Reklama

Eddie Murphy: Wielkie sukcesy i bolesny upadek. Zniknął z ekranów na sześć lat

Eddie Murphy w latach 80. i 90. był jednym z najpopularniejszych aktorów komediowych na świecie. Po ogromnych sukcesach przyszedł jednak gorszy czas. Aktor nie mógł poradzić sobie z porażką filmów, w których grywał. Zniknął z ekranów na sześć lat. Jakiś czas temu powrócił, a już wkrótce widzowie będą mogli go zobaczyć w kontynuacji lubianej serii.

Eddie Murphy w latach 80. i 90. był jednym z najpopularniejszych aktorów komediowych na świecie. Po ogromnych sukcesach przyszedł jednak gorszy czas. Aktor nie mógł poradzić sobie z porażką filmów, w których grywał. Zniknął z ekranów na sześć lat. Jakiś czas temu powrócił, a już wkrótce widzowie będą mogli go zobaczyć w kontynuacji lubianej serii.
Eddie Murphy w filmie "Gliniarz z Beverly Hills" /CBS /Getty Images

Eddie Murphy: Najważniejsze role aktora

Eddie Murphy zadebiutował na wielkim ekranie i od razu odniósł wielki sukces! W "48 godzinach" aktor wcielił się w drobnego oszusta, gadułę i tchórza, który zostaje wyciągnięty z więzienia na tytułowy okres czasu, by pomóc policjantowi (Nick Nolte) w ujęciu groźnego bandyty. Co ciekawe, początkowo do roli Reggie'ego Hammonda przymierzani byli Gregory Hines, Richard Pryor oraz Denzel Washington. Wybór początkującego Murphy'ego okazał się jednak niezmiernie trafny, co udowodnił sukces kasowy filmu, a także nakręcony osiem lat później sequel, czyli "Następne 48 godzin".

Reklama

"Gliniarz z Beverly Hills" to bezsprzecznie jeden z najbardziej znanych filmów z policjantem w roli głównej. To też kamień milowy w karierze Murphy'ego, który uczynił aktora sławnym. W obrazie Martina Bresta artysta zagrał policjanta z Detroit, który wkracza w luksusowy świat Beverly Hills, by dorwać mordercę swojego przyjaciela. "Gliniarz" zarobił ponad 300 milionów dolarów, a także doczekał się dwóch kontynuacji. Planowano także realizację serialu, ale Murphy zdecydowanie odmówił - wówczas mógł bowiem przebierać w ciekawych propozycjach i nie chciał być związany dłuższy czas z jednym projektem. I pomyśleć, że początkowo Foley'a miał zagrać Sylvester Stallone.

Chociaż Murphy nawet na moment nie pojawia się na ekranie w "Shreku", to wiele osób, to właśnie z tej wokalnej roli zapamięta go do końca życia. Osioł w wykonaniu artysty jest równie uroczy, co denerwujący, i przypomina w tym względzie samego aktora, który takimi samymi cechami odznaczał się w swoich najważniejszych filmach. Przez dziewięć lat Murphy aż siedem razy "wcielił" się w Osła (w 4 pełno- i 2 krótkometrażowych filmach). Razem z Mikiem Myersem, Cameron Diaz i Antonio Banderasem stworzył wspaniały kwartet godzien wszystkich nagród. Jednak chyba nikt nie ma wątpliwości, że o ile w filmie najważniejszy jest Shrek, to najbardziej atrakcyjną postacią serii - właśnie dzięki czarnoskóremu gwiazdorowi - jest Osioł.

"Dreamgirls" był wielkim powrotem aktora i próbą odbudowy zszarganego kilkoma bardzo nieudanymi rolami wizerunku. Za rolę muzycznego gwiazdora, który czaruje widownię mieszanką soulu i rock'n'rolla aktor otrzymał pierwszy w karierze Złoty Glob, a także był nominowany do Oscara. W "Dreamgirls" oglądamy zupełnie inny rodzaj aktorstwa w wydaniu artysty, niż miało to miejsce do tej pory. Rola gwiazdora na wykończeniu okazała się jedną z najważniejszych - a na pewno najlepszych w jego karierze. Zbliżył się do niej występem w zeszłorocznej produkcji "Nazywam się Dolemite".

"Gruby i chudszy" okazał się komercyjnym sukcesem i doczekał się sequela (jeszcze gorszego niż oryginał), ale nie zmienia to faktu, że naszym zdaniem był osobistą porażką Murphy'ego, który z zabawnego i wygadanego komika, zmienił się w posługującego się najmniej wybrednymi, a często prostackimi żartami, kawalarza. W filmie Toma Shadyaca aktor wciela się w Shermana Klumpa, grubego, lecz dobrotliwego i wrażliwego profesora, który odkrywa sposób na modyfikację ludzkiego DNA. Efekt swoich badań wypróbowuje na sobie, co prowadzi do diametralnej zmiany jego wyglądu i osobowości. Jako przystojny, ale wulgarny i prostacki Buddy Love postanawia zdobyć serce wybranki.

Kolejna rola to znowu komercyjny sukces i szybka kontynuacja, ale jednocześnie bezsensownie tracony aktorski potencjał. Najwidoczniej jednak Murphy uznał, że ze względów finansowych, warto często pojawiać się w produkcjach stricte familijnych, bowiem po "Dr Dolittle" można go było oglądać w kolejnych tego typu filmach: "Nawiedzony dwór", "Małolaty u taty", "Wyobraź sobie". W produkcji Betty Thomas artysta gra tytułowego lekarza, który pewnego dnia odkrywa, że rozumie mowę zwierząt. Początkowo niechętnie udziela im pomocy, by nie zostać uznanym przez rodzinę i kolegów po fachu za wariata. Z drugiej jednak strony, żal mu zmarnować takiego daru losu, w efekcie czego musi wybierać pomiędzy karierą w przychodni a pomocą zwierzętom.

Po rolach w filmach przeznaczonych przede wszystkim dla rodzin z dziećmi, Murphy postanowił przypomnieć się publiczności w repertuarze, w którym zaczynał swoją karierę, czyli w komediach akcji. Niestety mimo wsparcia Roberta De Niro ich "Showtime" okazał się klapą. Był aż tak zły, że artyści zarobili za niego nominacje do Złotych Malin, m.in. za najgorszą ekranową parę. I trudno się dziwić, bo reprezentują zupełnie odmienny typ aktorstwa, w związku z czym ich ekranowe konfrontacje wypadły fatalnie. Stonowany i przeżywający rolę De Niro kontra ekspresyjny Murphy - to nie mogło się udać. Odnosi się wręcz wrażenie, że ich kreacje w "Showtime", gdzie wcielają się w zmuszonych do współpracy policjantów, mają sporo wspólnego z pozafilmowym stanem rzeczy.

Wydaje się to niemożliwe, ale w tym samym roku, w którym na ekrany wszedł wspomniany wcześniej film Toma Deya, Murphy zagrał w jeszcze gorszej produkcji. "Pluto Nash" miał aż cztery nominacje do Złotych Malin (m.in. za najgorszą rolę męską) i okazał się jednym z największych finansowych niepowodzeń w historii kina, przynosząc dochód w wysokości 7 mln dolarów przy 110 mln dolarów budżetu. Murphy po raz pierwszy zdecydował się na udział w filmie science fiction i musiał bardzo tego żałować. Akcja "Pluto Nash" rozgrywa się w 2087 roku, gdy z powodu przeludnienia Ziemi zaczynają być potrzebne inne miejsca do życia. Jednym z nich jest Księżyc, na którym osiedla się grany przez aktora tytułowy eks-gangster. Otwiera tam klub nocny, przez co ściąga na siebie kłopoty.

Eddie Murphy zawiesił karierę kilka lat temu

W 2021 roku w szczerej rozmowie z Markiem Macronem Eddie Murphy ujawnił, dlaczego nagle zniknął z ekranów. "Przestałem występował w filmach w 2011 roku... Kręciłem głównie beznadziejne filmy i pomyślałem: 'To nie jest zabawne'". Nawiązywał do momentu, w którym dostał Złotą Malinę. Aktor dodał: "Może czas zrobić sobie przerwę aż do momentu, kiedy pojawi się kolejny 'najgorszy aktor wszech czasów'" - podsumował gorzko.

Oznajmił, że zamierzał zawiesić karierę tylko na rok, ale finalnie jego nieobecność przeciągnęła się aż do sześciu lat. "Miałem zrobić sobie przerwę tylko na rok. I nagle mija sześć lat, a ja siedzę na kanapie" - mówił.

62-letni aktor zdał sobie sprawę, że nie może pozwolić, aby jego dziedzictwo skończyło się na katastrofie. Powrócił na ekrany w filmie "Nazywam się Dolemite" i zgarnął uznanie krytyków oraz widzów. W 2021 roku wystąpił w kolejnym filmie - "Książę w Nowym Jorku 2".

Eddie Murphy w świątecznej komedii

Pod koniec 2023 roku aktor pojawił się w nowej produkcji. W "Świątecznej Alei" Eddie Murphy po raz pierwszy zaprezentował swój talent komediowy w świątecznym filmie. Przy pracy nad produkcją ponownie spotkali się reżyser Reginald Hudlin, Eddie Murphy i producent Brian Grazer - po raz pierwszy od czasu ich hitu "Bumerang" z 1992 roku.

Film to świąteczna komedia przygodowa o mężczyźnie, który postawił sobie za cel wygranie corocznego konkursu na świąteczną dekorację domu w sąsiedztwie. Chris (Eddie Murphy) nieumyślnie zawiera umowę z psotnym elfem o imieniu Pepper (Jillian Bell), aby zwiększyć swoje szanse na wygraną. Pepper rzuca magiczne zaklęcie, które ożywia 12 dni Bożego Narodzenia i sieje spustoszenie w całym mieście. Ryzykując zrujnowanie swoich rodzinnych świąt, Chris, jego żona Carol (Tracee Ellis Ross) i trójka ich dzieci muszą ścigać się z czasem aby odwrócić zaklęcie Pepper, walczyć z przebiegłymi magicznymi postaciami i uratować Boże Narodzenie dla wszystkich.

Eddie Murphy wraca jako "Gliniarz z Beverly Hills"

Wygląda na to, że aktor wraca na prostą. Eddie Murphy wraca jako Alex Foley w czwartej części "Gliniarza z Beverly Hills". Nowa odsłona kultowej komedii zatytułowana "Beverly Hills Cop: Axel F" pojawi się w Netfliksie w 2024 roku. Reżyserem czwartej części "Gliniarza z Beverly Hills" będzie Mark Molloy, który w 2022 roku zastąpił w tej roli twórców filmu "Bad Boys for Life", Adila El Arbia oraz Bilalla Fallaha. Obowiązki producenta pełni odpowiedzialny z oryginalny film Jerry Bruckheimer.

Obok Eddiego Murphy'ego na ekranie zobaczymy: Tayloura Paige'a, Josepha Gordona-Levitta i Kevina Bacona. W produkcji wrócą także aktorzy oryginalnego filmu: Judge Reinhold, Paul Reiser i Bronson Pinchot.

Choć Paramount Pictures zrezygnował z produkcji czwartej części "Gliniarza z Beverly Hills", studio postanowiło odsprzedać prawa do niego Netfliksowi. Platforma uzyskała również prawa do produkcji - jeśli tylko zechce - piątej odsłony cyklu.

Eddie Murphy w reboocie "Różowej Pantery"

Studio MGM przygotowuje się do rozpoczęcia prac nad nową produkcją z serii "Różowa Pantera". W postać głównego bohatera cyklu, inspektora Clouseau, w przeszłości wcielali się tacy gwiazdorzy jak Peter Sellers, Alan Arkin, Roger Moore, Roberto Benigni i Steve Martin. Tym razem, o czym informuje portal "Variety", gapowatego francuskiego detektywa prawdopodobnie zagra Eddie Murphy.

Reżyserem rebootu "Różowej Pantery" będzie Jeff Fowler, twórca filmu "Sonic. Szybki jak błyskawica", a scenariusz napisał Chris Bremner, twórca "Bad Boys for Life". Na razie nie wiadomo, czy produkcja będzie przeznaczona do kin, czy może trafi od razu na platformę streamingową Amazon Prime Video. MGM to studio, które jest własnością Amazonu.

Czytaj więcej: Eddie Murphy wraca jako "Gliniarz z Beverly Hills" [pierwsze zdjęcie]

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eddie Murphy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy