Reklama

Carrie Fisher wraca na ekrany... siedem lat po śmierci. To była jej ostatnia rola

Po siedmiu latach od śmierci Carrie Fisher fani jej aktorskiego talentu będą mieli w końcu okazję zobaczyć ją w ostatniej roli. Za nieco ponad tydzień do kin trafi bowiem film fantasy "Wonderwell", w którym aktorka zagrała kilka tygodni przed śmiercią. "Myślę, że to idealny moment, by zaprezentować widzom jej magiczne ekranowe wcielenie" – powiedział reżyser tej produkcji Vlad Marsavin. Film na razie będzie wyświetlany w Ameryce Północnej, Wielkiej Brytanii i Irlandii.

Po siedmiu latach od śmierci Carrie Fisher fani jej aktorskiego talentu będą mieli w końcu okazję zobaczyć ją w ostatniej roli. Za nieco ponad tydzień do kin trafi bowiem film fantasy "Wonderwell", w którym aktorka zagrała kilka tygodni przed śmiercią. "Myślę, że to idealny moment, by zaprezentować widzom jej magiczne ekranowe wcielenie" – powiedział reżyser tej produkcji Vlad Marsavin. Film na razie będzie wyświetlany w Ameryce Północnej, Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Carrie Fisher /Aaron Rapoport/Corbis /Getty Images

Na tę chwilę czekali wszyscy fani Carrie Fisher. Po siedmiu latach od chwili ukończenia prac na planie odbędzie się premiera ostatniego filmu z udziałem tej słynnej aktorki. Odtwórczyni kultowej roli księżniczki Lei z "Gwiezdnych wojen", która zmarła pod koniec 2016 roku na zawał serca, kilka tygodni przed śmiercią zdołała ukończyć zdjęcia do produkcji fantasy zatytułowanej "Wonderwell". Jest ona reklamowana jako "ponadczasowa baśń o dojrzewaniu".

"Wonderwell": Ostatni film Carrie Fisher

Akcja filmu rozgrywa się we współczesnych Włoszech oraz fantastycznej krainie Wonderwell. Główną bohaterką jest 12-letnia Violet, naiwna i dociekliwa dziewczynka mieszkająca z rodzicami i starszą siostrą Savannah. Pewnego dnia podczas leśnej wędrówki Violet spotyka Hazel (w tej roli Fisher), która prowadzi ją do tajemniczego portalu, otwierając przed nią wrota magicznego świata.

Twórca filmu Vlad Marsavin, dla którego jest to reżyserski debiut, w rozmowie z "Deadline" wyznał, iż proces powstawania "Wonderwell" był niezwykle skomplikowany. Jak zaznaczył, wpływ na opóźnienie premiery miały przede wszystkim wybuch pandemii oraz nieoczekiwana śmierć Fisher.

Reklama

"Carrie na planie tryskała energią. Razem świętowaliśmy jej 60. urodziny we Włoszech, gdzie kręciliśmy film. Po nocnej sesji zdjęciowej, która trwała do 2 w nocy, zaprosiła cały zespół do wspólnej celebracji. Impreza została zamknięta przez policję, ponieważ uznano, że byliśmy trochę za głośno. Odejście Carrie było dla całego zespołu bardzo trudnym przeżyciem. Myślę, że to idealny moment, by zaprezentować widzom jej magiczne ekranowe wcielenie" - powiedział Marsavin. Z kolei Rita Ora, która też wystąpiła w tym filmie, stwierdziła, że współpraca z Fisher była dla niej bardzo ubogacająca. "To jedno z tych doświadczeń, których się nie zapomina" - wyznała piosenkarka.

Producent filmu Lee Rudnicki podkreślił, że po przedpremierowym seansie był niezwykle poruszony kreacją zmarłej Fisher, a finałowa scena z jej udziałem "zaparła mu dech w piersiach". "Gdybyś był aktorem i wiedział, że zbliża się twój ostatni dzień na Ziemi, ta scena byłaby doskonałym pożegnaniem z fanami. Stanowi ona w istocie wspaniałe pożegnanie cudownej kobiety i wielkiej aktorki, która opuściła nas zdecydowanie za wcześnie" - wyznał Rudnicki.

Prawa do dystrybucji "Wonderwell" na terenie Ameryki Północnej, Wielkiej Brytanii i Irlandii nabyła niedawno należąca do Arc Entertainment LLC firma Vertical, która zajmuje się produkcją i dystrybucją filmów. Na razie obraz będzie pokazywany w niektórych kinach sieci AMC Theatres oraz za pośrednictwem streamingu. Premiera odbędzie się już 23 czerwca.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Carrie Fisher
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy