Reklama

Najlepsi debiutanci polskiego kina

MIjający rok nie był sezonem aktorskich debiutów. Jedynym nowicjuszem, który zdołał wybić się ponad przeciętność rywalizując z bardziej doświadczonymi artystami, okazał się odtwórca roli Magika w filmie "Jesteś bogiem" - Marcin Kowalczyk. Nie znaczy to, że brakuje nazwisk, które warto obserwować w najbliższej przyszłości.

O tym, że to Marcin Kowalczyk zasługuje na tytuł aktorskiego odkrycia roku, nie podlega żadnej dyskusji. Jego kreację w "Jesteś bogiem" doceniło już jury Gdynia Film Festival, uznając go najlepszym debiutantem imprezy, młody aktor zdobył też prestiżową nagrodę czytelników miesięcznika "Film", w walce o Złotą Kaczkę pokonując takich tuzów jak Marcin Dorociński ("Róża") i Robert Więckiewicz ("W ciemności").

"Chciałem dostać tę rolę nie po to, by zagrać kogoś fajnego, ale dlatego, że chciałem coś bardzo opowiedzieć. A w tym scenariuszu, w tej historii, było to zawarte" - tłumaczył Kowalczyk zwracając honor scenarzyście Maciejowi Pisukowi i reżyserowi Leszkowi Dawidowi.

Reklama

"Jesteś bogiem" okazał się zresztą największym odkryciem sezonu jeśli idzie o nowe twarze polskiego kina. Katarzyna Wajda z wyczuciem wcieliła się w niewielką, ale ważną w kontekście całego filmu rolę dziewczyny Magika, z kolei Dawid Ogrodnik jako Rahim w ogóle nie odstawał od Kowalczyka, trafiła mu się jednak drugoplanowa kreacja.

- Pomogło to, że zarówno Dawid Ogrodnik (Rahim), jak i Marcin Kowalczyk są z jednego roku aktorskiego, byli więc już ze sobą zżyci - tłumaczył obsadowy sukces reżyser Leszek Dawid dodając, że młodzi aktorzy zrobili na planie coś więcej, niż tylko odgrywanie postaci członków Paktofoniki.

- Musieli się osłuchać z muzyką Paktofoniki. Ten rap musiał zacząć być ich. Nie chodziło o to, by coś odtwarzali, tylko by to poczuli. Poprosiłem ich, a niektórzy robili to z własnej inicjatywy, by spróbowali pisać własne teksty, zaczęli do tego układać własną muzykę. W ten sposób powstały ich autorskie kawałki - zakończył Dawid.


Drugim z tegorocznych filmów, w którym debiutanci stanowili siłę napędową, okazał się "Mój rower" Piotra Trzaskalskiego. Opowieść o dziadku, ojcu i synu, którzy wyruszają we wspólną samochodową podróż przez Polskę, była aktorskim chrztem nie tylko dla najmłodszego z trójki aktorów - Krzysztofa Chodorkowskiego (syn), lecz również dla najstarszego z nich - w roli dziadka zadebiutował bowiem w kinie wybitny jazzman Michał Urbaniak. Żółtodziobów miał motywować i wspierać Artur Żmijewski, który wcielił się w postać ojca.

"Urbaniak gra w 'Moim rowerze' trochę na Himilsbachowską nutę, ograniczając się do naturszczykowej deklamacji kolejnych kwestii. Mimo że dialogi Trzaskalskiego i jego stałego współpracownika Wojciecha Lepianki często rozbijają się o ścianę filozoficznego banału (kiedy bohater Urbaniaka wyjaśnia swojemu wnukowi, że ojciec nie przestał go kochać, wygłasza sentencjonalne: 'Mężczyzna może odejść od kobiety, ale nigdy nie odejdzie od swego dziecka'), muzykowi udaje się swą rolą tchnąć w film atmosferę ożywczej rubaszności" - pisał Tomasz Bielenia w recenzji filmu na stronach INTERIA.PL.

Kreację Urbaniaka doceniło jury festiwalu filmowego w Tallinie, gdzie otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora. "Nie przypuszczałem, że zagram w filmie, ale też nigdy też tego nie wykluczałem. Kiedy Dorota Palmowska, moja agentka, otrzymała scenariusz, powiedziała, że to rola właśnie dla mnie. Czułem jakbym grał jednego z moich kumpli, te sytuacje i sprawy nie były mi obce. Obiecałem, że będę prawdziwy i to się sprawdziło. Moim zdaniem aktorstwo polega właśnie na tym, by nie kłamać, a być autentycznym. To było dla mnie wyzwanie na wielu poziomach - fizycznym, emocjonalnym, psychicznym" - przyznał Michał Urbaniak, który rolę w "Moim rowerze" opłacił "kłopotami natury psychologicznej". - Zbyt mocno wszedłem w tę rolę i potem musiałem korzystać z pomocy psychologa, żeby się pozbyć tej postaci - aktor powiedział w wywiadzie dla INTERIA.PL.


Absolutnym debiutem kinowym był też występ Anny Próchniak w filmie Filipa Marczewskiego "Bez wstydu", gdzie wcieliła się w postać Romki Irminy, która nawiązuje romans z bohaterem granym przez Mateusza Kościukiewicza. Młodą artystkę wcześniej oglądać mogliśmy tylko w filmowych etiudach : "Barbakanie" w reżyserii Bartłomieja Żmudy oraz "Szczurze" w reżyserii Piotra Tylko-Tylczyńskiego; występ w "Gez wstydu", gdzie wcale nie miała małej roli, był więc dla niej - jak sama przyznała - "stresującym przeżyciem". O tym, że tkwi w niej niemały potencjał, świadczy wybór Jana Komasy, autora głośnej "Sali samobójców", który w swym najnowszym obrazie "Miasto", opowiadającym historię Powstania Warszawskiego, dał Próchniak główną rolę żeńską. Zapewne nie raz jeszcze o niej usłyszymy.


Reżyserski debiut Barbary Białowąs "Big Love" była tak naprawdę filmem Aleksandry Hamkało. Co prawda młoda aktorka przed kamerą zadebiutowała jako trzylatka w reklamie totolotka. Wystąpiła też w filmach "Odlotowe wakacje" (1999) oraz "Jutro będzie niebo" (2001), mignęła w serialach "Świat według Kiepskich", "Fala zbrodni", "Biuro kryminalne", na dłużej pojawiła się w "Pierwszej miłości" (2006-08) i "Linii życia" (od 2011). Rozgłos przyniósł jej odważny występ w wideoklipie grupy "Behemmot" do piosenki "Ov Fire And The Void", to ona zagrała też epizod w lesbijskiej scenie w filmie "Sala samobójców". Jednak dopiero rola w "Big Love" to jej pierwszoplanowy debiut.

Za odważną (także obyczajowo) kreację 16-letniej Emilki, która przeżywa okres buntu, Hamkało otrzymała na festiwalu w Koszalinie Jantara za debiut aktorski (za "podjęcie ryzyka, brawurę i... sukces"). - W szkole aktorskiej uczą nas odcięcia od ciała. Nie myśli się wtedy, czy ma się duży czy mały tyłek. Poza tym jako aktorka mam w sobie taki ekshibicjonistyczny element - tak młoda artystka tłumaczyła brak oporów przez rozebraniem się przed kamerą.


Nie można nie odnotować również występu kolejnej kinowej debiutantki - Karoliny Chapko, która w filmie "Yuma" Piotra Mularuka, wcieliła się w rudowłosą piękność - Majkę, dla której główny bohater Zyga (Jakub Gierszał) gotów jest przekroczyć wszystkie granice. "Majka jest bardzo kolorowa" - mówiła o swojej bohaterce Chapko. "Jest dziewczyną z pierwszych stron gazet, niedostępną 'królową śniegu', która wszystkim się podoba". Chapko kojarzyć mogą telewizyjni widzowie: aktorka ma na koncie występy w serialach: "1920. Wojna i miłość" (Zofia Olszyńska), czy "Barwy szczęścia" (postać Dominiki), pojawiła się również w "Klanie (Helena Podleśna). W "Yumie" o względy widzów (oraz Kuby Gierszała) rywalizowała z Heleną Sujecką (ubiegłoroczną debiutantką z filmu "Cudowne lato"). Kto wyszedł zwycięsko z tego pojedynku?


Sporządzając kwerendę aktorskich debiutów sezonu nie sposób również pominąć filmu "Być jak Kazimierz Deyna". Mimo że film nie miał kinowej premiery - pokazywany był wyłącznie w festiwalowym obiegu, zdołał zdobyć prestiżową nagrodę Wielkiego Jantara na koszalińskim festiwalu debiutów filmowych Młodzi i Film. Spory w tym udział dwójki debiutantów - grającego główną rolę Kazika nieco rozmamłanego Marcina Korcza oraz stanowiącą urokliwą przeciwwagę dla jego bohatera Jadwigę Gryn.

Jeszcze w 2012 roku do kin wejdzie zaś thriller Macieja Żaka "Supermarket", gdzie główną rolę gra Mikołaj Roznerski. Znany z roli przystojnego i nieokrzesanego Marcina w "M jak miłość" i serialu "Na Wspólnej" (pojawiał się również w serialach "Usta usta", "Klub szalonych dziewic" czy "Świat według Kiepskich"), debiutuje na dużym ekranie kreacją młodego pracownika ochrony tytułowego supermarketu Himka, który odkrywa tajemnicę pewnej zbrodni.


Ostatnią z kinowych debiutantek 2012 roku jest Klaudia Łepkowska, którą mogliśmy oglądać w młodzieżowym filmie "Felix, Net i Nika oraz teoretycznie możliwa katastrofa". Jak wynika z informacji prasowych, została wyłoniona w castingu. Uczy się w Ogólnokształcącej Szkole Baletowej w Warszawie. Czy któryś z reżyserów zaproponuje jej kiedyś rolę w poważniejszej produkcji? Najpierw musiałby obejrzeć "Feliksa, Neta i Nikę..."...

Podsumowanie mijającego roku kończymy wskazaniem aktorki, która na pewno namiesza w najbliższym sezonie. Chodzi o Magdalenę Berus, którą już na początku stycznia zobaczymy w ekranowym debiucie w filmie Katarzyny Rosłaniec "Bejbi blues", gdzie wcieliła się w postać 17-letniej Natalii, która zachodzi w ciążę i rodzi dziecko.

Reżyserka Katarzyna Rosłaniec pamięta, że jedna z dziewczyn, która przyszła na casting, "od razu wywołała poruszenie". - Była osobą, którą od razu się zauważa. Magda Berus tym różniła się od wszystkich innych dziewczyn, że miała w sobie energię: kiedy mówiła błyszczały jej oczy, była nieprzewidywalna. Takiej osoby szukałam - przyznaje reżyserka "Bejbi blues".

Nie minie zbyt wiele czasu, gdy na ekrany trafi jej kolejny film - "Nieulotne" Jacka Borcucha to pulsująca emocjami historia miłości Michała i Kariny (Berus partneruje na ekranie Jakub Gierszał), pary polskich studentów, którzy poznają się i zakochują, pracując razem w słonecznej Hiszpanii. Beztroski wakacyjny romans zostaje przerwany przez dramatyczne wydarzenie, które na zawsze odmieni życie bohaterów.

Berus ma wielkie szczęście: "Bejbi blues" pokazywany był premierowo na ważnym festiwalu w Toronto, podczas gdy "Nieulotne" zadebiutują w styczniu na nie mniej prestiżowej imprezie Sundance. Jej debiut może zostać zauważony nie tylko w Polce, lecz również na świecie.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy