klasie liceum zrozumiała, że chce być aktorką. Zapisała się wtedy do amatorskiego teatrzyku. Praca sprawia jej wielką radość.

Jaka książka leży na pani nocnej szafce przy łóżku?

- "Limonow" Emmanuela Carrère. Eduard Limonow to był skandalizujący rosyjski pisarz, awanturnik, bojówkarz, polityk i niedoszły prezydent Rosji.

Świetnie! Na czasie!

- Przyznaję, że ta książka chodziła za mną od półtora roku. Długo czekała, aż ją otworzę. Zrobiłam to na wakacjach w Chorwacji i nie mogę się od niej oderwać.

Reklama

Kto częściej pani czytał w dzieciństwie, mama czy tata?

- Zawsze lubiłam podążać za światem bohaterów literackich. Rodzice od wczesnych lat pielęgnowali moją wrażliwość i wyobraźnię, czytając mi na zmianę nie tylko do poduszki. Mój tata miał piękny głos. Uwielbiałam go słuchać.

Pamięta pani zabawę w rzucanie cieni na ścianę? Jak brzmiałaby opowieść o małej Anicie?

- Oczywiście, że pamiętam! Bardzo często bawiłam się wieczorami w szalone zoo. Dorastałam w czasach, gdy nie było kolorowych zabawek, klocków lego, komputerów, gier ani internetu, więc kreowaliśmy z rówieśnikami rzeczywistość poprzez zabawy w domu i na podwórku. Bawiliśmy się w dwa ognie, chowanego, państwa-miasta, klasy. Skakało się też przez gumę, fikało na trzepaku. Uśmiecham się, gdy myślę o dzieciństwie. Kojarzę je z wakacjami na wsi u dziadków. Spędzałam dwa tygodnie u rodziców mamy i dwa u rodziców taty. Oboje pochodzą z wielodzietnych rodzin, więc tych sióstr ciotecznych, kuzynek i kuzynów było bardzo dużo. Co roku budziliśmy do życia naszą ulubioną książkę "Dzieci z Bullerbyn" i przeżywaliśmy przygody bohaterów.

Była pani dziewczynką, która kradła jabłka z sadu, chodziła po płotach i obcierała kolana, czy taką, która wolała się pięknie ubrać i za bardzo nie pobrudzić?

- Byłam jednym z tych dzieci, które nie potrafiły usiedzieć w miejscu i cały czas wymyślałam nowe przygody. Do dziś zresztą uwielbiam spać w stogu siana. Gdy byłam mała, razem z siostrami zabierałyśmy wałówkę, koce, latarki i szłyśmy spać do stodoły. Podsłuchiwałyśmy myszy grasujące w sianie i wymyślałyśmy różne historie.

Wyobraźnia to wielki dar...

- O tak! Dramatem dzisiejszych czasów jest to, że życie dzieci od przedszkola zostało zdominowane przez technikę. Pochłonął je wirtualny świat, który zabija kreatywność, tępi zmysły, powoduje nadwrażliwość, a nierzadko agresję. My, rodzice, powinniśmy pozwalać dzieciom się nudzić. Jeśli chcą patrzeć przez okno, niech patrzą. Z czasem zaczną dostrzegać szczegóły i wyrobią sobie nawyk spostrzegawczości albo wezmą kilka patyków i ułożą z nich samochód. Kiedy mój Antek się nudzi, obserwuję go i czekam, jak rozwinie się sytuacja, czym wypełni ten czas, co mu przyjdzie do głowy i co odkryje dla siebie, bawiąc się patykami.

Fakt, że ma pani starszego brata, determinował pani zachowanie, styl ubierania się, zainteresowania? Podobał się pani jego świat?

- Starszy brat każdemu imponuje. Między nami są cztery lata różnicy i w dzieciństwie darliśmy ze sobą koty. Rodzice kazali mu zabierać mnie ze sobą, a w okresie dorastania, gdy zaczął chodzić na dyskoteki, ostatnią rzeczą, o której marzył, była plącząca się pod nogami młodsza siostra. Pamiętam opowieści taty. Był najmłodszy z rodzeństwa. Chcąc się go pozbyć, jeden z braci przytrzymywał go, a reszta uciekała. Nigdy nie mógł ich dogonić. Moje relacje z bratem były super. Był nie lada psotnikiem, często więc go broniłam i wyciągałam z tarapatów.

Pamięta pani jeszcze pierwszą samodzielnie podjętą decyzję?

- W III klasie LO zapisałam się do teatru amatorskiego w Lublinie i zaczęłam poważnie myśleć o tym, że zostanę aktorką. Nie było żadnej interwencji ze strony rodziców. Ani na mnie nie naciskali, ani nie próbowali odwieść mnie od marzeń. Czułam ich pełną akceptację.

A szkoła baletowa to też był pani wybór?

- Nie, to była idée fixe mojej mamy, która wymyśliła tę pasję dla mnie. Dobrze mnie znała, szybko pokochałam taniec. To był duży obowiązek dla niej, bo przez lata dwa razy w tygodniu woziła mnie na zajęcia i czekała po pracy, aż skończę. Miałam oczywiście kryzys, bo moje koleżanki beztrosko szalały po lekcjach na podwórku, podczas gdy ja opanowywałam do perfekcji pozycje baletowe. Dzisiaj jestem mamie wdzięczna za tę szkołę, bo nauczyła mnie obowiązkowości, systematyczności i odpowiedzialności.

Podróżowała pani zawodowo przez Lublin, Łódź, Bydgoszcz po Warszawę. Ma pani naturę nomada, czy potrzebuje swego miejsca na Ziemi?

- Zanim na świecie pojawił się mój syn, uwielbiałam się przemieszczać. Lubiłam podróże pociągiem, pragnęłam zmieniać otoczenie, pracować z nowymi ludźmi, chłonąć ich energię. Wciąż kocham podróżować, poznawać ludzi, miejsca, kultury, ale dziś lubię też wracać do domu, do moich chłopaków. Antoś mocno zweryfikował moje plany, marzenia i poglądy, co pewnie wiąże się z dojrzewaniem. Dawniej po zdjęciach lubiłam pójść do kina, aby oczyścić głowę z emocji, a teraz wiem, że w domu czeka na mnie mały człowiek, który chce się przytulić i koniecznie opowiedzieć o tym, jak spędził dzień.

Proszę powiedzieć, co zawdzięcza pani mamie, a co tacie?

- Mama nauczyła mnie, że trzeba cieszyć się tym, co jest tu i teraz, doceniać drobnostki, nie wybiegać daleko w przyszłość. Bardzo dba o ognisko domowe i tradycję. Natomiast po tacie mam ciekawość świata. Pokazywał mi świat i pięknie o nim opowiadał, kiedy przemierzaliśmy jego dostawczakiem Polskę. Poza tym był wielkim społecznikiem. Dzisiaj to ja pokazuję Antosiowi świat i uwrażliwiam na to, że nie jest czarno-biały, ale ma różne odcienie.

Czy tych 10 lat spędzonych w Teatrze Polskim w Bydgoszczy ukształtowało panią jako kobietę i aktorkę?

- Tak, absolutnie. Mam szacunek do tego miejsca, sceny, spotkań z fantastycznymi aktorami i reżyserami. To doświadczenie stało się kompendium wiedzy o mnie samej.

Czy uważa pani, że Lena ("Na dobre i na złe") i Zuza ("Przyjaciółki") to kobiety, które mogą inspirować?

- Pamiętam jedno z bardziej wzruszających spotkań, w pociągu relacji Poznań-Warszawa. Pewna pani zwierzyła mi się, że dzięki Zuzie wróciła do Polski z Japonii, gdzie rozwiodła się z mężem. Zostawiła za sobą wszystko. Przyznała, że przeżyła załamanie, siedziała w domu i obejrzała kilka sezonów "Przyjaciółek" pod rząd. To moja postać dała jej nadzieję i inspirację do działania. Takich głosów słyszę wiele, są dla mnie ogromnie ważne. Podobne reakcje wywołuje Lena, która jest zaangażowana w pracę, pochyla się nad każdym pacjentem, a przy tym pokonała chorobę nowotworową, urodziła dziecko i żyje ze sobą w zgodzie.

Dla Małgorzaty Sochy, Joanny Liszowskiej, Magdaleny Stużyńskiej-Brauer i pani "Przyjaciółki" to czas przełomowy. Zostałyście mamami. Jak na to zareagowała produkcja?

- Przed 5. serią miałyśmy czas na urodzenie i odchowanie dzieci, ale nie było pewne, czy wrócimy na plan. Sympatia widzów zmobilizowała nas do powrotu. To była dosyć ryzykowna decyzja producenta i telewizji, aby po roku przerwy kontynuować naszą historię.

Czy pani syn Antoni jest tym od patrona rzeczy zagubionych i niemożliwych w życiu codziennym?

- Jeszcze tego nie wiem, ale na pewno jest Antonim od radości, szczęścia i uśmiechu.

Rozmawiała Beata Banasiewicz

Anita Sokołowska urodziła się 25 stycznia 1976 r. w Lublinie. W 2000 r. skończyła studia aktorskie w PWSFTviT w Łodzi. Debiutowała podwójną rolą w serialu "Trędowata" (1999). Przez wiele lat była związana z Teatrem Polskim w Bydgoszczy. Znamy ją z seriali "Sfora", "Na dobre i na złe", "Prawo Agaty", "Misja Afganistan" i "Przyjaciółki". Wystąpiła też gościnnie w serialach "Komisarz Alex" i "Bodo". W marcu 2017 roku została jurorką w programie "The Brain. Genialny umysł". Ma synka Antoniego.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Anita Sokołowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy