Reklama

Krzysztof Kiersznowski nie żyje. Miał 70 lat

Zmarł Krzysztof Kiersznowski. Znany aktor teatralny, telewizyjny i filmowy miał 70 lat. O jego śmierci poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych aktorka Magdalena Schejbal - donosi Radio dla Ciebie. "Żal, smutek, niedowierzanie i tęsknota" - piszą przyjaciele z Teatru TM.

Zmarł Krzysztof Kiersznowski. Znany aktor teatralny, telewizyjny i filmowy miał 70 lat. O jego śmierci poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych aktorka Magdalena Schejbal - donosi Radio dla Ciebie. "Żal, smutek, niedowierzanie i tęsknota" - piszą przyjaciele z Teatru TM.
Krzysztof Kiersznowski na planie serialu "Blondynka" (2017). /Podlewski /AKPA

Krzysztof Kiersznowski był doskonale znany widzom. Wystąpił m.in. w "Vabanku" i "Kilerze". Grał także w serialach, były to m.in. takie produkcje jak: "Barwy szczęścia", "Blondynka" czy "Kowalscy kontra Kowalscy". 

Reklama

Krzysztof Kiersznowski: Kariera

Krzysztof Kiersznowski karierę rozpoczął w 1976 roku małymi rolami w telewizyjnym "Latarniku" oraz "Człowieku z marmuru". Rok później ukończył studia na wydziale aktorskim PWSFTviT w Łodzi i zadebiutował w Teatrze Ochota w Warszawie.

Swą pierwszą charakterystyczną rolę zagrał już 1980 roku w "Vabanku" Juliusza Machulskiego. Wcielił się w Nutę, drobnego złodziejaszka, który pomagał granemu przez Jana Machulskiego Kwincie w zemście na bankierze Kramerze. Rolę tę powtórzył w 1984 roku w kontynuacji filmu "Vabank II czyli riposta".


Do końca lat 90. grał głównie w teatrze. W 1990 wraz z żoną wyjechał do Irlandii, gdzie dostała ona pracę w ambasadzie. Przez pięć lat mieszkał w Dublinie. Okazjonalnie występował w teatrze, gdzie otrzymywał głównie role cudzoziemców.

Po powrocie do Polski ponownie za sprawą Juliusza Machulskiego zagrał kolejną popularną rolę. W komedii "Kiler" (1997) wcielił się w Wąskiego, pechowego pomocnika gangstera Siary (Janusz Rewiński).

Dwa lata później powstała równie popularna kontynuacja, "Kiler-ów 2-óch", w której także wystąpił. Jej fabuła w jeszcze większym stopniu skupiła się na Wąskim i Siarze, tym samym szufladkując Kiersznowskiego w roli fajtłapowatych cwaniaczków.

Z czasem miał także dosyć nachalnych fanów komedii Machulskiego, przez których często doświadczał nieprzyjemnych sytuacji. "Przez wiele lat musiałem ignorować zaczepki, odmawiać spożywania alkoholu, przez co niektórzy 'fani' mogli poczuć się głęboko dotknięci i urażeni" - przyznał aktor.

W 2001 roku zagrał w "Cześć, Tereska" Roberta Glińskiego, za co otrzymał dobre recenzje od krytyków i nominację do Orła za najlepszą kreację drugoplanową. Czarno-biały film opowiadał o pozbawionej perspektyw codzienności piętnastoletniej dziewczyny, mieszkającej wraz z rodziną w małym mieszkaniu w blokowisku. Kiersznowski wcielił się w ojca Tereski, bezskutecznie walczącego z nałogiem alkoholika. Jak sam przyznawał, okres zdjęć był dla niego niezwykle wyczerpujący i po ich zakończeniu jeszcze przez kilka dni "odchorowywał" swoją postać.


Paradoksalnie najwięcej wyróżnień zebrał za rolę, która po latach wydaje się niesłusznie zapomniana. W "Statystach" Michała Kwiecińskiego (2006) wcielił się w prowadzącego zakład fotograficzny Edwarda, który decyduje się dorobić w powstającej w Polsce chińskiej produkcji - mimo co chwila podkreślanej przez siebie wyższości swej ojczyzny nad resztą świata. Rola ta przyniosła mu nagrodę w Gdyni i Orła w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy.

W ostatnich latach kojarzony był głównie z postacią Stefana w serialu "Barwy szczęścia". Jak sam przyznawał, lubił tę postać, ponieważ znacząco odbiegała ona od jego dotychczasowego filmowego wizerunku. "Stefan z 'Barw szczęścia' to strażak, który nie dość, że ofiarnie pełni służbę, to jeszcze w życiu prywatnym jest bardzo poukładany, zrównoważony, z zasadami" - powiedział w jednym z wywiadów. "To taki generalnie ciepły facet. Ale nie fajtłapa".

Widzowie równie dobrze przyjęli postać dobrodusznego felczera Puli-Huli w serialu "Blondynka". Sam Kiersznowski cieszył się, że role w serialach ociepliły jego wizerunek. "Aktor jest przede wszystkim od tego, żeby jak najwięcej grać. Pokazać, na co go stać na scenie czy przed kamerą, a nie przebierać w propozycjach" - mówił. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Kiersznowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy