Reklama

Channing Tatum w szkole komedii

Channing Tatum na dobre zadomowił się w gronie hollywoodzkich pierwszoligowców, a to za sprawą dwóch kinowych przebojów z jego udziałem. Mowa o filmach "Wciąż ją kocham" z 2010 r. oraz "I że cię nie opuszczę", który miał swoją premierę kilka tygodni temu, a już zdążył zarobić ponad 100 mln dolarów na całym świecie.

Nic dziwnego, że aktor bywa ścigany przez piszczące fanki, kiedy wychodzi z domu.

Nie przeszkadza mu to jednak, ponieważ - jak sam zapewnia - przywykł do popularności. - Po raz pierwszy poczułem się naprawdę sławny wiele lat temu, kiedy wystąpiłem w reklamie napoju Mountain Dew - opowiada 31-letni aktor, który urodził się w małym miasteczku w Alabamie, a dorastał w Missisipi i na Florydzie. - W moich stronach taki występ w telewizji z puszką napoju to bardzo duża rzecz. Moi przyjaciele byli kompletnie oszołomieni. Pytali mnie: "Chan, co ty robisz w telewizji?" Nie rozumieli z tego absolutnie nic.

Reklama

- Dla nich zawsze będę "Chanem". Nawet teraz, kiedy mieszkam w Hollywood, nie rozumieją, w jaki sposób zarabiam na życie.

Rok Chana?

Tymczasem wiele wskazuje na to, że rok 2012 upłynie właśnie pod znakiem "Chana". Oprócz "I że cię nie opuszczę" i thrillera "Ścigana", w najbliższych miesiącach na ekrany wejdą jeszcze trzy filmy z udziałem aktora.

- Tak, to Rok Chana - śmieje się mój rozmówca. - Chciałbym, żeby istniało takie zwierzę. Mieliśmy już Rok Szczura, teraz mamy Rok Smoka - Chan też by nie zawadził. Muszę to zasugerować Chińczykom.

Kto wie, czy Chińczycy nie przyklasnęliby tej propozycji? W końcu ciężko jest spierać się z człowiekiem, którego nazwisko cały czas przyciąga do kin tłumy widzów. "I że cię nie opuszczę" i "Ścigana" wciąż jeszcze są wyświetlane w multipleksach - a w kolejce już czekają kolejne murowane hity: "21 Jump Street", "G. I. Joe: Retaliaton" i "Magic Mike". W tym ostatnim filmie Tatum wcielił się w początkującego striptizera, a za kamerą stanął reżyser "Ściganej", Steven Soderbergh.

- Naprawdę nie planowałem pojawić się w pięciu filmach w przeciągu jednego roku - tłumaczy Tatum, rozpierając się wygodnie na kanapie (rozmawiamy w apartamencie znajdującym się w jednym z hoteli w Los Angeles). - Dwa z nich miały zresztą wejść do kin w ubiegłym roku.

- Oczywiście, niejeden chciałby mieć takie problemy - dodaje. - Ja jednak zwariowałbym, gdyby nie fakt, że są to zupełnie różne filmy.

Jak być zabawnym?

W "21 Jump Street" - opartym na telewizyjnym serialu kryminalnym z lat 80., który stał się trampoliną do sławy dla Johnny'ego Deppa - Tatum i Jonah Hill grają młodych (wiekiem i stażem) policjantów, którzy mają rozpracować siatkę narkotykowych dealerów w jednej ze szkół średnich, działając incognito.

- Pamiętam ten serial - mówi Tatum. - Te dwie produkcje dzielą właściwie lata świetlne. To dobra komedia, pomijając już samą kwestię pierwowzoru. Przerażało mnie tylko to, że ja sam nie potrafię być zabawny!

Ostatecznie Tatum postanowił zaufać Hillowi jako bardziej doświadczonemu komikowi. To właśnie Hill, który był również producentem wykonawczym filmu, "zareklamował" go swojemu koledze podczas przypadkowego spotkania w restauracji.


- Jonah powiedział mi, że ma dla mnie idealną rolę - wspomina aktor. - Coś takiego słyszysz właściwie codziennie, ale kiedy przeczytałem scenariusz, okazało się, że nie kłamał.

"Podczas castingu stało się jasne, że Channing nigdy wcześniej nie grał ról wybitnie komediowych. Jego aktorstwo było przez to bardzo świeże" - mówił w osobnym wywiadzie Hill. "Zależało mi na tym, żeby porzucił swój bezpieczny świat."

- Tymczasem ja byłem przerażony - mówi Tatum. - Wymusiłem na Jonahu obietnicę, że będę zabawny. Zagroziłem, że zrobię mu krzywdę, jeśli okaże się, że nie jestem śmieszny. (...)

Bohater, w którego wciela się Tatum, to świeżo upieczony policjant, który odkrywa, że w "prawdziwym" świecie nie jest podziwiany za swoje sportowe umiejętności w tym samym stopniu, co w szkole. Wątek ten skłonił aktora do refleksji na temat jego szkolnych lat.

- Nie wiem, czy poza sezonem sportowym cieszyłem się popularnością - przyznaje. - Wiem za to, że na pewno nie należałem do grupy tych uczniów, z którymi wszyscy chcieli się przyjaźnić. Ale za to dobrze radziłem sobie w różnych dyscyplinach sportowych, i na tym opierała się moja pozycja w szkole.

Aktor uwierzył w to, że poradził sobie w konwencji komediowej dopiero wtedy, kiedy obejrzał gotowy film po raz pierwszy, w towarzystwie członków grupy fokusowej.

- Takiego wspólnego seansu z publicznością nie da się z niczym porównać - wyjaśnia. - Udzielają ci się emocje tych ludzi. Okazuje się, że ludzie śmieją się w momentach, których nawet nie podejrzewałbyś o komediowy potencjał.

- Człowiek śmieje się na tym filmie tak, że aż go skręca. Jeden gość z grupy fokusowej dostał takiego ataku śmiechu, że musieliśmy wezwać karetkę. Śmiał się tak mocno, że aż poczuł ból w klatce piersiowej i... umarł.

- Żartuję, oczywiście - dodaje szybko aktor i wybucha śmiechem.

Przygoda z modelingiem

Urodzony w Cullman w Alabamie Tatum w wieku sześciu lat przeprowadził się wraz z rodzicami do Missisipi, do szkoły średniej uczęszczał natomiast w Tampa na Florydzie. Przyszły gwiazdor z zapałem trenował baseball, futbol amerykański, piłkę nożną i sztuki walki. Sportowa pasja zaowocowała stypendium otwierającym mu drzwi do nauki w Glenville State College w Wirginii Zachodniej, Tatum zrezygnował zeń jednak dla innej swojej pasji: aktorstwa.


Medialna kariera Channinga Tatuma rozpoczęła się od przygody z modelingiem. Później przyszły reklamy telewizyjne dla Pepsi i Mountain Dew. Na dużym ekranie zadebiutował rolą w filmie "Trener" (2005), po której jego kariera nabrała rozpędu. Tatum wystąpił m.in. w "Ona to on" (2006), "Step Up - Tańcu zmysłów" (2006), "Stop-Loss" (2008), "Fighting" (2009), "G.I. Joe: Czasie Kobry" (2009), "Wrogach publicznych" (2009), "Wciąż ją kocham" (2011), "Dziewiątym legionie" (2011), "Ten Year" (2011) i "Sekretach i grzeszkach" (2011).

Małżeństwo bez rozłąki

W życiu prywatnym aktor jest żonaty z Jenną Dewan, jego partnerką ze "Step Up". W Hollywood ze świecą można szukać udanych małżeństw tego rodzaju - Tatum jest jednak przekonany, że miłość jego i jego żony oprze się wszelkim przeciwnościom.

- Wydaje mi się, że ludzie nie dają sobie dość czasu na to, by dobrze się poznać - mówi. - Ja sam poznawałem moją żonę przez jakieś pięć lat. Jesteśmy ze sobą już ponad siedem lat, a małżeństwem jesteśmy od dwóch i pół roku.

- Ludzie stracili umiejętność podchodzenia do tych spraw we właściwy sposób. To znak naszych czasów. Wszystko musi odbywać się błyskawicznie, jak wysyłanie sms-ów. Tego rodzaju narzędzia mają służyć komunikacji, ale moim zdaniem tylko nas od siebie oddalają. Widzę drugą osobę, ale nie mogę dotknąć jej ani przytulić.

- To nie wystarczy. W ten sposób pomijamy podstawowe, najważniejsze sprawy. Czy jesteśmy w stanie mieszkać pod jednym dachem, na małej przestrzeni? Czy będę się wkurzał, jeśli będziesz zostawiała swoją szczoteczkę do zębów w najdziwniejszych miejscach, albo jeśli będę potykał się o twoje buty na schodach?

Aktor dodaje, że on sam i jego żona trzymają się pewnej żelaznej reguły: nigdy nie rozstają się na dłużej niż dwa tygodnie.

- Zazwyczaj zresztą te okresy rozłąki są o wiele krótsze - podkreśla. - Po prostu nie potrafimy funkcjonować oddzielnie.

Tatum i Dewan nie spieszyli się ze ślubem i nie spieszą się również z powiększeniem rodziny.

- To kolejny ważny etap w życiu - przyznaje aktor. - Człowiek zadaje sobie te poważne pytania w stylu: "Jak chcesz wychować swoje dzieci?"...

Niewiadoma box office'u

Jeśli pozostałe tegoroczne premiery z jego udziałem również okażą się hitami box office'u, przed Channingiem Tatumem otworzą się praktycznie nieograniczone możliwości. On sam przyznaje jednak, że nie ma pojęcia, czy taki scenariusz się spełni.

- Ostatnio miałem chyba szczęście - mówi. - Wciąż nie wiem, co decyduje o tym, że dany film staje się hitem. Co sprawdza się na ekranie, a co nie? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wybieram te historie, które ja sam chciałbym zobaczyć w kinie. Pracuję z tymi ludźmi, z którymi chcę pracować i których szanuję. Nie ma w tym kalkulacji.

- Oczywiście, mógłbym rozpowiadać naokoło o moich głębokich artystycznych wyborach. Prawda jest jednak taka, że aktorstwo to gra, w której decydującą rolę odgrywa przypadek. Tak jak we wszystkim innym, trzeba słuchać swojego serca.

Cindy Pearlman

New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: szkoła | Channing Tatum | Jonah Hill
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy