Reklama

Iwona Petry: Co się stało z "Szamanką"?

"W każdym filmie byłaby świetna. Iwona śmieje się niesamowicie, jest młoda, ma 20 lat, jej twarz może być bardzo piękna albo wręcz obrzydliwa. Całe życie chciała być aktorką. Jest osobliwością i dzikusem. Jest olśniewająca, wolna, inteligentna. Reżyserowi poddaje się całkowicie" - mówił o niej Andrzej Żuławski. Iwona Petry pozostała jednak aktorką jednej roli.

"W każdym filmie byłaby świetna. Iwona śmieje się niesamowicie, jest młoda, ma 20 lat, jej twarz może być bardzo piękna albo wręcz obrzydliwa. Całe życie chciała być aktorką. Jest osobliwością i dzikusem. Jest olśniewająca, wolna, inteligentna. Reżyserowi poddaje się całkowicie" - mówił o niej Andrzej Żuławski. Iwona Petry pozostała jednak aktorką jednej roli.
Iwona Petry /Yves Forestier/Contributor /Getty Images

Historia jej aktorskiego odkrycia przypomina przypadek gwiazdy "Idy" - Agaty Trzebuchowskiej. Obydwie dziewczyny trafiły bowiem na plan filmowy wprost z... kawiarni. Kiedy Andrzej Żuławski wypatrzył interesującą twarz na Nowym Świecie, Iwona Petrykowska - tak brzmi prawdziwe nazwisko Petry - miała niecałe 20 lat.

Reklama

"Miała czerwony nos i czerwone spodnie. 'To ta!' - powiedziałem do producenta, który był ze mną. 'Zwariowałeś?' - odpowiedział. Byłem pewien. Spytałem, czy interesuje ją zagranie w filmie. Przeczytała scenariusz i powiedziała tak. Była odważna, godząc się, nie była aktorką, nie uczęszczała do żadnej szkoły aktorskiej. Ludzie myślą, że aktor to taki, co ma dyplom. Dla mnie aktor to taki, co potrafi nie jeść przez trzy tygodnie, co jest gotów (niepotrzebnie) nawet umrzeć z głodu. (...) Dla mnie Iwona była aktorką" - Żuławski mówił w rozmowie z Sergio Naitzą o tym, jak Petry trafiła na plan "Szamanki".

"Zawsze ciągnęło mnie do aktorstwa. Już w liceum chodziłam z koleżankami na castingi, przeszłam przyspieszony kurs aktorski prowadzony przez Gudejko do 'Kolejności uczuć' Radosława Piwowarskiego. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego chciałam zostać aktorką, ale wiem, że chciałam. Kiedy więc dostałam propozycję zagrania szamanki, nie zastanawiałam się długo. To była szansa, by zaistnieć. Wiedziałam, że takie propozycje zdarzają się rzadko" - tłumaczyła w wywiadzie.

Przed rozpoczęciem zdjęć Iwona Petry odbyła tygodniowy "trening" z Armel Sbraire - terapeutką, która asystowała Żuławskiemu od jego filmu "Kobieta publiczna" (1984). Sbraire zajmowała się voodoo.

"Jeżeli aktorka chce grać, nie może mieć oporu psychicznego do wykonywania tego zawodu, nie może być unurzana w wewnętrznych zgrzytach i kompleksach. U kobiet to są sprawy związane ze sferą seksualną" - tłumaczył reżyser.

"Szamanka", która powstała według scenariusza znanej pisarki Manueli Gretkowskiej, była historią "osobliwego" i burzliwego związku pomiędzy młodym antropologiem Michałem i niezwykłą studentką o ksywce Włoszka. Iwonie Petry partnerował na ekranie Bogusław Linda. Tematem obrazu było "seksualne zatracenie, które w najwyższej ekstazie zrównuje się ze śmiercią".

Najwięcej emocji wywołała scena zjedzenia mózgu przez Włoszkę (Petry) swemu kochankowi Michałowi (Linda). Andrzeja Żuławskiego oskarżano o pornografię, sadystyczne operowanie przemocą, brak klasy i przekroczenie wszelkich zasad dobrego smaku.

"Szamanka" nie miała dobrej prasy. 8 lat po premierze, w 2004 roku, film Żuławskiego został uznany najgorszą polską produkcją wszech czasów. Zabawę w opracowanie listy najgorszych polskich tytułów zaproponowała swoim czytelnikom gazeta "Super Express". "Nieprawda, że się nie podobał. Niestety, nie zrozumiano go" - Żuławski mówił o recepcji filmu w Polsce.

"W Polsce niewiele osób w ogóle ośmiela się otworzyć gębę w poważnych sprawach, a ja mam takie przyzwyczajenie, aby w swoich filmach mówić pełnym głosem. I to nie po to, by epatować burżuja polskiego czy francuskiego - zresztą głęboko mylą się ci, którzy sądzą, że Gretkowska kokietuje swoja arogancją, czasami obcesowością, "brzydkimi" wyrazami. Za ta chropowatą fasadą kryje się jej cichy dramat samotności. A w samym filmie ujęło mnie sprzęgnięcie bardzo dosłownej fizyczności w celu wydobycia wielkiej metafizyki. W tym jest cała Gretkowska i taki scenariusz to świetny materiał dla reżysera" - Żuławski mówił w wywiadzie dla "Wprost".

Reżyser twierdził, że "Szamanka" była filmem "o zuchwałości zderzenia się systemu z wyzwalającym impulsem".

"Reakcja Kościoła, prawicy, była gwałtowna. Znienawidzili film, chcieli zabić mnie i ją [Manuelę Gretkowską - przyp. red.], stali pod kinem wrzeszcząc 'nie wchodźcie', podczas gdy młodzi w wieku 17-30 lat poszli. Prawica miała za sobą prasę i krytyków, a nie tych młodych, którzy mogli jedynie pisać listy. Otrzymałem około 2000 listów poparcia, w których pisali: 'Zrobiłeś coś istotnego dla nas, nie w pełni pojęliśmy znaczenie, lecz zdaliśmy sobie sprawę, że w tym filmie mówi się o wolności'. A wolność to coś, co jest w tobie, masz w sobie wyrytą. Zaś film opowiada także o zuchwałości zderzenia się systemu z wyzwalającym impulsem" - przyznawał reżyser.

Po występie w "Szamance" Petry wyjechała z Polski. W Mediolanie pracowała jako modelka, w Nowym Jorku zarabiała w charakterze barmanki. W 1998 roku pojawiła się na okładce "Playboya", w 2004 roku zadebiutowała jako pisarka zbiorem opowiadań "Gabinet żółcieni".

"Zaczęli ją obszczekiwać: 'Grasz nago, więc jesteś ku...'. Cierpiała przez dwa lata, potem wypsnęła się z tej debilnej spirali obelg" - konkludował Żuławski.

"Byłam młoda i niedoświadczona, a media były wobec mnie bardzo agresywne. Rozpętała się nieuzasadniona nagonka na mnie. Nikogo nie interesowało, co czułam i myślałam, liczyła się tylko rola, którą zagrałam. Oczywiście ona była odważna, specyficzna, chwilami brutalna, ale była tylko rolą" - stwierdziła po latach w wywiadzie.

Informacja, jakoby występ w "Szamance" był jej aktorskim debiutem, jest jednak nieprawdziwa. Jako Iwona Petrykowska pojawiła się w 1993 roku w jednej scenie w filmie Marka Piwowskiego "Uprowadzenie Agaty". Zagrała w nim dziewczynę aresztowanego Ryśka, która oddaje się na stogu siana funkcjonariuszowi policji w zamian za gwarancję uwolnienia ukochanego.

Jej aktorskie dossier uzupełniają dwa telewizyjne epizody w serialach "Na dobre i na złe" i "Miasteczko".

Musiało upłynąć wiele lat, żeby Iwona Petry mogła spokojnie mówić o Andrzeju Żuławskim i kreacji w jego "Szamance". "Wybaczenie przyszło wraz z dojrzałością. Ale nie pozbyłam się wszystkich negatywnych emocji w stosunku do Andrzeja. Współczuję mu, że tak postrzega świat. Wszystko sprowadza do seksualności. Ja widzę poza nią człowieka, duszę, szlachetność, piękno" - szczerze wyznała w wywiadzie dla "Gali".

Z kolei w rozmowie z "Newsweekiem" w 2014 roku Petry przyznała, że... szuka pracy. "Byłoby idealnie, gdybym znalazła coś związanego ze studiami - skończyłam historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Ale zadowolę się także pracą biurową. Lubię być zajęta, lubię, gdy czas szybko płynie. Wolę wpaść w wir zadań i nie wiedzieć, która jest godzina, niż ciągle patrzeć na zegarek i dziwić się, że to dopiero przedpołudnie" - zwierzała się.

Przyznała, że chciałaby wrócić do aktorstwa. "Chodzę na castingi (...) ale (propozycje) jakoś się nie pojawiają" - skarżyła się. Więcej nie zobaczyliśmy jej przed kamerą.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy