Reklama

O czym rozmawiano na planie "Idola"?

Dwóch laureatów Oscara, laureatka Złotego Globu oraz aktor z dwiema nagrodami Emmy. Bardziej hollywoodzkiej obsady "Idola" Dan Fogelman nie mógł sobie wymarzyć. Al Pacino, Annette Bening, Christofer Plummer, Jennifer Garner i Bobby Cannavale bardzo szybko znaleźli wspólny temat na planie. W przerwach między śpiewaniem filmowego hitu "Hey, Baby Doll", aktorzy rozmawiali o teatrze.

Dwóch laureatów Oscara, laureatka Złotego Globu oraz aktor z dwiema nagrodami Emmy. Bardziej hollywoodzkiej obsady "Idola" Dan Fogelman nie mógł sobie wymarzyć. Al Pacino, Annette Bening, Christofer Plummer, Jennifer Garner i Bobby Cannavale bardzo szybko znaleźli wspólny temat na planie. W przerwach między śpiewaniem filmowego hitu "Hey, Baby Doll", aktorzy rozmawiali o teatrze.
Al Pacino i Christopher Plummer w scenie z filmu "Danny Collins" /materiały prasowe

"Udało mi się zatrudnić do swojego filmu piątkę aktorów, którzy znajdują się u szczytu swoich możliwości i uwielbiają ze sobą przebywać. Czego chcieć więcej?" - pyta retorycznie Dan Fogelman.

"Idol" jest jego debiutem reżyserskim, jednak na swoim koncie ma on już sukcesy. Był autorem scenariuszy do takich wielkich hitów, jak "Kocha, lubi, szanuje" i "Last Vegas".

Reżyser już na samym początku pracy zauważył, że trzon obsady znalazł wspólny temat do rozmowy. "Wszyscy są zagorzałymi fanami teatru" - wyjaśnia. - "Poszliśmy pewnego razu na kolację i wszyscy w zasadzie mówili tylko o tym. Al, Chris, Annette i Bobby grają w teatrze niemal nieustannie, Jen natomiast dopiero niedawno zaczęła swoją przygodę ze sceną. Chcecie wiedzieć, co się dzieje na tych wszystkich szalonych hollywoodzkich przyjęciach? Gwiazdy wymieniają się swoimi doświadczeniami teatralnymi!".

Reklama

Tuż przed rozpoczęciem zdjęć do filmu, Pacino i Cannavale zakończyli występy w broadwayowskiej adaptacji sztuki Davida Mameta "Glengarry Glen Ross", fakt ten okazał się bardzo pomocny na planie. Więź między aktorami widać w każdej scenie.

Danny Collins (Pacino) był kiedyś piękny i młody. Teraz jest już tylko piękny. I odcina kupony od swej piosenkarskiej kariery. Wciąż żyje szybko, nadużywa ile się da i zadaje się z nieprzyzwoicie młodymi kobietami. Gdy odkryje list napisany do niego 40 lat temu przez samego Johna Lennona, postanowi dać sobie jeszcze jedną szansę. Rzuci scenę, zbyt młodą kochankę i większość innych używek, by zaszyć się w małym hotelu i zacząć pisać nowe piosenki. Choć okaże się to trudniejsze niż myślał, uświadomi mu, że jeszcze nie jest za późno, by zejść na ziemię i spróbować zrealizować młodzieńcze marzenia, poznać kobietę swego życia, a przede wszystkim odszukać nigdy nie widzianego dorosłego syna (Cannavale).

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama