Reklama

Nie tylko ładna buzia

Z nieśmiałej dziewczynki wyrosła top modelka, a potem aktorka, która szturmem zdobyła Hollywood i zgarnęła Oscara. Tak właśnie wyglądała kariera Kim Basinger.

Kim długo nie wychodziła przed szereg. Przełomem stał się lokalny konkurs piękności, w którym 16-letnia wówczas Basinger okazała się bezkonkurencyjna. Chwilę później była już rozchwytywaną top modelką.

Jednak przyszła gwiazda oprócz ładnej buzi miała jeszcze ambicje. Wprost z planu zdjęciowego biegła na zajęcia do szkoły aktorskiej.

Sława przyszła wraz z rolą dziewczyny Bonda w "Nigdy nie mów nigdy" (1983), ale największy rozgłos przyniósł jej dramat "Dziewięć i pół tygodnia" (1986). Śmiałe sceny erotyczne sprawiły, że Basinger okrzyknięto symbolem seksu.

Reklama

Niemniej aktorka za wszelką cenę chciała udowodnić, że oprócz długich nóg ma także talent. Dlatego odmówiła udziału w "Nagim instynkcie".

Nie zgodziła się także na występ w kontrowersyjnym debiucie Jennifer Lynch. Nie dotrzymała tym samym umowy zawartej z wytwórnią filmową.

Sprawa trafiła na wokandę. Sąd skazał ją na wypłacenie 8 milionów dolarów odszkodowania niedoszłemu pracodawcy.

Aktorka sprzedała więc zakupione kilka lat wcześniej miasteczko Braselton, ale nawet to nie uchroniło jej przed bankructwem. Kłopoty finansowe krótko spędzały Basinger sen z powiek, bo chwilę przed rujnującym wyrokiem została żoną gwiazdora Aleca Baldwina.

W 1997 roku pokazała światu, że sławy nie zawdzięcza jedynie urodzie. Za rolę w "Tajemnicach Los Angeles" zgarnęła Oscara.

Cztery lata później jej nazwisko znowu nie schodziło z pierwszych stron gazet. Wszystko za sprawą burzliwego rozwodu i zaciekłej walki o opiekę nad córką.

Kurier TV
Dowiedz się więcej na temat: Kim Basinger | Monika Pietrasińska | kim
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy