Reklama

"Jaja w tropikach": Komedia dla dorosłych wciąż wzbudza kontrowersje

Mimo iż od premiery komedii Bena Stillera "Jaja w tropikach" minęło już 15 lat, ta niecenzuralna satyra na Hollywood wciąż wzbudza kontrowersje. A reżyser do dziś tłumaczy, dlaczego zdecydował się pomalować na czarno twarz Robertowi Downeyowi Jr.

Komedia "Jaja w tropikach" opowiada historię grupy egocentrycznych aktorów, wyruszających na plan zdjęciowy, żeby nakręcić najlepszy w historii kina film wojenny. Kiedy rosnące w zastraszającym tempie koszty (a także rozdmuchane ego hollywoodzkich pieszczoszków) zaczynają zagrażać wstrzymaniem pracy na planie, sfrustrowany reżyser, próbując ratować swoje dzieło, chwyta się ostatniej deski ratunku - wysyła ekipę filmową w dzikie tereny południowowschodniej Azji, co z jednej strony ma przynieść korzystny efekt realizmu w stylu "partyzanckich podchodów", a z drugiej nieuchronnie naraża nie przywykłych do niewygód aktorów na spotkanie z prawdziwymi czarnymi charakterami. 

Reklama

Bez asystentów, całej gwiazdorskiej oprawy, czy nawet telefonów komórkowych, "przypadkowi bohaterowie" akcji mają wątpliwą przyjemność zetknąć się z lokalnymi rzezimieszkami - bandą handlarzy narkotyków. Ci błędnie biorą amerykańskich aktorów za agentów wywiadu i swoimi dość konwencjonalnymi w tych kręgach metodami starają się rozwiązać problem zachodnich "najeźdźców". 

Satyra na aktorów z Hollywood

W głównej roli Tugga Speedmana - gasnącej już nieco gwiazdy hollywoodzkiego kina akcji, zobaczyliśmy reżysera filmu Bena Stillera. Jego bohater znany jest szerszej widowni z udziału w serii filmów "Scorcher", ale wciąż nie otrzymał upragnionej statuetki Oscara. Speedman liczy, że dzięki nowemu projektowi z powrotem trafi do czołówki amerykańskich gwiazd złotego ekranu.

Z kolei Jeff Portnoy (w tej roli Jack Black) to gwiazda mało ambitnej, za to dość obrzydliwej serii komediowej "The Fatties". Jeffowi marzy się bardziej ambitne kino wykraczające poza jego dotychczasową specjalizację - puszczanie bąków na ekranie.

Aktorki tercet uzupełnia australijski aktor dramatyczny Kirk Lazarus (Robert Downey Jr.), który ma już na swoim koncie pięć statuetek Oscara. Zawsze gotowy jest podejmować nowe wyzwania, które pozwolą mu dokonać przemiany osobowości i udoskonalić warsztat.

"To najgłupszy pomysł, o jakim kiedykolwiek słyszałem" - miał powiedzieć Downey Jr, gdy Stiller przedstawił mu scenariusz "Jak w tropikach". "Tak, wiem. Czyż nie jest wspaniały?" - odrzekł reżyser.

Tom Cruise: Łysy, gruby i wulgarny

W filmie oglądać możemy także Brandona T. Jacksona (marzący o aktorskiej karierze raper Alpa Chino), Jaya Baruchela (w roli debiutującego aktora Kevina Sandusky'ego) oraz... Toma Cruise'a (jako szefa studia filmowego Lesa Grossmana).

Udział gwiazdora "Mission: Impossible" był jednak owiany tajemnicą. Informacja o jego występie nie została podana do publicznej wiadomości a widzowie, którzy udali się na seans, mieli mieć problemy z rozpoznaniem gwiazdora na ekranie. Na potrzeby roli Cruise przeszedł bowiem znaczącą transformację - jego bohater był otyłym, łysym, bluzgającym na lewo i prawo producentem.

"Musisz napisać takie dialogi, jeśli robisz kino wojenne. Myślę, że ci wszyscy bossowie studiów filmowych właśnie takiego języka używają na planach swoich filmów. Wiem to z autopsji. Słyszałem bluzgających producentów" - wyjaśniał Stiller. I dodawał, że liczył się z reakcją cenzorów. "Od początku wiedzieliśmy, że z powodu dosadnego języka dostaniemy kategorię wiekową R [dozwolony od 18 lat - przyp. red.]". 

Z niespodzianki dla widzów nic jednak nie wyszło, ponieważ przed premierą w internecie pojawiły się zrobione przez paparazzich zdjęcia, pokazujące "grubego i łysego" Toma Cruise'a.  

"Patrząc na obsadę filmu 'Jaja w tropikach' ma się wrażenie, że mamy do czynienia z bardzo różnymi typami ludzkimi. Jeśli jednak przyjrzeć im się bliżej, to mają wiele wspólnego. Wszyscy starają się osiągnąć coś nowego i przełomowego w karierze. Wszyscy mają nadzieję, że ten film wojenny będzie szczeblem w karierze, który wyniesie ich na zupełnie nowy poziom. Problem polega jednak na tym, że wszyscy oni, no może za wyjątkiem Kevina Sandusky'ego - który daje z siebie wszystko, żeby tylko zostać zauważonym i sprawdzić się w nowej roli - są tak pochłonięci samymi sobą, że tak naprawdę nigdy nie byliby w stanie osiągnąć takiego celu" - tłumaczył producent filmu Stuart Cornfeld.

Żarty z niepełnosprawnych umysłowo i "blackface"

Premierze filmu towarzyszyły jednak liczne kontrowersje.

Sporo protestów wywołała kreacja Roberta Downeya Jra. Zagrał on bowiem białego gwiazdora, który dzięki specjalnej operacji upodobnił się do Afroamerykanina (Downey ujawnił, że każdego dnia na planie zdjęciowym spędzał dwie godziny w charakteryzatorni). Ten zabieg, nazywany "blackface", spotkał się z głośnym sprzeciwem społeczności afroamerykańskiej, ale aktorowi zapewnił nominację do Oscara.

"Kiedy pierwszy raz przeczytałem scenariusz, zdumiałem się: 'Co? Blackface?'. Kiedy jednak zobaczyłem [Downeya] na planie, on po prostu stał się czarnoskóry... To było po prostu dobre aktorstwo. Na planie wyglądało to dziwnie, ponieważ przez cały czas nie wychodził z roli. Jest prawdziwym aktorem Metody" - mówił czarnoskóry aktor Brandon T. Jackson. 

"Kiedy ludzie pójdą na film, [zobaczą], że to wyznawca Metody, który robi wszystko, by zagrać czarnoskórego faceta. Nasz film to satyra na aktorów i na to, jak poważnie traktują samych siebie" - wyjaśniał Ben Stiller.  

Przed premierą protestowało także kilka organizacji zrzeszających osoby niepełnosprawne umysłowo. 

Z hasłem "Zakazać filmu, zakazać słowa" pikietowały one przed premierą i wzywały do bojkotu filmu. Chodziło o sposób używania słowa - "retard" ("opóźniony w rozwoju" - w znaczeniu "debil" czy "idiota"). Stiller gra bowiem w filmie słynnego aktora kina akcji, który próbując udowodnić swój talent, wystąpił w dramacie w roli osoby upośledzonej umysłowo. Sposób pokazania chorego człowieka nie spodobał się organizacjom.

Wytwórnia DreamWorks zdobyła się tylko na oświadczenie, że "Jaja w tropikach" są filmem dla dorosłych i satyrą na Hollywood, a nie na osoby upośledzone. Producenci zapewnili też, że nie mają zamiaru dokonywać w filmie żadnych cięć czy usuwać jakichkolwiek sformułowań. 

Ben Stiller o "Jajach w tropikach": Jestem dumny z tego filmu

Producenci "Jaj w tropikach" przewidywali, że ich film może powtórzyć sukces innej nieprzyzwoitej komedii - "Borata" z Saszą Baronem Cohenem. W pierwszy weekend na ekranach "Jaja w tropikach" zarobiły w USA prawie 37 milionów dolarów, plasując się na pierwszym miejscu zestawienia box office (i deklasując dotychczasowego lidera - "Mrocznego rycerza" Christophera Nolana).

Pozycję numer jeden utrzymały też w kolejnych dwóch tygodniach. W sumie komediowa produkcja dla dorosłych zarobiła na całym świecie 195 milionów dolarów (przy 92-milionowym budżecie). 

Oprócz nominacji do Oscara i Złotego Globu dla Roberta Downeya Jra, krytycy docenili też rolę Toma Cruise'a, który rywalizował z Downeyem o statuetkę Złotego Globu (żaden z nich nie został wyróżniony).

W 2010 roku Cruise ponownie wcielił się w Lesa Grossmana podczas gali wręczenia filmowych nagród MTV. W tym samym roku ogłoszono pracę nad spin-offem, który koncentrowałby się właśnie na postaci granej przez Cruise'a. Scenariusz miał napisać Michael Bacall. Ponad dekadę później projekt wciąż znajduje się na etapie rozwoju, produkcją filmu zainteresowany jest Christopher McQuarrie (reżyser serii "Mission: Impossible"). Wciąż jednak nie wiadomo, czy Grossman będzie jego głównym bohaterem, czy tylko drugoplanową postacią.

W styczniu 2023 do kontrowersji towarzyszących premierze "Jaj w tropikach" wrócił reżyser Ben Stiller, reagując na Twitterze na zaczepkę fana, by przestał przepraszać za realizację tego filmu. 

"Nigdy nie przepraszałem za 'Jaja w tropikach'. Nie wiem, kto ci to powiedział. Ten film od początku wzbudzał kontrowersje. Jestem z niego dumny, tak samo jak z pracy wszystkich, którzy go zrobili" - napisał Stiller.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jaja w tropikach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy